Szybka charakeryzacja nie pomogła 30-letniemu Czechowi, który napadł na salon gier w centrum Bielska-Białej. Choć zgolił brodę i zdążył się przebrać policjanci dopadli go już po kilkunastu minutach.
Pracownik salonu gier nie miał wątpliwości: napadł go wysoki, brodaty mężczyzna. Mówił po czesku, albo po słowacku. Zagroził czymś, co wyglądało jak pistolet i zabrał kasetkę, w której było 1500 zł.
Mężczyzna rzucił się w pogoń za napastnikiem, ale zgubił go przy ulicy Mostowej. To była godzina 19.00, więc po mieście spacerowało dużo ludzi. Złodziej z łatwością wmieszał się w tłum przed galerią handlową.
Policjanci szukali brodatego Czecha
Policjanci, którzy dotarli na miejsce, wysłuchali zeznań poszkodowanego i zaczęli działać. Stanęli przed nie lada wyzwaniem, gdy zaczęli szukać podejrzanego pośród setek ludzi w zatłoczonej galerii handlowej.
- Sprawdzali tożsamość osób, które pasowały do rysopisu lub zachowywały się podejrzanie, lecz nie przynosiło to żadnych skutków - relacjonuje nadkom. Elwira Jurasz, rzecznik komendy policji w Bielsku-Białej.
Wtedy mundurowi podjęli decyzję, bo wrócić na ulicę Mostową, gdzie ostatni raz widziany był złodziej. Dostrzegli mężczyznę, który pośpiesznie opuszczał pobliski biurowiec. Gdy podczas próby wylegitymowania zaczął mówić do nich po czesku, tłumacząc że nie ma dokumentów, policjanci nabrali uzasadnionych podejrzeń. Jednak mężczyzna zupełnie nie odpowiadał rysopisowi.
W ukryciu ogolił się i przebrał
Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, gdy mundurowi znaleźli przy mężczyźnie skradzione pieniądze - 1500 zł. Ponadto policjanci zauważyli na jego twarzy świeże zacięcia po goleniu. To skłoniło ich do przeszukania toalety w pobliskim biurowcu, z którego mężczyzna wychodził. W koszu na śmieci odnaleźli opróżnioną kasetkę z pieniędzmi, zmięte spodenki i koszulkę oraz atrapę pistoletu. Okazało się, że Czech w pośpiechu ogolił się i przebrał kryjąc w toalecie.
-Gdyby policjanci nie wznowili poszukiwań od ulicy Mostowej, zapewne udało by mu się uciec - mówi rzecznik Bielskiej komendy - Funkcjonariusze zachowali trzeźwość myślenia, chociaż w tym przypadku trzeba też mówić o sporej dozie szczęścia - dodaje.
Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do aresztu, gdzie spędził noc.
Nie pamiętał jak się nazywa
Mimo swojej fatalnej sytuacji, złodziej nie chciał współpracować z policją. Przez cały czas utrzymywał, że nie pamięta jak się nazywa i nawet ściągnięty przez funkcjonariuszy tłumacz nie był w stanie się tego dowiedzieć. Dopiero oficer czeskiej policji, z którym rozmawiał przez telefon zdołał go zmusić do wyjawienia tożsamości. Okazało się, że 30-latek to mieszkaniec czeskiego miasta Havirov, oddalonego o 20 km od Cieszyna. Przyznał się również do winy.
-Dzięki pomocy naszych kolegów z Czech udało się ustalić, że mężczyzna ma już na sumieniu podobne przestępstwa w swoim kraju. Aktualnie staramy się ustalić, czy do podobnych zdarzeń dochodziło ostatnio w południowych rejonach Polski - komentuje nadkom. Elwira Jurasz.
Policja i prokuratura zwróciła się do bielskiego sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie przestępcy. 30-latek pozostanie w areszcie przez najbliższe 3 miesiące. Za rozbój grozi mu do 12 lat więzienia i może mówić o szczęściu, ponieważ gdyby policjanci nie zabezpieczyli atrapy pistoletu, którym się posługiwał, prokurator mógłby go oskarżyć o napad z bronią w ręku. W takim przypadku kodeks karny mówi o karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 3 lata.
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24