30-letni Sebastian wyszedł wieczorem ze sklepu spożywczego. Na ulicy zaatakowali go dwaj mężczyźni. Patryk M. uderzył w twarz i 30-latek upadł. Wtedy Paweł K. przeszukał mu kieszenie. Potem wciągnęli go do bramy. Tam spuścili na niego dwie betonowe płyty, ważące po 34 kilogramy. Na klatkę piersiową i głowę. Nie przeżył. Obaj kaci zostali teraz skazani na dożywocie.
W Trzech Króli 2015 roku mieszkanki oficyny przy ul. Zygmunta Starego w Gliwicach znalazły rano na swoim podwórzu leżącego mężczyznę. Miał zakrwawioną głowę, obok leżały dwie betonowe płyty tzw. trylinki.
Kobiety zawiadomiły policję i jeszcze tego samego dnia zatrzymano dwóch podejrzanych. Patryk M. rocznik 94 i Paweł K., sześć lat starszy byli dobrze znani stróżom prawa - z rozbojów.
Następnego dnia mężczyźni zostali aresztowani pod zarzutem zabójstwa. Ich ofiarą okazał się 30-letni Sebastian J. Ledwo go znali, mieszkali na tym samym osiedlu.
3 listopada 2016 roku sąd okręgowy skazał obu mężczyzn na dożywocie. - Patryk. M. może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 30 latach - dodaje Agata Dybek-Zdyń, rzeczniczka gliwickiego sądu.
Trzy razy w twarz za "marudzenie"
Późnym wieczorem 4 stycznia 2015 roku Sebastian J., Patryk. M i Paweł K. robili zakupy w tym samym sklepie przy ul. Zygmunta Starego. - Wszyscy byli pod wpływem alkoholu - mówi Dybek-Zdyń.
M. i K. imprezowali razem od rana i zabrakło im alkoholu. M. zeznał później, że mieli pić dalej z J., ale tamten "marudził", więc zostawili go i poszli.
Później M. zmienił zeznania: za to "marudzenie" miał uderzyć J. trzy razy w twarz, wtedy J. przewrócił się i uderzył głową w trylinkę.
Nie przyznał się do zabójstwa. K. nie przyznał się do niczego. Ale na butach i skarpetach obu mężczyzn śledczy znaleźli krew J., co było jednym z dowodów.
Według prokuratury było tak: mężczyźni wyszli ze sklepu, wtedy M. uderzył J. i poszkodowany upadł. Razem z K. wciągnęli ofiarę w bramę. Tam K. wziął trylinkę i spuścił ją na klatkę piersiową J. 30-latek bronił się rękami. M. wziął drugą trylinkę i spuścił na głowę J.
Ofiara nie miała szans. Jak zaznaczono w wyroku, płyta ważyła 34 kg.
Na koniec mężczyźni mieli wziąć Sebastianowi J. telefon komórkowy. - M. wyjaśniał, że był z J. w konflikcie, bo kiedyś tamten oskarżał go o kradzież telefonu - mówi Dybek-Zdyń.
"Wreszcie spokój"
W miejscu zabójstwa, w bramie mieszkańcy długo palili znicze.
Po aresztowaniu Patryka M. śledczy mówili anonimowo, że "dzielnica wreszcie odetchnie". - Od tego czas się tam uspokoiło - przyznaje Marek Słomski, rzecznik policji w Gliwicach.
Jak dodaje, M. i K., "to były złe duchy tej okolicy", zwłaszcza młodszy. Miał skupiać wokół siebie młodych ludzi i sprowadzać ich na zlą drogę.
- Mieszkańcy mają wreszcie spokój - mówi Słomski.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja