Pracownicy miejscy, porządkując teren przy rzece, znaleźli ludzkie szczątki. Jak podaje policja, była to połowa człowieka, dolna część korpusu i nogi ubrane w damskie kozaki. Dlatego policjanci przypuszczają, że mogła to być kobieta. Dzisiaj kontynuują poszukiwania.
Do makabrycznego odkrycia doszło w środę około godz. 11.00 w Wodzisławiu Śląskim, w rejonie ul. Kolejowej, niedaleko prokuratury.
Pracownicy miejscy, którzy porządkowali dzikie wysypisko przy rzecze Leśnica, znaleźli na brzegu ludzkie szczątki.
- To dolna część korpusu i nogi w stanie daleko posuniętego rozkładu - powiedziała nam Marta Pydych, rzeczniczka policji w Wodzisławiu.
- Właściwie tylko fragment kośćca, nogi i miednica - uściśla Marcin Felsztyński, prokurator rejonowy w Wodzisławiu Śląskim, który był na miejscu zdarzenia.
- Tylko kozaki były w dobrym stanie. Zimowe - powiedział nam Krzysztof Ukleja, który dokonał tego odkrycia.
O sprawie pierwszy napisał portal nowiny.pl.
Szczątki zostały dzisiaj przewiezione do badań tkanek i badań genetycznych.
Przecięta na torach?
Zwłoki mogą należeć do kobiety, ponieważ na nogach były damskie kozaki. Oznacza to też, że kobieta mogła zaginąć w porze zimowej. Prokurator - po stanie zwłok - przypuszcza, że mogły leżeć rok.
W zeszłym roku w Wodzisławiu zaginęła kobieta i dotąd nie została odnaleziona, ale policjanci nie łączą na razie tych spraw. Czekają na wyniki badań szczątków i badań porównawczych.
Jak podają nowiny.pl, szczątki znaleziono w rejonie tzw. "mostka donikąd", nazywanego tak przez mieszkańców Wodzisławia. - Można przez niego przejechać przez rzekę, ale urywa się w polu - wyjaśnia Pydych.
- Dziadostwo tam jest, ustronie, strach nawet autem przejechać, nie ma gdzie uciec - opowiedziała nam mieszkanka okolicy.
Pod mostkiem gromadzą się bezdomni i pijacy, zostawiając po sobie butelki i puszki. Mieszkańcy wywalczyli oświetlenie na mostku, ale i tak boją się tam nogę postawić. Robią sobie "indywidualne kładki" przez rzekę.
Kilkaset metrów dalej znajdują się tory, kobieta mogła więc być ofiarą wypadku kolejowego. Stan zwłok może wynikać z upływu czasu.
Szczątki, jak mówi Pydych, mogły zostać przeniesione z innego miejsca, gdy poziom wody był wyższy i nurt silniejszy. W celu weryfikacji tej hipotezy pobrano do badań także ziemię, na której znaleziono zwłoki.
Śledztwo prowadzi wodzisławska prokuratura. Policjanci dzisiaj kontynuowali poszukiwania. - W specjalnych ubraniach przeszukali dno rzeki, ale nie znaleźli reszty ciała - mówi Pydych.
Nie pomógł im także pies wyszkolony do poszukiwań zwłok ani specjalny sprzęt do wykrywania metalu (policjanci liczyli na odnalezienie biżuterii, która również mogłaby zidentyfikować denata).
- W tej sprawie praktycznie nie wiemy nic - podsumował prokurator Felsztyński.
Autor: mag/i/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: nowiny.pl