Przewijanie, karmienie, ubieranie, noszenie. Filip ma trzynaście lat, ale wymaga takiej opieki jak niemowlak, bo jest niepełnosprawny. Jego mamie będzie łatwiej, po latach będzie wreszcie winda przy bloku. Ale nie dzięki urzędnikom ani dotacjom.
Radny i aktywista z Rybnika Mariusz Wiśniewski chciał mieszkance Justynie Stolp, mamie 13-letniego Filipa, podarować na 33 urodziny windę.
Udało się. 625 ludzi zrzuciło się przez internet i w dwa tygodnie zebrali 33 tysiące złotych (zbiórka została przedłużona, bo trzeba jeszcze uzbierać na opłatę dla serwisu internetowego).
Radny załatwia teraz zakup i montaż windy przy jedenastu schodach, prowadzących do bloku Stolpów i znowu trochę to potrwa. Ale to nic wobec pięciu lat, kiedy pani Justyna czekała na jakiekolwiek udogodnienie od samorządu. Nie dało się zrobić ani windy (brak pieniędzy), ani podjazdu (brak miejsca), a Filip rósł i stawał się coraz cięży (teraz waży 20 kilogramów, a jego wózek drugie tyle).
Znoszenie, wnoszenie, pięć razy w tygodniu, pięć lat
Szósta rano, gotowanie kaszki i budzenie Filipa. Tak zaczyna się każdy dzień u Stolpów. Kaszka akurat przestygnie, gdy pani Justyna przewinie i ubierze syna. W dziesięć minut. Filip w niczym nie pomaga, bo urodził się sparaliżowany. Nie chodzi, nie rusza rękami, nie widzi, nie mówi. Nikt nie pomaga jego mamie, rozstała się z mężem.
Na szczęście syn lubi jeść. Kaszka, lek na padaczkę, mija kolejne dziesięć minut i zaczyna się mycie zębów Filipa. Tego chłopiec nie lubi, gryzie szczoteczkę.
Pięć minut na zęby i znowu dziesięć na ubieranie butów, kurtki, czapki.
I wyjście z domu.
Ten punkt zostanie zmieniony w rozkładzie dnia Stolpów dzięki darczyńcom: transport Filipa przed blok po jedenastu schodach. Tyle stopni dzieli od chodnika. Na stopniach są szyny, ale za strome, żeby zwieźć Filipa w wózku.
Najpierw trzeba zwieźć pusty wózek, potem wrócić do mieszkania po Filipa i go znieść.
To może nie trwa aż dziesięć minut, ale jest najtrudniejszym zadaniem dla mamy Filipa.
Inne trudności dawno pokonała.
- Pożyczyłam pieniądze od rodziny, wyburzyłam ścianę, żeby móc podjeżdżać pod łóżko Filipa i przebudowałam brodzik, żeby myć go na leżance - mówi kobieta.
Bez pomocy państwa, bez państwowych dotacji, tak jak przy windzie.
Przed siódmą pani Justyna odprowadza Filipa do busa.
Filip odjeżdża na rehabilitację i pani Justyna zostaje sama.
Do 13.40. Do powrotu Filipa. I od nowa, tylko w drugą stronę, od wnoszenia po schodach począwszy.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice