Wichura zniszczyła w piątek 1,5 ha lasu. Ponad stuletnie dęby. W domu kultury trwał właśnie spektakl teatralny. Widzowie nie wierzyli, że wokół nich właśnie powtarza się armagedon. - Śmiali się, gdy prosiłem o spokojne opuszczenie sali. Myśleli, że to część przedstawienia - opowiada dyrektor. To ten sam las, który płonął w 1992 roku, w największym pożarze w powojennej Europie.
- Miałem taki pomysł, żeby codziennie przez rok fotografować las w drodze do pracy, pokazać cykl życia lasu - opowiada Michał Fita, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej.
Zaczął na początku 2017 roku. Zatrzymywał się w drodze z domu - z Raciborza do Kuźni - już za Nędzą i pstrykał.
7 lipca las znikł.
"Proszę spokojnie opuścić salę"
To był piątek, 18.30. W kuźnickim domu kultury odbywał się spektakl teatralny o tym, że... premiera sztuki została przerwana przez pewne komplikacje. Taki spektakl o spektaklu. Tytuł: "Głowa".
W pewnym momencie zaczęło migać światło. Fita wyszedł na scenę z mikrofonem: - Szanowni państwo, musimy przerwać spektakl. Proszę spokojnie opuścić salę. Mamy właśnie armagedon za murami - powiedział do widzów.
Zaśmiali się. Fita poprosił kierowcę samochodu - tu podał numery rejestracyjne - o przeparkowanie, bo auto może ucierpieć.
Śmiali się jeszcze bardziej.
Wreszcie, gdy z sufitu przez otwór do oddymiania zaczął na scenę padać grad, zrozumieli, że to nie jest część przedstawienia, że to dzieje się naprawdę. Powtórka z 1992 roku. Tylko że wtedy był ogień, a teraz nawałnica.
Przedzierali się po chleb
Do Michała Fity dotarło dopiero w nocy, że jest świadkiem kataklizmu. Przedzierał się do piekarni w Rudach Raciborskich po chleb dla straży pożarnej.
- Ponad 400 strażaków udrożniało drogi, pokryte powalonymi drzewami. Nie mieli co jeść. Dowiedzieliśmy się, że w Rudach jedna piekarnia pracuje na agregacie. Nigdzie nie było prądu - opowiada Fita.
Wichura połamała i powyrywała sosny. Ficie najbardziej żal było dębów. - Piękne. Potężne. Leśnicy mówią, że grubo ponad stuletnie.
Taki ogromny dąb z rozdzielonym na dwa pniem spadł na jadącego volkswagena.
Fita mówi, że kierowca znalazł się między pniami. Jak można wnieść z dyskusji pod filmem w mediach społecznościowych, wyszedł z auta o własnych siłach z drobnymi zadrapaniami. Świadkowie piszą o farcie, cudzie, Bogu i aniołach stróżach.
W sumie ucierpiało 1,5 ha lasu. Strażacy do dzisiaj sprzątają drzewa.
Weszli do lasu po nawałnicy
Latem 1992 roku ogień strawił 10 tys. ha lasu w nadleśnictwie Rudy Raciborskie obok Kuźni Raciborskiej - jego północną część. Był to największy pożar w Europie po II wojnie światowej.
Na pogorzelisku zdążył wyrosnąć młodnik.
Piątkowa nawałnica zniszczyła 1,5 ha w tym samym nadleśnictwie - tym razem od strony południowej, czyli znów stare drzewa.
25 lat temu zginęło dwóch strażaków i kierowca samochodu.
- Chwała Bogu, w tym roku nie było ofiar - cieszy się dyrektor Fita.
Ale mało brakowało. W niedzielę dwóch mężczyzn zignorowało zakaz wejścia do lasu i wezwali strażaków na pomoc.
- Już mieliśmy kończyć akcję, gdy musieliśmy wyruszyć po człowieka, który potknął się o leżące drzewa i był ranny. Drugi wezwał nas o 22. Zagubił się z rowerem, nie wiedział, gdzie jest. Ciemno że oko wykol. Szukaliśmy go do 23.30 - opowiada Roland Kotula, rzecznik PSP w Raciborzu.
Nawałnica uszkodziła co najmniej 12 domów. Zerwała dach z domu rodziny zastępczej, gdzie mieszka piątka dzieci.
Autor: mag/jb / Źródło: TVN 24 Katowice