Bermud siedział zamknięty w łazience, gdy obrońcy zwierząt przyszli go odebrać. Można mu było policzyć kości, rzucił się na suchy makaron. Lekarz weterynarii stwierdził skrajne wygłodzenie. - Nie dawałam mu pić, bo sikał w domu - miała powiedzieć właścicielka.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Bytomiu informację o wychudzonym psie dostało z sądu. - Miłośniczka zwierząt do nas zadzwoniła. Jej koleżanka z pracy, kurator sądowy, była w tym domu z innego powodu i zauważyła tego psa - mówi Katarzyna Banaś, inspektorka bytomskiego TOZ.
Właścicielka czworonoga wpuściła obrońców zwierząt do domu. Pies był zamknięty w łazience, siedział na kocyku. Na widok gości podniósł głowę i zaczął merdać ogonem. Gdy Banaś go zobaczyła, wezwała policję.
- Właścicielka twierdziła na początku, że pies jest chudy, bo choruje. Poprosiłam ją, żeby dała mu coś do jedzenia. Nie miał miski ani na karmę, ani na wodę. Kobieta wyciągnęła garnek, wrzuciła suchy makaron i plasterki szynki. Pies rzucił się na to - opowiada Banaś.
W dalszej rozmowie właścicielka psa przyznała inspektorce, że pies mało pił. - Bo sikał w domu - miała powiedzieć. Prawdopodobnie z tego samego powodu otrzymywał małe porcje jedzenia. - Była godz. 10, a pani się dopiero ubierała. Powiedziała, że wychodzi z psem na spacer dopiero wieczorem. Nic dziwnego, że załatwiał się w domu - mówi Banaś.
Sąsiedzi kobiety wiedzieli, że ona ma jakiegoś psa, ale, jak opowiedzieli inspektorce, nigdy go nie widzieli. Pies spędził jeden dzień w schronisku dla zwierząt, ale dzięki rozpowszechnieniu jego historii na portalu społecznościowym szybko trafił do domu tymczasowego, gdzie ma wydobrzeć. Rusza się żwawo, ale musi chodzić w ubraniu, bo marznie. - To skóra i kości, zero mięśni - mówi Banaś.
Wabi się Bermud, nie ma rodowodu, ale wygląda na pitbulla. Ma 5 lat i w chwili odebrania właścicielce pod koniec października ważył 18 kg. - A powinien 36 - mówi Banaś. W nowym domu przybrał już kilka kilogramów. Próbuje dominować nad innymi czworonożnymi mieszkańcami, co potwierdzałoby jego rasę. Będzie z nim pracować behawiorysta, wyszkoli go, co pomoże mu w przyszłości znaleźć pana na stałe.
A kot ma się dobrze
Ale na to trzeba poczekać kilka miesięcy. Lekarz weterynarii przebadał Bermuda i wykluczył choroby, które mogłyby się przyczynić do wychudzenia. Pies po prostu mało jadł. Dodatkowo ma pogryzione uszy, prawdopodobnie przez insekty. - W tamtym domu było dużo much - mówi Banaś.
Co intrygujące, Bermud ma ranę prawdopodobnie po usunięciu główki kości udowej. Operacja ta figuruje w jego kartotece medycznej. - To kosztowny zabieg. Oznacza, że ktoś kiedyś nie żałował pieniędzy na Bermuda - mówi Banaś. Rana musi zostać prześwietlona, czy nie został w niej mocowany przy takich operacjach gwóźdź.
Dom, w którym mieszkał pitbull, w ocenie Banaś nie wygląda na ubogi ani nawet zaniedbany. Mieszka tam również kot, który jest w dobrej kondycji. - Poprzednia właścicielka Bermuda nie sprawiała wrażenia nieporadnej, dlatego zdecydowaliśmy złożyć doniesienie do prokuratury o znęcaniu się nad zwierzęciem. Zbieramy dokumenty - informuje Banaś.
Bermud tymczasem tęskni za córką poprzedniej pani. Gdy nowi opiekunowie wypowiadają imię 5-letniej dziewczynki, biega, jakby kogoś szukał. Jak przypuszcza inspektorka, dziecko i pies musieli być do siebie przywiązani.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TOZ w Bytomiu