Kobieta ocalała z katastrofy śmigłowca wciąż jest w szpitalu, ale została już przesłuchana

Śmigłowiec rozbił się w nocy w lesie, dwie osoby nie żyją
Służby miały problem z dotarciem do miejsca katastrofy
Źródło: TVN24 Katowice

Prokuratura przesłuchała dwoje pasażerów śmigłowca, który rozbił się w lesie pod Pszczyną. Leciały nim cztery osoby. Pilot i właściciel maszyny zginęli na miejscu. Wrak został już przetransportowany.

Helikopter Bell 429, należący do milionera Karola Kani, rozbił się w nocy z poniedziałku na wtorek w miejscowości Studzienice pod Pszczyną w województwie śląskim. Leciały nim cztery osoby, pilot i właściciel zginęli na miejscu. Przeprowadzona w czwartek sekcja zwłok wykazała, że przyczyną ich śmierci były obrażenia wielonarządowe, obejmujące zwłaszcza rejon klatki piersiowej.

47-letnia kobieta i 54-letni mężczyzna o własnych silach opuścili wrak. Ona trafiła do szpitala w Bielsku-Białej, on do szpitala w Katowicach. Oboje doznali złamania nóg i potłuczeń. Mężczyzna był w lepszym stanie i jako pierwszy został przesłuchany. Leonard Synowiec, prokurator rejonowy w Pszczynie poinformował w piątek, że zeznania złożyła także kobieta. Na zlecenie prokuratury z ocalałymi z katastrofy rozmawiali policjanci z miejscowych komend. Z uwagi na dobro śledztwa treść zeznań nie jest ujawniana. Przesłuchiwani mają być także dwaj świadkowie, którzy pomagali służbom ratowniczym w dotarciu do śmigłowca.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Kabina wbiła się w ziemię i straciła ogon

Helikopter spadł w środku lasu. Ratownicy musieli przedzierać się do niego pieszo z ciężkim sprzętem, a strażacy torowali im drogę, wycinając drzewa. W środę policja przez kilkanaście godzin organizowała akcję wyciągania wraku. Był w dwóch częściach, siła uderzenia sprawiła, że od kabiny oderwał się ogon. - Kabina była wbita w ziemię i przechylona na bok. Najwięcej czasu zajęło stawianie go na płozach - mówi Ewelina Rojczyk, rzeczniczka policji w Pszczynie.

marczok
"Ratownicy musieli przedzierać się przez las kilkaset metrów z kilkudziesięciokilogramowym sprzętem"
Źródło: TVN24

Wieczorem tego samego dnia wrak został przewieziony dźwigiem do drogi szutrowej, a dalej na policyjny parking w powiecie pszczyńskim. Rojczyk zapewnia, że wszystkie drobne elementy, których było wiele, zostały posprzątane i miejsce katastrofy jest już dostępne.

W związku z tragedią Prokuratura Rejonowa w Pszczynie prowadzi śledztwo w sprawie sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym. Przyczyny katastrofy wyjaśnia także Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Zabezpieczono między innymi czarną skrzynkę, rejestrującą przebieg lotu.

bialoszewski 1
"Teren leśny podmokły to potężny generator dużego zamglenia"
Źródło: TVN24
Czytaj także: