- Płaczliwa, domaga się noszenia na rękach - skarżyła się kuratorom Monika P. na swoją nowonarodzoną córkę. - Impulsywna, nie ma świadomości zagrożenia, jakie niesie dla dzieci jej uzależnienie - notowali kuratorzy o matce. W sierpniu urodziła, w październiku była w izbie wytrzeźwień, pierwszego stycznia znowu, a dziewiątego Laura trafiła do szpitala z pękniętą czaszką.
Laura nie żyje. Lekarze walczyli o jej życie dwa tygodnie. Miała cztery miesiące. Jej matka 25-letnia Monika P. z Bytomia jest podejrzana o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka. - Ten zarzut może się zmienić w zależności od dalszego śledztwa - zapowiada Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Katowicach.
Matka nie przyznaje się, jest w areszcie.
- Nigdy nie wiadomo, jak zakończy się sytuacja - mówi Monika Krawczyk, prezes sądu rejonowego w Bytomiu, który w ostatnim roku przydzielił Monice P. trzech kuratorów.
Dlatego w sądzie musieli wiedzieć, co się działo w domu P. przed śmiercią Laury. - To była huśtawka - podsumowuje dzisiaj Krawczyk.
- Nie zawsze było źle - wyjaśniał nam wcześniej Rafał Szpak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu, który znał Monikę P. od lat.
Przychodzi kurator, matka w wannie
Pierwsi kuratorzy - zawodowy i społeczny pojawili się w życiu Moniki P. w grudniu 2016 roku. Z ich sprawozdań do sądu wynika, że odwiedzali kobietę w jej mieszkaniu od dwóch do trzech razy w miesiącu. Kilka razy nikogo nie zastali.
- Oznacza to, że nie były to wizyty zapowiedziane - wnioskuje Krawczyk. I nie przyłapali P. na piciu.
Jednak wiedzieli od policji, że kobieta ma problem z alkoholem. Mieli informację od dzielnicowego, że w całym 2016 roku u kobiety było 15 interwencji w związku z zakłócaniem ciszy nocnej i libacjami. P. dwukrotnie była odwożona do izby wytrzeźwień. Miała już wtedy dwójkę małych dzieci, mieszkała z ich ojcem Marcinem P.
Oboje mieli urzędowy nakaz leczenia się z alkoholizmu. Nie stawiali się na wezwania. W sądzie do dziś toczy się sprawa o przymusowe leczenie Moniki P.
- Wyjaśniała kuratorom, że nie pije, bo przecież jest w ciąży - relacjonuje Krawczyk. Kuratorzy notowali w sprawozdaniach do sądu, że P. "nie ma świadomości zagrożeń, jakie niesie dla dzieci jej uzależnienie od alkoholu". Krzyczała na nich, że "nachodzi ją baba z sądu". "Impulsywna, agresywna, roszczeniowa" - pisali do sądu.
W czasie jednej wizyt zastali Monikę P. w łazience. - Powiedziała, że potrafi spędzić w wannie nawet 40 minut i nie wyszła - przekazuje Krawczyk.
Dwa miesiące po porodzie izba wytrzeźwień
Laura urodziła się 29 sierpnia 2017 roku. Monika P. nie karmiła jej piersią. Dziewczynka była zdrowa, rosła. - Rodzice informowali kuratorów, że córka jest płaczliwa, chce noszenia na rękach i odmawia smoczka - mówi Krawczyk.
I że starsza córka jest zazdrosna o Laurę, domaga się uwagi. Miała wtedy rok.
Kuratorzy obserwowali, że dzieci są zadbane, a mieszkanie czyste. Widzieli P. przy prasowaniu. Ale wiedzieli, że nie przestała pić. Liczba interwencji policji w 2017 roku wzrosła do 21.
Ustalili, że 28 października, dwa miesiące po porodzie, Monika P. trafiła do izby wytrzeźwień.
1 stycznia - znowu. Za każdym razem tłumaczyła kuratorom, że wypiła trzy piwa. - 1 stycznia oboje rodzice byli pijani. Wezwano babcię dzieci, matkę Marcina P., by zajęła się wnukami - mówi Krawczyk.
I na tym sprawa się skończyła.
- Dlaczego wtedy nie odebraliście jej dzieci? - pytam.
Krawczyk: - Człowiek ma nadzieję, że ktoś się zmieni, że coś do niego przemówi.
Nie utracili nadziei nawet po tym, gdy P. popełniła przestępstwo oszustwa. Wyłudziła 1,5 tys. zł kredytu. Pod koniec 2017 roku sprawę umorzono warunkowo i przyznano P. trzeciego kuratora - do spraw karnych.
Przemoc między rodzicami
Ogromne nadzieje pokładał w Monice P. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, którego była klientką od urodzenia najstarszego syna, czyli od sześciu lat. Od początku 2017 roku miała przyznanego asystenta rodzinnego. Po urodzeniu Laury jej świadczenia wzrosły do 3, 2 tys. zł.
Jednak przemoc była w tym domu - między rodzicami. Od połowy 2016 roku mieli założoną niebieską kartę, a Marcin P. dostał wyrok za pobicie Moniki P. Kuratorzy widzieli ją z podbitym okiem, byli świadkami ich kłótni i szarpaniny.
Ostatni raz asystentka była u P. 9 stycznia rano. Wieczorem tego dnia matka miała półtora promila alkoholu w organizmie, a Laura trafiła do szpitala.
Sekcja zwłok
Pogotowie wezwał ojciec, bo córka nie oddychała. Też był pijany (miał ponad dwa promile). Z tego powodu usłyszał zarzut narażenia trójki swoich dzieci na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia i został objęty dozorem policyjnym. Śledczy ustalili, że w chwili wypadku Laury nie było go w mieszkaniu.
Dziewczynka zmarła 22 stycznia, po dwóch tygodniach w szpitalu. Miała dwustronne złamanie kości ciemieniowej.
W czwartek przeprowadzono sekcję zwłok. - Wstępne wyniki potwierdziły uraz głowy. Pobrane zostały tkanki do dalszych badań toksykologicznych i histopatologicznych. Biegły oceni, jak doszło do powstania tego urazu - mówi Marta Zawada-Dybek.
Starsze dzieci P. są w placówkach opiekuńczych. Prokuratura przyjrzy się także, jak wyglądała opieka rodziców nad tymi dziećmi.
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice