Człowiek wyrzucił go z auta na ulicy. Pies próbował wrócić, ale wtedy został pobity. Odtąd czekał na niego. Deszcz, nie deszcz, czasem na mrozie i w śniegu. Uciekał ze schroniska. Potrafi otwierać drzwi i furtki. Zawsze wracał tam, gdzie został porzucony. Teraz ma nowych opiekunów.
Nie było wiadomo, jak pies ma na imię, któryś z kolejnych opiekunów nazwał go Fuks. Nie zawsze na to imię reaguje. Nikt nie wie, kiedy się urodził - na oko ma 10 lat.
Trafił właśnie do kolejnego domu. Przygarnęła go Karolina Płoska z Myszkowa. - Już próbował ucieczki, dlatego wiem, że potrafi otwierać bramy i drzwi. Ale u nas furtki są zamknięte. Pierwszego dnia próbował je otwierać na wszystkie możliwe sposoby - mówi opiekunka Fuksa.
Pewnie próbował wrócić do Częstochowy, do dzielnicy Raków, na ulice Łukasińskiego, gdzie półtora roku poprzedni opiekun wyrzucił go z samochodu.
Ulica
- Wyrzucił go, a gdy Fuks próbował wrócić, wtedy został pobity przez tego człowieka - opowiada Płoska.
Historia przekazywana jest z ust do ust, od mieszkańców bloków w okolicy Łukasińskiego począwszy, aż po pracowników hoteliku dla zwierząt.
Mieszkańcy widzieli przykrą dla Fuksa sytuację, a potem dokarmiali go na tej ulicy, bo pies wracał.
Płoska: - Czekał. Z nadzieją, że spotka tego opiekuna. Deszcz, nie deszcz, wracał, leżał w śniegu, stwarzając niebezpieczeństwo dla siebie i innych.
Zamiast opiekuna pojawili się pracownicy schroniska dla zwierząt i zabrali go, ale uciekał stamtąd. Uciekł wielokrotnie również z nowego domu. Aż opiekunowie poddali się i przestali go sprowadzać, bo nie chcieli trzymać Fuksa na siłę. W końcu aktywistka na rzecz zwierząt umieściła go w płatnym hoteliku dla zwierząt, a stamtąd Fuksa zabrała Płoska.
- Bardzo mi było przykro, jak go pierwszy raz zobaczyłam. Był smutny, przerażony, cały się trząsł. Nie wiedział, co się z nim dzieje, co dalej - opowiada. - Już ożył, potrafi skakać z radości. Jeszcze dużo czasu potrzeba, zanim się oswoi, ale myślę, ze to już jest happy end.
Polubił się z jej trzema kotami i trzema psami, chociaż na początku był zgrzyt. Tylko królik siedzi w zamknięciu, bo jest dla nich za mały. Jest u pani Karoliny od tygodnia i po pierwszej udanej ucieczce wrócił do niej.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice