Ratownicy odnaleźli czterech poszukiwanych górników, którzy pozostawali pod ziemią po sobotnim wstrząsie w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Przedstawiciel kopalni przekazał, że są oni transportowani na powierzchnię i nie wykazują oznak życia. W katastrofie potwierdzono dotąd oficjalnie śmierć sześciu górników.
W sobotę, kiedy doszło do wypadku w kopalni Zofiówka, pod ziemią było 52 pracowników. 42 wyszło o własnych siłach, a 10 było poszukiwanych. W kolejnych dniach odnaleziono sześciu z nich i potwierdzono ich śmierć. We wtorek około 18 Marcin Gołębiowski, dyrektor do spraw pracy kopalni Zofiówka, poinformował, że udało się odnaleźć czterech poszukiwanych.
Na konferencji po godzinie 21 przekazał, że wszyscy są "transportowani na powierzchnię". Teraz "odbędą się czynności prokuratorskie". - Rodziny tych pracowników zostały już poinformowane o tym, że ci pracownicy są transportowani bez oznak życia - powiedział Gołębiowski. Zapewnił, że od samego początku rodziny są objęte pomocą psychologiczną i medyczną.
Czterej górnicy zostali znalezieni w zalewisku. Zostali zlokalizowani przez urządzenie, które wykryło sygnały lamp górniczych.
Gołębiowski pytany przez dziennikarzy, czy możliwa jest ich identyfikacja, powiedział: - Pozwólcie mi na to, żebym najpierw udał się do rodzin i poinformował o tym, jak zakończą się czynności prokuratorskie i czy będzie możliwość zidentyfikowania tych górników, czy będziemy czekali na identyfikację poprzez porównanie materiału genetycznego, a potem wam odpowiem na to pytanie.
Dyrektor zaznaczył, że akcja poszukiwawcza się zakończyła, ale akcja ratownicza nadal trwa. Zapowiedział podsumowanie części lub całości akcji w środę około południa.
"Odwadnianie prowadzone jest przez cały czas"
Do jednego z czterech odnalezionych we wtorek pracowników udało się dotrzeć przed godziną 15.
Jastrzębska Spółka Węglowa na swojej stronie podała: "Po obniżeniu lustra wody o około pół metra ratownicy dotarli do kolejnego z poszukiwanych górników w chodniku D-4a. Odwadnianie prowadzone jest przez cały czas. Po przebudowie pomp, pomimo wysokiego jeszcze poziomu wody, namierzono urządzeniami lokalizacyjnymi poszukiwanych górników. Zastęp przystąpił do uwolnienia pierwszego z nich spod konstrukcji przenośnika taśmowego i dalej wytransportowania z zalewiska wody na powierzchnię".
Nie podano oficjalnej informacji o stanie górnika.
Górnicy pompowali wodę z podziemnego wyrobiska
Jak poinformowała we wtorek rano Jastrzębska Spółka Węglowa, do której należy kopalnia Zofiówka, trwa pompowanie wody na dole tego zakładu. "W nocy [z poniedziałku na wtorek - red.], pomimo rozlewiska ratownicy dołożyli jeszcze kolejny odcinek lutni i rozpoczęli wypompowywanie wody z zalewiska w chodniku D4a, gdzie wczoraj wieczorem zlokalizowano sygnały pochodzące z lamp czterech poszukiwanych górników. W nocy w rejon zalewiska przetransportowano dwie pompy. O godzinie 3.30 uruchomiono pierwszą, a o 6.00 drugą. Wcześniej ratownicy potwierdzili przypuszczenia sztabu akcji co do głębokości zalewiska, która wynosi ponad 1,5 metra. W trakcie obniżania lustra wody cały czas wykonywane będą próby poszukiwania zaginionych górników" - przekazała spółka.
Jak wyglądała akcja służb i postępy ratowników przed odnalezieniem górników?
Kilka minut po godzinie 12 Marcin Gołębiowski, dyrektor do spraw pracy w Zofiówce, poinformował, że udało się obniżyć lustro wody już o 40 centymetrów (po godzinie 9 rano było to 20 centymetrów). - Ratownicy nie stwierdzili ani poszkodowanych, ani żadnych przedmiotów - powiedział. Podkreślił, że informacje w pierwszej kolejności przekazywane są rodzinom poszukiwanych górników.
Na miejsce został wysłany zastęp Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, aby przeprowadzić ponowne badanie sygnału, nadawanego z lamp górniczych. Chodzi o sprawdzenie, czy sygnał nadal jest w tym miejscu, w którym został zlokalizowany wcześniej.
- Jesteśmy 40-50 metrów do przodka - poinformował dyrektor.
Na Twitterze JSW poinformowała, że "jeśli lustro wody spadnie poniżej 70 cm, [ratownicy - red.] podejmą próbę przeszukania miejsc, które wskazał lokalizator czujników w lampach czterech górników".
"Musimy dać ratownikom czas"
Na wcześniejszym briefingu, przed godziną 9.30, Gołębiowski przekazywał, że w akcji bierze udział 12 zastępów ratowniczych. Pracują w systemie rotacyjnym, zabezpieczając się nawzajem.
Dwie pompy, którymi pracują, to lekkie, kompozytowe, australijskie maszyny. Gdyby przestały działać, w rezerwie są przygotowane dwie inne. - Musimy dać ratownikom czas na wypompowanie tej wody. Musimy być cierpliwi, warunki nadal są trudne. W pierwszej kolejności musimy zadbać o bezpieczeństwo ratowników po to, żeby te zastępy mogły spokojnie tę wodę wypompować - mówił Gołębiowski.
Dyrektor wyjaśnił, że woda musi być wypompowana do poziomu, który umożliwi bezpieczne wejście ratowników, by nie uległa zamoczeniu specjalistyczna aparatura, którą mają ze sobą. - Ona jest niezbędna do ich bezpiecznej pracy - podkreślił.
Nie potrafił odpowiedzieć, jak długo może trwać wypompowywanie wody. Jak mówił, nie wiadomo, "czy nie napotkamy po drodze problemów związanych z atmosferą pracy i czy nie będziemy musieli jej przerywać".
Celem odwodnienie wyrobiska
Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny w poniedziałek podczas wieczornej konferencji prasowej przed kopalnią przypomniał, że zastępy ratowników w ostatnich godzinach zjechały pod ziemię ze sprzętem do lokalizacji nadajników, które są zamontowane w lampach górniczych.
Aby przewietrzać wyrobisko i móc posuwać się naprzód, ratownicy ciągle rozbudowują tak zwany lutniociąg, doprowadzający powietrze, dokładając kolejne, 10-metrowe odcinki. Drugim ich zadaniem jest odwodnienie fragmentu wyrobiska – jego ostatni odcinek, 55-metrowy, jest zatopiony. W rejon zalewiska ratownicy przetransportowali dwie wydajne pompy, które są zasilane sprężonym powietrzem.
Lampy górników w wyrobisku
Według informacji JSW, lokalizator wskazał, że lampy górników znajdują się właśnie w zalewisku, w odległości od dwunastu do piętnastu metrów od ostatniej zabudowanej lutni, 56 metrów od czoła przodka.
- Odebraliśmy cztery sygnały. Mamy pewne zaburzenia (...). Dwa sygnały praktycznie nakładają się na siebie – powiedział prezes i dodał, że lokalizacja lamp zostanie potwierdzona po dołożeniu kolejnego, 10-metrowego odcinka lutniociągu i wejściu dalej w wyrobisko.
W wyrobisku jest 500 metrów sześciennych wody, trzeba obniżyć jej poziom
Według obliczeń, w wyrobisku nagromadziło się ponad 500 m sześciennych wody. Prawdopodobnie nie trzeba jej całej wypompować, a jedynie obniżyć jej poziom w taki sposób, by sprzęt używany przez ratowników nie był zanurzony – wyjaśnił prezes. Nie wiadomo, jak dużo czasu zajmą te prace. Cudny ocenił, że tempo akcji jest "bardzo wysokie".
Pytany o przyczyny powstania rozlewiska prezes opisywał, że w wyrobisku były wykonywane roboty wiertnicze, przy takich pracach używa się wody do płukania otworów. W wyrobisku był też ponadkilometrowy rurociąg przeciwpożarowy, który rozszczelnił się po wstrząsie.
Dyrektor ds. pracy w kopalni Marcin Gołębiowski zapewnił, że rodziny poszkodowanych czekające na terenie kopalni są na bieżąco informowane o sytuacji. - Jest taki apel ze strony zarządu JSW o uszanowanie tego trudnego dla nich czasu, ponieważ otrzymujemy od nich informacje, że są nagabywani, nawet w miejscu zamieszkania, przez różnego rodzaju dziennikarzy i redakcje – dodał.
Szczegóły tragedii w kopalni Zofiówka
W sobotę ok. godziny 3.40 w chodniku robót przygotowawczych w pokładzie 412 na poziomie 900 metrów kopalni Zofiówka doszło do wstrząsu. W jego rejonie było 52 pracowników. 42 wyszło o własnych siłach. Wstrząsowi towarzyszył wypływ metanu, nie doszło jednak do zapalenia ani wybuchu tego gazu.
Do zdarzenia doszło podczas drążenia wyrobiska i wiercenia długich otworów strzałowych. Grupę czterech z dziesięciu poszukiwanych górników znaleziono w sobotę wieczorem ok. 220 metrów od czoła przodka, nie dawali oznak życia, lekarz wkrótce potwierdził ich zgon. W poniedziałek rano ratownicy dotarli do dwóch kolejnych pracowników, także już nieżyjących.
Kolejny wypadek w kopalni w ciągu kilku dni
Wypadek w kopalni Zofiówka jest kolejnym w polskiej kopalni w ciągu ostatnich dni. W środę w nocy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do wybuchu i zapalenia metanu. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. W czwartek wieczorem w kopalni doszło do kolejnych wybuchów metanu.
Dotąd potwierdzono śmierć sześciu ofiar katastrofy, los siedmiu nie jest znany. Jak poinformowała w poniedziałek Jastrzębska Spółka Węglowa, akcja ratownicza w kopalni Pniówek trwa.
Źródło: PAP, TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: JSW/Dawid Lach