76-latek z Raciborza, który w poniedziałek zastrzelił zięcia, strzelał do córki i na końcu się zabił, miesiąc wcześniej był badany przez biegłych ze szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Prokurator: z opinii wynikało, że jest zdrowy.
Ta tragedia wstrząsnęła Raciborzem. 76-letni Marian K. 15-lutego około godz. 10 przyszedł do domu 53-letniej córki i strzelił do jej męża. 52-latek został ranny w klatkę piersiową i zmarł na miejscu.
Marian K. mierzył także do córki. Kobieta dostała kule w dłoń, kolano i udo. Zdołała uciec i wezwać policję. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Zabójca został znaleziony po chwili na tej samej posesji w budynku obok. Nie żył, strzelił sobie w głowę.
- W styczniu poddaliśmy go badaniom psychiatrycznym w związku z zarzutem podpalenia domu i próbą samobójczą. Biegli psychiatrzy ze szpitala w Rybniku zaopiniowali, że 76-latek nie był chory - mówi Danuta Kozakiewicz, prokurator rejonowa z Raciborza.
Chodzi o zdarzenie z października 2014 roku. Marian K. oblał dom córki benzyną, a następnie podpalił. Gdy na miejsce przyjechała policja, mężczyzna poderżnął sobie gardło. Odratowano go wtedy w szpitalu miejskim w Raciborzu. - I przewieziono do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Dlaczego, na jak długo, tego nie wiemy - mówi Kozakiewicz.
Teraz prokuratura sprawdza, skąd Marian K. miał broń, czy miał na nią pozwolenie, ile strzałów oddał. Wykonywana jest m. in. sekcja zwłok jego zięcia.
Poszło o pieniądze?
- To była normalna rodzina, z wyjątkiem tego pożaru nie mieliśmy tam żadnych interwencji - Mirosław Szymański, rzecznik policji w Raciborzu mówi o mieszkańcach domu przy ul. Skłodowskiej-Curie.
Z informacji reportera TVN24 wynika, że Marian K. po pożarze przebywał w Stanach. Gdy kilka miesięcy temu wrócił do Polski, mieszkał w domku obok domu córki.
Jak opowiadał dziennikarzom sąsiad rodziny, Marian K. był skonfliktowany z córką po śmierci żony, czyli od 4 lat. - To był wykształcony, superinteligentny gość, znał języki. Był inspektorem oświaty - mówił Jan Weseluch.
W związku z pozytywną opinią biegłych psychiatrów, miesiąc temu przeciwko Marianowi K. skierowano do sądu akt oskarżenia. Nie przyznawał się do winy, proces nie zdążył ruszyć, będzie umorzony.
Prokuratura nie będzie sprawdzać, czy opinia psychiatryczna była wystawiona prawidłowo. - Badanie odbyło się w styczniu tego roku, ale dotyczyło stanu psychicznego podejrzanego z października 2014 roku, czy był poczytalny w momencie popełnienia czynu zabronionego, czyli podpalenia domu - wyjaśnia Kozakiewicz.
Poprosiliśmy szpital o komentarz w tej sprawie, ale dotąd nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Chodzi o ten sam szpital psychiatryczny, o którym ostatnio było głośno w mediach. Pacjenci przebywali tam na przymusowym leczeniu za groźby karalne bądź drobne kradzieże po 8, 12 lat.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: naszraciborz.pl