W nocy ktoś założył maski pomnikom. Urzędnicy: nie zdejmiemy, wszyscy jesteśmy odpowiedzialni

Pomniki gliwickie w maskach
Pomniki gliwickie w maskach
Źródło: 24gliwice.pl/ OSOM Gliwice

Lew, Neptun, ciężarne kobiety, matki z dziećmi - rano zaprezentowali się mieszkańcom Gliwic w przebraniu. - To my założyliśmy maski na pomniki - przyznali się działacze społeczni. Żeby nie było wątpliwości ani zarzutów wandalizmu, przymocowali lwu tabliczkę z napisem: "Smog jest tu".

W nietypowy sposób aktywiści z Ośrodka Studiów o Mieście Gliwice zamanifestowali miastu, że mają problem z oddychaniem i z czystym powietrzem.

W nocy ze środy na czwartek założyli pomnikom maski. Prezentują się w nich Lew przed muzeum Willa Caro, Neptun na rynku, rzeźby z cyklu Macierzyństwo, przedstawiające kobiety w ciąży i matki z dziećmi - wszystkie w centrum.

- Staramy się nagłaśniać problem i uświadamiać samorządowcom, że kiepska jakość powietrza to poważny problem, nie można go bagatelizować, tylko trzeba podjąć konkretne działania. Najprostsze - choćby wlepiać wysokie mandaty za palenie śmieci - mówi Bartosz Rybczak z OSOM.

Wedle różnych statystyk Gliwice zajmują 22. (WHO) albo 7. (Europejska Agencja Środowiska) miejsce w Europie pod względem zanieczyszczenia powietrza.

"Smog jest tu" - napisali aktywiści pod swoją pomnikową demonstracją.

Smrodzą piece, samochody to 20 proc.

- Tu jest stacja pomiarowa - odpowiada Marek Jarzębowski, rzecznik urzędu miasta w Gliwicach.

Nie przeczy, że jest źle, ale jego zdaniem nie jest gorzej niż w innych polskich miastach. - Zanieczyszczenie nie ma granic, nie wiadomo, gdzie jest źródło - mówi.

Twierdzi, że "Gliwice wykonują ogromną pracę za ogromne pieniądze" na rzecz polepszenia jakości powietrza. - W 2016 r. przyłączyliśmy do sieci ciepłowniczej tysiąc mieszkań. W sumie jedna trzecia miasta jest już podłączona - wylicza Jarzębowski.

Bo to paleniska domowe, zdaniem rzecznika, są głównym źródłem smogu. Spaliny z samochodów winne są zaledwie w 20 proc.

Mieszkań w sieci ciepłowniczej mogłoby być więcej, ale - jak mówi Jarzębowski - ludzie nie chcą. - Malinowski by chciał, ale trzeba do niego przejść przez posesję Kowalskiego, który się na to nie zgadza - podaje przykład rzecznik.

Nie chcą, bo muszą zapłacić za instalację w domu, czyli rury i kaloryfery - wedle szacunkowych wyliczeń od 100 do 170 zł za m kw.

Dlatego urzędnicy na razie nie zdejmą pomnikom masek, żeby uświadamiać mieszkańcom, że też są odpowiedzialni za złe powietrze w mieście.

W Pekinie maski muszą już nosić ludzie:

Drugi czerwony alert z powodu smogu w Pekinie

video-1494252

Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: