Weterynarz wyjęła z Dżambo siedem śrutowych pocisków. W ciele psa jeszcze czternaście

Poszukiwany sprawca, który strzelał do Dżambo
Poszukiwany człowiek, który strzelał do tego psa
Źródło: TVN 24 Katowice

- Musiał być krótko przywiązany i ktoś bezpośrednio do niego strzelał - mówi nowa właścicielka Dżambo. Siedem śrutowych pocisków weterynarz wyciągnął psu z pyska. Będzie jeszcze wyciągać z nosa i napletka. Ale są i takie, których usunąć się nie da, bo tkwią za blisko kręgosłupa. Strzelec poszukiwany.

- Wzięliśmy Dżambo ze schroniska w Rudzie Śląskiej. Znaleźliśmy go w internecie. Pewnego niedzielnego poranka w lutym pojechaliśmy obejrzeć i od razu wzięliśmy do samochodu. Skradł nasze serce - opowiada Anna Dziurdzia z Katowic.

Dżambo w nowym domu
Dżambo w nowym domu
Źródło: OTOZ Animals Gliwice

Jeszcze w rudzkim schronisku, gdzie Dżambo był od połowy stycznia, wyleczono mu zęby. Ale pod prawym okiem na poliku została niegojąca się przetoka. Nowi właściciele zabrali więc psa do weterynarza. Tam prześwietlili mu pysk, potem resztę ciała.

- Wszyscy byli zdziwieni, jak zobaczyli zdjęcia - wspomina Dziurdzia.

W przetoce był ząb innego psa - efekt prawdopodobnie jakiejś ulicznej psiej walki. Ale najdziwniejsze były śrutowe pociski.

Prześwietlenie wykazało śruty w pysku psa
Prześwietlenie wykazało śruty w pysku psa
Źródło: OTOZ Animals Gliwice

Żywa tarcza

- Ktoś tego psa potraktował jak żywą tarczę. Nie chce mi się wierzyć, że tyle śrutu mogło w niego trafić przypadkiem. Już z jego pyska wyciągnęliśmy siedem, a w ciele tkwi jeszcze czternaście pocisków - mówi Aleksandra Paczkowska, lekarka weterynarii z Kliniki Weterynaryjnej w Katowicach Brynowie, która operowała Dżambo.

Pies dobrze zniósł zabieg, ale czeka go przynajmniej jeszcze jeden. Jak mówi jego pani, będzie miał usuwane kule z nosa i z napletka, może także z brzucha. - Części nie da się usunąć, bo są za blisko kręgosłupa - mówi pani Anna.

- Nieładnie się poprzedni właściciel zachował. Musiał przywiązać psa krótko i strzelać bezpośrednio do psa - twierdzi.

Ale może to nie był właściciel? OTOZ Animals w Gliwicach, który zajął się sprawą, ma nadzieję, że ktoś rozpozna psa i pomoże wskazać sprawcę. Sprawa ma trafić na policję.

Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: