W ciemności rozlegną się karabinowe strzały, potem przez szpary w ścianie, jak w wagonie bydlęcym widać będzie umykający krajobraz. Organizatorzy nowego muzeum w Radzionkowie oddali klimat wydarzeń sprzed 70 lat. Bohaterami są tysiące Ślązaków wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego. Muzeum pod nazwą Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR zostanie otwarte w sobotę. Na uroczystość zaproszono m.in. prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Centrum, upamiętniające wywózki kilkudziesięciu tysięcy osób, powstało w dawnym dworcu kolejowym, który w ostatnich latach został gruntownie wyremontowany. Pomocy w stworzeniu ekspozycji udzieliły śląskie samorządy.
- Wszystkie nasze plany związane z Centrum zostały zrealizowane. Najbardziej cieszy, że upamiętnienie Górnoślązaków połączyło aż 29 samorządów, które przyjęły stosowne uchwały oraz udzieliły tej inicjatywie wsparcia merytorycznego i finansowego - mówi Jarosław Wroński z Urzędu Miasta w Radzionkowie.
Tragedia Górnośląska
Wystawa w Centrum dokumentuje deportacje kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Górnego Śląska do pracy przymusowej w Związku Radzieckim. Deportacje i inne prześladowania miejscowej ludności w tym okresie określane są mianem Tragedii Górnośląskiej. Wydarzenia te ze względów politycznych do 1989 r. były tematem zakazanym. W ostatnich latach powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat.
O pierwszej w regionie placówce poświęconej Tragedii Górnośląskiej władze kilkunastotysięcznego Radzionkowa pomyślały starając się o przejęcie od kolei pochodzącego z XIX w. budynku dawnego dworca. Z tej miejscowości do ZSRR wywieziono około 250 mieszkańców. W 2012 r. lokalne władze podpisały umowę ws. współpracy przy tworzeniu Centrum z katowickim oddziałem IPN.
Ostatecznie miasto przejęło dworcowy obiekt w lutym 2012 r. - za 265 tys. zł. Potem przygotowało i przeprowadziło za ok. 420 tys. zł unijny projekt obejmujący jego remont i wstępną adaptację. Ostatnim etapem było przygotowanie stałej ekspozycji. Jak podaje Wroński, adaptacja budynku i przygotowanie ekspozycji kosztowały ok. miliona złotych. Jedną czwartą tej kwoty stanowi pomoc samorządów.
Centrum ma zbierać i archiwizować dostępne wciąż materiały dotyczące wywózek, gromadzić pamiątki z tego okresu i upowszechniać wiedzę na temat losów Górnoślązaków. Dzięki oddaniu klimatu ma też poruszać emocje zwiedzających. Zwiedzanie dworcowego budynku, który ma ok. 300 m kw. powierzchni, potrwa około pół godziny. Muzeum zostało podzielone na kilka stref. W jednym z pomieszczeń znalazła się ekspozycja IPN, poświęcona wywózkom. Wchodząc do poczekalni zwiedzający zauważą charakterystyczne tablice z odjazdami - do miejsc deportacji. Tablice przyjazdów pozostały puste.
Ruchoma podłoga i strzały
Inne pomieszczenie wykończone jest charakterystycznymi deskami, przypominającymi wagony towarowe. Po zgaszeniu światła uruchamia się wyświetlana na stropie prezentacja filmowa na temat dziejów Górnego Śląska. Widzowie usłyszą niepokojące odgłosy działań wojennych, komendy wojskowych i zastraszanych ludzi.
Zaskoczeniem dla widzów może być ruch jednej z drewnianych ścian, która, przesuwając się wolno, spycha zwiedzających w ściśle określone miejsce. Dzięki poruszającej się podłodze, grze świateł i odtwarzanemu dźwiękowi mają odnieść wrażenie jazdy bydlęcym wagonem, otoczenie obserwując przez szpary w ścianach.
Urna z ziemią
W dalszej części muzeum znalazło się miejsce refleksji i zadumy. Umieszczono tam urnę z ziemią z Doniecka, gdzie pracowało najwięcej wywiezionych, można tam też wysłuchać wspomnień mieszkańców. Zwiedzanie kończy się w strefie pamięci, gdzie na wysokiej ścianie wydrukowano listę deportowanych i nazwy miejscowości, z których wywieziono Górnoślązaków. W infokioskach można sprawdzić czy w bazie Centrum znajduje się członek rodziny lub znajomy.
Centrum będzie dostępne dla zwiedzających od 23 lutego.
Przewozili krowiokami
Gdy w styczniu 1945 r. na Górny Śląsk wkroczyła Armia Czerwona, wypierająca oddziały niemieckie, mieszkańcy tych ziem traktowani byli jako Niemcy, doświadczając licznych represji, w tym gwałtów i mordów. Rozpoczęła się też akcja masowych zatrzymań, najwięcej było ich w rejonie Bytomia, Zabrza i Gliwic. Pod groźbą sądu wojennego wezwano wszystkich mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat do stawienia się do prac porządkowych. Opornych doprowadzano siłą.
W obozach przejściowych badano przynależność zatrzymanych do organizacji nazistowskich, służbę w Wehrmachcie lub polskim podziemiu niepodległościowym. Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach - nazywanych na Śląsku „krowiokami" - trwała nawet kilkadziesiąt dni. Część deportowanych nie przeżyło transportu.
W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach - w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej. Sprzyjało to epidemiom, które dziesiątkowały deportowanych.
Pierwsi Górnoślązacy wrócili do domów latem 1945 r. Wielu z nich w krótkim czasie zmarło. Według różnych szacunków, na Wschód wywieziono od 30 do 90 tys. mieszkańców Górnego Śląska.
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR mieści się w Radzionkowie:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ejas / Źródło: PAP, TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku