Matka i czworo dzieci zginęli w pożarze domu. O celowe podpalenie oskarżony został Dariusz P., mąż i ojciec. Prokurator zarzucił mu, że próbował zabić także najstarszego syna, jedynego ocalałego z pożaru. Dla ubezpieczenia. Proces się zakończył. Prokurator wnosi o dożywocie. Obrona i sam oskarżony o uniewinnienie. Wyrok sąd ogłosi 19 grudnia.
Zakończyły się mowy końcowe w procesie, który ruszył w maju 2015 r. W poniedziałek sąd wysłuchał oskarżycieli posiłkowych, obrońcy i oskarżonego.
Dariusz P. z Jastrzębia-Zdroju odpowiada za podpalenie swojego domu i zabicie w ten sposób swoich czworo dzieci i żony. Według prokuratury zrobił to dla uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia.
Obrońca wniósł dzisiaj o jego uniewinnienie.
"Nie ma mocnych poszlak"
Eugeniusz Krajcer, obrońca Dariusza P. uważa, że prokuratura nie przedstawiła wystarczająco mocnych dowodów do skazania jego klienta.
- Poszlaki nie są na tyle mocne, żeby wiązały się w łańcuch, który pozwala na skazanie oskarżonego - oświadczył adwokat w rozmowie z dziennikarzami. - Wszystkie te argumenty, które były na początku, zostały przedstawione przez panią prokurator także w końcowym wystąpieniu, nie słyszałem o żadnych nowych - dodał.
Obrona kwestionuje m.in. motyw Dariusza P. (wypłatę pieniędzy z ubezpieczenia) i ustalenia biegłych, według których dom rodziny P. został celowo podpalony, a sam oskarżony był wtedy w pobliżu domu. - W sprawie powinien wypowiedzieć się inny biegły z zakresu pożarnictwa, a opinia dotycząca miejsc logowania telefonu mojego klienta nie odpowiada na wszystkie pytania - twierdzi Krajcer.
Pytany o swojego klienta adwokat powiedział: - Przygotowuje się do końcowego wystąpienia i muszę powiedzieć, że jest w optymistycznym nastawieniu, ja też.
Dodał, że P. ma kontakt z synem, który ocalał z pożaru i według niego "jest to bardzo serdeczny kontakt".
"Spisek, manipulacja, fantazja, skandal, nagonka"
Dariusz P. swoje ostatnie słowo wygłaszał ponad godzinę, posługując się notatkami. - Nic nie jest takim, jakim się wydaje - przekonywał sąd. Rodzina była, jest i zawsze będzie dla mnie najważniejsza - podkreślał i dodawał, że chciałby "chociażby dzisiaj" wrócić do swojego jedynego syna, który ocalał z pożaru.
Odnosząc się do podawanego przez oskarżenie motywu - spieniężenie polis - podkreślał, że w czasie, gdy doszło do pożaru, miał ok. 2 mln zł długów i pieniądze z ubezpieczenia pozwoliłyby mu pokryć tylko niewielką część zobowiązań. Oceniając opinie biegłych mówił o "spisku", "skrajnej manipulacji, "fantazjach" i "skandalu". Wyraził też przekonanie, że jest ofiarą medialnej nagonki.
"Ostatni krąg piekła"
O winie oskarżonego przekonany jest natomiast pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Jakub Przybyszewski, który jako pierwszy zabrał głos podczas poniedziałkowej rozprawy. Adwokat zaznaczył, że oskarżyciele posiłkowi - członkowie najbliższej rodziny P. - przystępowali do procesu nie po to, by pomagać prokuraturze lub obronie, lecz po to, by brać udział w ustaleniu tego, co faktycznie się stało – poznać prawdę.
- Z upływem czasu, jak długo ten proces trwa, utwierdzaliśmy się w coraz większym przekonaniu o sprawstwie – że oskarżony tę zbrodnię popełnił - podkreślił Przybyszewski i wyliczał ustalenia, które przemawiają za winą oskarżonego, m.in. opinie biegłych. Ocenił, że są one rzetelne.
- Możliwe, że dużo łatwiej byłoby zrozumieć to zdarzenie, gdyby psychiatrzy uznali, że oskarżony jest niepoczytany (...). Mieliśmy do czynienia ze zbrodnią, która prowadzi do ostatniego kręgu piekła - podsumował mec. Przybyszewski. Poparł wniosek prokuratury, dotyczący kary dla P.
"Perfidny psychopata"
Trzy tygodnie temu głos zabrał prokurator Karina Spruś. Kim jest oskarżony? - pytała. Nieszczęśliwym mężem i ojcem, który stracił najbliższych? Perfidnym psychopatą, który zaplanował i zrealizował okrutną zbrodnię? A może chorym człowiekiem, który nie może odpowiadać za swoje czyny?
- To psychopata, który dla realizacji swoich potrzeb zaplanował i zrealizował ohydną zbrodnię, licząc na to, że po raz kolejny uda mu się zmanipulować otoczenie, biegłych i śledczych – odpowiedziała oskarżycielka.
Prokurator przekonywała, że wszystkie dowody potwierdzają winę i sprawstwo oskarżonego. Według niej oskarżony działał w sposób planowany, beznamiętnie. Przypomniała, że przed pożarem P. zawarł szereg umów ubezpieczeń majątkowych i osobistych, miał spore długi. Przed pożarem wyniósł z domu wartościowe przedmioty i dokumenty; nocą uchylił drzwi do pomieszczeń, w których spali jego bliscy, opuścił rolety, i podłożył ogień w kilku miejscach - mówiła prok. Spruś.
"Kreował się na Hioba"
Z opinii biegłych, którzy badali logowania telefonu podejrzanego, wynika, że P. w czasie wybuchu pożaru był w pobliżu domu. Oskarżony utrzymuje, że znajdował się wówczas w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble. Zdaniem prokuratury, pojechał tam dopiero po podłożeniu ognia.
Biegli, którzy kilka tygodni obserwowali Dariusza P. w Szpitalu Psychiatrycznym przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu, uznali go za poczytalnego. Stwierdzili u oskarżonego cechy osobowości psychopatycznej. Scharakteryzowali go jako osobę egocentryczną, skłonną do ryzyka, manipulacji i kłamstw, o powierzchownym uroku osobistym i przesadnym poczuciu własnej wartości. Wcześniej dwa inne postępowania karne przeciwko P. zostały umorzone, bo biegli uznali go za niepoczytalnego. Według prokuratury symulował niepoczytalność, m.in. czerpiąc wiedzę ze znalezionej u niego w domu książki "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne".
Prok. Spruś podkreśliła, że po pożarze P. kierował śledztwo na fałszywe tory - wysyłał smsy rzekomemu sprawcy – a później mówił o "Waldim" – wymyślonej postaci, która wcześniej miała pozwolić oszukać psychiatrów i uniknąć odpowiedzialności. - W mediach P. kreował się na Hioba, równocześnie planując już swoją przyszłość - dodała.
Oskarżyciel chce, by orzekając o dożywotnim pozbawieniu wolności sąd dodatkowo zastrzegł, że P. o warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się najwcześniej po 35 latach (a nie po 25 latach - jak stanowią zasady ogólne). - O tym, kim jesteśmy, nie świadczy wykształcenie, majątek, wygląd, talent, ale to, jak traktujemy drugiego człowieka. Człowieczeństwo przejawia się w dbaniu o swoją rodzinę i zdolność do poświęceń dla innych ludzi. Niestety wysoki sądzie Dariusz P. swoje człowieczeństwo już dawno utracił - podsumowała prok. Spruś.
Sąd Okręgowy w Gliwicach (wydział zamiejscowy w Rybniku) wyrok ma ogłosić 19 grudnia.
Materiał "Czarno na Białym" z 31 marca 2014 roku:
Pięć osób zginęło w pożarze
P. został zatrzymany i aresztowany pod koniec marca 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, żony i czwórki dzieci, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna, który ocalał z pożaru.
W obszernych wyjaśnieniach P. nie przyznał się do zabójstwa, utrzymując, że w jego domu doszło do przypadkowego pożaru. Zgadzał się natomiast z zarzutem kierowania śledztwa na fałszywe tory. Tłumaczył, że w ten sposób chciał odsunąć od siebie podejrzenia.
Do tragedii doszło nocą 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliła się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci ofiar było zatrucie tlenkiem węgla. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju i Cieszynie zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Cała piątka spoczęła w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu Zdroju.
Materiał programu UWAGA:
Autor: mag/gp / Źródło: PAP/ TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24