Dobrze się znali. 61-latek dzwonił do 43-latki o różnych porach dnia. Przychodził do sklepu, pod jej dom. Kobieta zaczęła się bać. Mówiła znajomym: nie wytrzymuję już. Po dwóch latach, w sierpniu zgłosiła sprawę policji. Miesiąc później 61-latek strzelił jej w brzuch.
Do prokuratury został doprowadzony 61-latek, który w czwartek w sklepie mięsnym w Zabrzu strzelił do 43-letniej ekspedientki. - Nie odpowiadał na żadne pytania, nie złożył wyjaśnień, nie przyznał się do niczego - mówi Krzysztof Garbala, prokurator rejonowy w Zabrzu.
Zaraz po przesłuchaniu prokuratura złożyła do sądu wniosek o areszt tymczasowy dla podejrzanego. - On ma zarzuty nękania i kierowania gróźb pozbawienia życia wobec tej 43-latki w związku z innym zdarzeniem, a teraz postawiono mu zarzut grożenia bronią. Stanowi realne zagrożenie dla pokrzywdzonej. Jeśli dopuścił się czegoś takiego, może zrobić więcej - uzasadnia Garbala.
Na razie mężczyzna będzie przebywać w policyjnym areszcie.
To był stalking
Kobieta dostała w brzuch i trafiła do szpitala, jednak skończyło się na siniaku i otarciu naskórka. Została już przesłuchana.
- Z jej relacji wynika, że ona i 61-latek znali się. Utrzymywali bliskie kontakty towarzyskie. Ale od grudnia 2015 roku ona zaczęła się go bać - mówi Krzysztof Garbala, prokurator rejonowy w Zabrzu.
30 sierpnia tego roku kobieta zgłosiła policji, że od dwóch lat jest nękana przez 61-letniego mężczyznę. - Przesłuchane w tej sprawie osoby, partner kobiety i ich znajomi powiedzieli, że 43-latka żaliła się im, że dłużej tego nie wytrzyma. Wszyscy naokoło wiedzieli, że ona to bardzo przeżywa i nie umie sobie z tym poradzić - mówi Garbala.
Dodaje, że nie działo się nic drastycznego. 61-latek miał dzwonić do kobiety o każdej porze dnia. Wysyłać sms. Nachodzić ją w pracy, czyli w sklepie mięsnym. Pod domem.
Garbala: - To był stalking. Ale nic nie wskazywało na to, że dojdzie do tak brutalnej napaści, jak wczoraj.
Bez słowa przystawił lufę
Około godziny 12 w czwartek 61-latek podjechał samochodem pod sklep mięsny przy ul. Skłodowskiej w Zabrzu. W środku były dwie ekspedientki. w tym jego znajoma 43-latka. Mężczyzna wszedł do sklepu, ruszył prosto w stronę znajomej, prawdopodobnie bez słowa przystawił lufę do jej brzucha i strzelił.
Z zaplecza wybiegł wtedy partner 43-latki. Rzucił się na napastnika, szarpali się, wtedy padł drugi przypadkowy strzał, na szczęście nikogo nie trafił.
Do akcji wkroczył przechodzień, który zobaczył szarpaninę z ulicy. Prokurator podziwia go za odwagę, że ruszył obcym ludziom na pomoc mimo że widział broń. Partner kobiety i przechodzień obezwładnili 61-latka i przekazali policji. Stróże prawa podkreślają rolę świadków w zatrzymaniu napastnika, jeden został przez 61-latka pogryziony.
Policja informuje, że napastnik użył broni prochowej. Jedna prokuratura zleciła badania balistyczne, czy mężczyzna miał prawo ją posiadać i czy mógł z niej zabić. M.in. od wyników tych badań zależy, jaki zarzut będzie miał postawiony 61-latek.
- Obrażenia pokrzywdzonej nie wskazują na usiłowanie zabójstwa, ale jeśli napastnik wcześniej groził jej śmiercią, to może zmienić postać rzeczy. Będziemy to sprawdzać.
Autor: mag//ec / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: KMP Zabrze