Nie było świadków, nie było monitoringu. Mieli tylko kawałki lusterka i rozbitego reflektora. Te ślady wskazywały na markę samochodu, a ta ulica - lokalna - że sprawcą wypadku musiał być ktoś miejscowy. W dwie godziny znaleźli kierowcę, który potrącił śmiertelnie pieszego i uciekł.
Przed godziną 8 wieczorem mieszkaniec ul. Jana Pawła II w Siedlcu Dużym usłyszał huk. - Chyba psa potrąciło - pomyślał.
To wieś pod Myszkowem, a Jana Pawła to wąska uliczka, krzyżująca się z krajową "jedynką". Nietutejsi raczej się tam nie zapuszczają.
Mieszkaniec wyszedł przed dom i zobaczył leżącego człowieka.
Granatowe kawałki
Na miejscu nie było samochodu. Wezwani przez mieszkańca policjanci ustalili, że sprawca wypadku nie zatrzymał się i uciekł z miejsca zdarzenia. Podjęli reanimację potrąconego pieszego, ale bezskutecznie.
Lekarz pogotowia stwierdził zgon 52-letniego mężczyzny, a policjanci rozpoczęli poszukiwania sprawcy.
- To było bardzo trudne. Nie było świadków wypadku ani monitoringu. Znaleziono tylko kawałki lusterka samochodowego i reflektora - mówi Barbara Poznańska, rzeczniczka policji w Myszkowie.
Na początek te ślady podpowiedziały policjantom, że auto było granatowe. Porównywali w internecie, jaką markę mogły wskazywać kształty reflektora i lusterka. Granatowy volkswagen - ustalili.
Wrócili na Jana Pawła. Założyli, że taką uliczką musiał poruszać się ktoś miejscowy. Zaczęli rozpytywać mieszkańców, kto z sąsiadów ma granatowego volkswagena.
- Niestety, ludzie tam nie interesują się sąsiadami, nikt nic nie wiedział - mówi Poznańska.
W końcu padły trzy nazwiska - ewentualnych posiadaczy granatowego volkswagena. Ten właściwy zameldowany był w Kaletach, ale policjanci ustalili, że może mieszkać w jednym z domów na Jana Pawła.
O połowę wyższa kara
Granatowy volkswagen z uszkodzonymi lusterkiem i reflektorem stał na posesji, oddalonej kilometr od miejsca wypadku, za domem. Policjanci dotarli tam około 22, czyli w dwie godziny od tragedii. Ich ekspresowe działanie będzie miało duży wpływ na wymiar kary.
W domu było trzech mężczyzn. - Do potrącenia pieszego przyznał się 29-latek - mówi Poznańska.
Miał 2,19 promila alkoholu w organizmie. To mogło być powodem jego ucieczki - jak ustalili policjanci, wracał do domu okrężną drogą, przez inne wsie, by zatrzeć wszelkie ślady.
Poznańska przyznaje, że gdyby nie został zatrzymany tak szybko, mogłaby mu grozić niższa kara, bo nie dałoby się ustalić jego stanu trzeźwości w chwili wypadku.
- Za potrącenie pieszego ze skutkiem śmiertelnym grozi do 8 lat więzienia. Jeśli kierowca jest pod wpływem alkoholu, kara jest wyższa o połowę - mówi rzeczniczka.
Na wniosek śledczych 29-latek został tymczasowo aresztowany.
Brak chodnika, są latarnie
Śledczy badają, jak doszło do wypadku. Jana Pawła w Siedlcu to ulica bez chodnika. W miejscu wypadku nie ma przejścia dla pieszych. Jest ono za to dobrze oświetlone latarniami.
Tragiczny wypadek w Siedlcu Dużym:
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja