Uratowała ją sprzeczka międzysąsiedzka. Jeden doniósł na drugiego, że trzyma w piwnicy psa. - Nie wiadomo, jak długo tam była. Zachowywała się, jakby nie żyła. Jakby obrała taką strategię, żeby przetrwać - mówi obrończyni zwierząt.
- Dostaliśmy wezwanie, że w piwnicy domu wielorodzinnego przetrzymywany jest pies - mówi Małgorzata Witkowska-Zabawa, szefowa Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt "Psitul mnie" w Zabrzu.
Gdy pracownicy schroniska przyjechali na miejsce, pies był w mieszkaniu, ale wszystko wskazywało na to, że nie tam wcześniej przebywał.
- Właściciel bez problemu podpisał pismo, że przekazuje nam opiekę nad Tunią. Siedział w fotelu i nic nie mówił. Nie było z nim kontaktu, chyba był pijany. Nie dopytywał potem, co z suczką. To smutne, nie obchodziła go - mówi Witowska-Zabawa.
- A Tunia? Zachowywała się, jakby umarła za życia.
Strategia psa na przetrwanie
Szefowa schroniska nazywa to "strategią" psa na przetrwanie. Suczka "jakby się wyłączyła, żeby oszczędzać energię".
Wedle diagnozy lekarza weterynarii Tunia jest staruszką, ale ponadto ma anemię i zanik mięśni. Jest skrajnie niedożywiona, co widać gołym okiem.
- Ma też problem z tarczycą, ale gdyby była dobrze odżywiana, nie wyglądałaby tak - mówi Witowska-Zabawa.
Twierdzi też, że mieszkańcy prędzej zaalarmowaliby schronisko, gdyby widywali Tunię na ulicy, gdyby wychodziła na spacery. Sąsiad jej dawnego opiekuna zadzwonił dopiero, gdy się posprzeczali.
Wniosek: Tunia od dawna mogła być przetrzymywana w piwnicy.
Po dwóch tygodniach od odebrania wraca do życia. Otrzymuje leki i zbilansowaną karmę. Przed nią jeszcze długie i kosztowne leczenie, dlatego schronisko prosi o dalszą pomoc dla suczki.
Apeluje też o kontakt do ludzi, którzy mogliby zaświadczyć przed sądem, w jakich warunkach Tunia żyła przed odebraniem. Schronisko bowiem zamierza przekazać sprawę o znęcanie się nad psem do prokuratury.
Autor: mag / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt "Psitul mnie"