Marek Waniewski, gliwicki radny miał spędzić w areszcie 1 dzień za niezapłacony mandat, ale już za kratami dowiedział się o tym, że będą to 3 dni. Zapomniał bowiem o jeszcze jednym swoim wykroczeniu. Sąd zdecydował o przedłużeniu aresztu o dwa dni. Radny miał być za kratami do soboty, ale zdecydował się zapłacić zaległy mandat. Dzięki temu w piątek wyszedł na wolność.
Marek Waniewski zdecydował się odbyć karę, ponieważ - jak twierdzi - chciał nagłośnić problem traktowania rowerzystów, braku ścieżek rowerowych i przepełnienia aresztów i więzień. Odbycia kary mógł uniknąć, płacąc grzywnę, która wynosiła zaledwie 30 zł. Nie odbierał sądowej korespondencji i nie wiedział, że sąd zarządził wobec niego kolejne 2 dni aresztu za inny niezapłacony mandat drogowy, który otrzymał w 2012 roku. Dowiedział się o tym dopiero w areszcie. Jak zapowiadał, odsiedział 1 dzień za grzywnę za przejazd tunelem, ale już z kolejnych 2 dni kary postanowił się wykupić.
Nie będzie 3 dni odsiadki
Zatrzymanie gliwickiego radnego w areszcie na dłużej, niż początkowo zarządzono, potwierdziła Agata Dybek - Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
- Sąd Rejonowy w Gliwicach postanowił, że w związku z wcześniej popełnionym wykroczeniem i zarządzoną wobec pana Waniewskiego karą, okres pozbawienia wolności zostanie wydłużony do 3 dni - powiedziała rzecznik.
Chodzi o sytuację z 2012 roku. Radny zaparkował swój samochód zbyt blisko przejścia dla pieszych, za co został ukarany mandatem w wysokości 100 zł. Sąd dwukrotnie wysyłał nakazy zapłaty pod jego dwa adresy zamieszania.
- Jako, że pan Waniewski nie odbierał korespondencji, sąd zdecydował o zastosowaniu kary zastępczej w postaci 2 dni aresztu. Taką decyzję wydał 25 listopada - wyjaśnia Agata Dybek - Zdyń.
Jednak dzisiaj Marek Waniewski zapowiedział, że zapłaci ciążący na nim mandat w wysokości 100 zł i opuścił gliwicki areszt w terminie, w którym planował.
- Wezwanie nie przyszło do mnie, tylko do aresztu. Myślę, że sędzia wykazał się dużym poczuciem humoru - mówi radny. - Wiem tylko tyle, co było napisane w piśmie. Sądzę, że był to jakiś mandat wsadzony za wycieraczkę, o którym nie pamiętam - twierdzi. - Poprosiłem kolegę, by przyjechał i zapłacił, ponieważ zaraz zaczyna się sesja rady miasta, w której nie mogłbym uczestniczyć - dodaje Waniewski.
Nagłośnić problem
W środę gliwicki radny zgłosił się do miejscowego aresztu, aby odbyć karę 1 dnia pozbawienia wolności. Sąd Rejonowy zarządził ją wobec niego, ponieważ nie zapłacił on nałożonej na niego grzywny w wysokości 30 zł.
Cała sprawa ma swój początek w 2011 roku, kiedy to Waniewski otrzymał mandat za przejazd rowerem przez tunel dla pieszych pod przejazdem kolejowym w pobliżu gliwickiego dworca. Mężczyzna zapewnia, że nie był nawet świadomy popełnianego wykroczenia, więc postanowił dochodzić swoich racji przed sądem.
- Myślę, że taka przygoda mi nie zaszkodzi, chcę zwrócić uwagę na przepełnienie polskich więzień i aresztów, gdzie ludzie z wysokimi wyrokami czekają na odsiadkę - mówił Waniewski przed gliwickim aresztem, przyznając że cała sytuacja przypomina mu czasy PRL. - Nie załapałem się na odsiadkę wtedy, choć niektórzy moi koledzy zostali zamknięci, więc teraz posiedzę symbolicznie - żartował.
Jednocześnie rzecznik aresztu śledczego w Gliwcach, kpt. Mariusz Grabowski, przyznał że koszty spędzenia przez osadzonego jednej doby w areszcie jest ponad dwukrotnie wyższy, niż zarządzona wobec Waniewskiego grzywna i wynosi ok. 60 - 70 zł.
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Andrzej Winkler