Mieszkali w Szczyrku od pokoleń, blisko siebie. Wokół drewnianego domu rodzinnego pobudowali murowane. Na Leszczynowej 6 żyli Józef z żoną, córką i wnukiem, z siostrzeńcem, jego żoną i ich trójką dzieci. W środę wieczorem, gdy córka była w pracy, dom przestał istnieć. Z rumowiska wydobyto osiem ofiar.
4 grudnia o godzinie 18.26 na Leszczynowej 6 w Szczyrku wybuchł gaz. Dwupiętrowy dom ze strychem runął i spłonął.
- Mieszkali tam Józef i jego żona Jolanta, ich córka Katarzyna z dziesięcioletnim synem, siostrzeniec Wojciech z żoną Anną i trójką dzieci. Najmłodsze miało trzy lata - wymienia Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku.
W momencie wybuchu Katarzyna była w pracy.
Do następnego dnia, do 11 w czwartek ratownicy wydobyli z tlącego się rumowiska ciała ośmiu ofiar, czworo dorosłych i czworo dzieci.
- Wychowywałam się z nimi, dlatego dla mnie to ogromna tragedia, ból serca ogromny - mówiła nam jedna z mieszkanek Szczyrku.
Dzieci z Leszczynowej 6 chodziły do dwóch szkół podstawowych w Szczyrku. W czwartek na lekcjach pojawili się psychologowie.
"Choćby łzę uronić"
Ludzie w Szczyrku dowiedzieli się o tragedii, zanim w mediach pojawiły się pierwsze informacje. W chwili eksplozji na Leszczynowej wstrząsnęło także ich domami. Najpierw usłyszeli wybuch, potem sygnały alarmowe karetek i wozów strażackich.
Żałoba w mieście zaczęła się, zanim ją formalnie ogłoszono. W Szczyrku wiedzą, jak nazywała się rodzina z Leszczynowej 6. To mała miejscowość, niespełna sześć tysięcy mieszkańców. Teraz dzwonią do nich turyści, pytają o to nazwisko.
- Tam się narty ostrzyło, smarowało - mówił starszy mężczyzna, który mieszka w Szczyrku od urodzenia.
- Na nartach razem jeździliśmy - powiedział pan Antoni. - Dzwonił do mnie pan z Warszawy, który przyjeżdżał na narty, i pyta, gdzie to się stało, co się stało. Mówię mu: tam, gdzie ostrzyłeś te narty, u tego Józka.
- Chciałam tu choćby łzę uronić - powiedziała pani Wanda, która od dwóch tygodni wypoczywa w Szczyrku. Straszny dzisiaj u nas był smutek na stołówce i w pokojach. Wszyscy tylko o tym mówią. Każdy miał nadzieję, że kogoś żywego wyciągną.
Rodzinny dom nienaruszony
Krótka, wąska, gęsto zabudowana Leszczynowa kończy się miejscem środowej katastrofy. Obok gruzowiska, w tym samym podwórzu stoi drewniany dom. Jak mówi burmistrz, nie został naruszony.
- To dom rodzinny Józefa, jego brata i siostry, matki Wojciecha. Cała trójka rodzeństwa poznała Zachód jeszcze w latach 60. Wszyscy jeździli na mistrzostwa w narciarstwie, zdobywali medale. Wojciech kontynuował tradycję, jeździł na snowboardzie - mówi Antoni Byrdy.
Józef i jego rodzeństwo pobudowali się wokół rodzinnego domu, postawili murowane domy. Brat i siostra - mama Wojciecha, ciągle tam mieszkają.
Za ich domami wznosi się zbocze Skrzycznego. To był ich stok, u podnóża prowadzili niewielki ośrodek narciarski z dwoma wyciągami, wypożyczalnią sprzętu i szkółką narciarską.
Rodzinny interes, jedna z pierwszych wypożyczalni sprzętu narciarskiego sportowego, warsztat z renomą.
- Wojtek, zaszczepiłeś w naszych dzieciach miłość do nart. Oni pokochali Ciebie, na zawsze zostaniesz w naszych sercach, ale my od wczoraj mamy w nim dziurę. Wojtek Ania Michalinka Cysia Staś jesteście najpiękniejszymi aniołkami, ale czemu już nie z nami. Świat jest niesprawiedliwy! Cudowna rodzina, wspaniali ludzie. Ciężko sobie z tym poradzić - napisała Anna w komentarzu pod postem pożegnalnym klubu narciarskiego Wojciecha.
Elżbieta: Szczyrk już będzie inny bez was.
Oficjalna jest tylko liczba
Śledztwo w sprawie katastrofy budowlanej w Szczyrku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej. Śledczy potwierdzają oficjalnie liczbę ofiar, ale nie podają, kim one były. Ustalą to dopiero biegli po sekcji zwłok.
Akcja poszukiwawcza na Leszczynowej 6 jeszcze trwała do 15 w czwartek. Na teren wjechał ciężki sprzęt, weszli śledczy i eksperci od gazownictwa szukać przyczyn tragedii.
Burmistrz Szczyrku wydał w czwartek zarządzenie o wywieszeniu flagi państwowej z kirem na budynku urzędu. Zaapelował też do mieszkańców o nieorganizowanie imprez publicznych do 8 grudnia.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/ google maps