"Członek komisji dopisywał "X" na kartach wyjętych z urny". Nie tłumaczył dlaczego, usłyszał zarzuty

glosowanie urna
Sikorski: wydaje mi się, że mamy jasny wybór między Polską nacjonalistyczną, a europejską
Źródło: TVN24

52-latek został przyłapany na gorącym uczynku przez innych członków komisji wyborczej. Według ustaleń śledczych po zamknięciu lokali wyborczych i wyjęciu kart z urny dopisywał do nich znak "X". Zdążył zniszczyć w ten sposób cztery karty na szkodę dwóch kandydatów na prezydenta. 52-latek nie potwierdza ani nie zaprzecza.

W niedzielę o godzinie 21. 14, czyli kilkanaście minut po zamknięciu lokali wyborczych w całym kraju, przewodniczący jednej z komisji w Bytomiu poinformował policję o nieprawidłowościach.

- Zauważył on, jak jeden z członków komisji dopisywał znaki "X". Przyłapał go na gorącym uczynku – kiedy członkowie komisji podzielili się kartami do sprawdzenia, jeden z nich dziwnie się zachowywał – ustawił się z tyłu, wziął długopis i coś dopisywał – mówi rzeczniczka śląskiej policji podinspektor Aleksandra Nowara.

Według ustaleń policji, 52-letni członek komisji zdążył dopisać cztery znaki "X" na czterech kartach z przydzielonej mu do sprawdzenia sterty dokumentów, co sprawiło, że cztery głosy stały się nieważne. Jak podają lokalne media, znak "X" na "poprawionych" kartach był przy nazwiskach Rafała Trzaskowskiego i Stanisława Żółtka.

Nie potwierdza ani nie zaprzecza

Mężczyzna został zatrzymany. Policjanci zabezpieczyli karty i długopis, którego używał 52-latek.

W komendzie policji mężczyzna odmówił składania wyjaśnień, nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że coś dopisywał na kartach. Był trzeźwy.

W poniedziałek usłyszał zarzut z artykułu 248 Kodeksu karnego, zgodnie z którym kto niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia lub podrabia protokoły lub inne dokumenty wyborcze albo referendalne podlega karze do trzech lat więzienia. Podejrzany objęty jest dozorem policji i został zobowiązany do wpłaty dwóch tysięcy złotych poręczenia majątkowego.

"Panie prezydencie, niech się pan nie boi". #czasdebaty

Był zakażony, przyszedł głosować

Ogółem podczas I tury wyborów prezydenckich śląska policja odnotowała łącznie 33 różnego rodzaju incydenty. W Mysłowicach ktoś wyniósł poza lokal wyborczy dwie karty wyborcze. Pracujący w kopalni w Czechach górnik, który głosował w lokalu wyborczym w Jastrzębiu-Zdroju, kilka godzin po oddaniu głosu dostał informację, że ma dodatni wynik testu na koronawirusa.

- Powiadomił o tym fakcie komisję. Wdrożono odpowiednie procedury. Jak ustalono, mężczyzna i członkowie jego rodziny, którzy towarzyszyli mu podczas głosowania, byli w maseczkach, podobnie jak członkowie komisji. Mężczyzna miał kontakt z tylko jedną osobą z komisji, został powiadomiony sanepid – powiedziała Nowara.

Czytaj także: