Ktoś wezwał w nocy straż pożarną na wiadukt, bo się dymi z samochodu. Na wiadukcie stała betoniarka, ale ognia nie było. Strażacy wyruszyli na poszukiwanie auta osobowego, które chwilę wcześniej miało zderzyć się z betoniarką. Kierowca nadal poszukiwany.
O dziwnym zdarzeniu w nocy z środy na czwartek w Sosnowcu dostaliśmy informację na Kontakt 24.
Internauta przekazał nam, że przed godziną pierwszą w nocy na ulicy Lenartowicza, przy zjeździe na trasę S1, doszło do czołowego zderzenia samochodu ciężarowego, dokładnie betoniarki z samochodem osobowym marki Toyota.
Kierowcy betoniarki nic się nie stało, a kierujący toyotą - wedle internauty - zbiegł z miejsca zdarzenia. nasz informator wiedział, że na miejscu byli strażacy.
- Faktycznie 40 minut po północy dostaliśmy wezwanie, że na wiadukcie w ciągu ulicy Lenartowicza dymi się z samochodu - potwierdza Jacek Szczypiorski, rzecznik państwowej Straży Pożarnej w Sosnowcu.
Nie dymiło się, nie było ognia, ale betoniarka stała na wiadukcie.
Szukali kierowcy
Strażacy dowiedzieli się od kierowcy, że chwile wcześniej zderzył się z toyotą.
- Szukaliśmy w okolicy tego samochodu, 200 metrów w każdą stronę, czy nie potrzebuje pomocy - mówi Szczypiorski. - Kierowca po zderzeniu może być w szoku. Zadziała irracjonalnie pod wpływem stresu, oddali się i chwile później padnie gdzieś w krzakach - wyjaśnia Szczypiorski.
Na miejscu działały dwa zastępy straży pożarnej, 11 strażaków. Po dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań i posprzątaniu płynów, wylanych na jezdnię wskutek zderzenia, zakończyli akcję.
- To była kolizja. Z uwagi na dobro wykonywanych czynności nie udzielamy więcej informacji - powiedziała nam Sonia Kepper, rzeczniczka policji w Sosnowcu.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24