Wprowadzali w błąd ludzi i przejmowali nieruchomości. Czy teraz jeden z oskarżonych chce wprowadzić w błąd sąd? Zdaniem sędziów, choroba może być tylko przykrywką dla opóźnienia rozpoczęcia procesu. Dlatego zdecydowano, że Maciej P. zostanie aresztowany i trafi do szpitala psychiatrycznego na obserwację.
W piątek przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego już po raz kolejny miał ruszyć proces kilkunastu osób oskarżonych o to, że pod pozorem udzielania pożyczek pod zastaw nieruchomości oszukiwali osoby w trudnej sytuacji finansowej, przejmując ich majątek. Sprawa nie ruszyła, bo P. znów przysłał zaświadczanie lekarskie. Nieobecny był też inny oskarżony.
Przez umowy tracili domy
Według aktu oskarżenia nieświadomi właściciele na skutek niekorzystnych umów zawieranych z oskarżonymi tracili swoje domy i gospodarstwa. Kwota wyłudzonego mienia szacowana jest na 23 mln zł, pokrzywdzonych zostało około stu rodzin. Oskarżeni, wśród których jest notariusz sporządzający akty notarialne, odpowiedzą łącznie za kilkaset przestępstw.
Proces miał rozpocząć się już w październiku ubiegłego roku. Od tego czasu, mimo kolejnych wyznaczonych terminów rozpraw, nie udało się odczytać aktu oskarżenia.
Zasłania się boreliozą
Maciej P. ani razu nie stawił się w sądzie, przysyłając zaświadczenia lekarskie. Według ich autora, P. cierpi na komplikacje neurologiczne związane z boreliozą.
Sąd, nie dowierzając rzetelności zaświadczeń - wystawiający je lekarz nie jest specjalistą w dziedzinie neurologii, a w innej sprawie specjaliści uznali go za zdolnego do uczestnictwa w procesie - jesienią zlecił opinię biegłego neurologa.
Podobnie jak już wcześniej - relacjonował sędzia Furman – P. nie stawił się na badanie i nie odbierał telefonu. Zgłosił się dopiero wtedy, gdy groziło mu aresztowanie.
Biegły uznał, że oskarżony może uczestniczyć w rozprawie, ale zasugerował, że trzeba jeszcze zasięgnąć opinii psychiatrów z uwagi na zgłaszane przez P. problemy psychiatryczne związane z boreliozą.
Trafi do psychiatryka
Na pierwsze spotkanie z psychiatrami P. też nie przyszedł. - Jego obrońca poinformował, że jego klient wyjechał do Londynu na konsultacje czy badania specjalistyczne. To by znaczyło, że jego stan zdrowia uniemożliwia mu stawiania się na rozprawy, natomiast umożliwia mu pokonywanie sporych odległości - powiedział sędzia.
Po powrocie do kraju, znów ignorował kolejne wyznaczone przez specjalistów terminy. Kiedy stawił się pod groźbą aresztu, odmówił poddania się badaniu, tłumacząc to... złym stanem zdrowia.
W piśmie do sądu biegli napisali, że nie znaleźli przesłanek do objawów choroby psychicznej. Wskazali, że P. świadomie przyjmuje postawę "nakierowaną na przedstawienie się w świetle bardziej chorobowym niż ma to miejsce w rzeczywistości". Zaznaczyli, że jest to wstępna ocena i wskazana byłaby obserwacja w warunkach szpitalnych.
Pytany o to w piątek przez sąd prokurator Janusz Sochacki odpowiedział, że takie badanie powinno zostać przeprowadzone, jednak biorąc pod uwagę wcześniejsze zachowanie oskarżonego, jego ignorowanie wezwań, jedynym wyjściem jest aresztowanie P.
Sąd podzielił to stanowisko, uznając, że tylko to zapewni prawidłowy tok procesu. P. ma zostać poddany badaniom w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku przez maksymalnie cztery tygodnie. W tym czasie będzie aresztowany.
- Działania oskarżonego ewidentnie zmierzają do sabotowania postępowania sądowego - tłumaczył decyzję o areszcie sędzia Ryszard Furman.
Dariusz H. z ponad 20 zarzutami
Podczas czwartkowego posiedzenia sąd zdecydował o wyłączeniu do odrębnego postępowania sprawy innego oskarżonego Dariusza H., który dobrowolnie poddał się karze. To 1 rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz grzywna. Prokuratura uzgodniła taką karę z obroną. Zmieniła swoje stanowisko w tej sprawie, gdy okazało się, że przejęta przez H. nieruchomość wróciła do prawowitych właścicieli.
Na wyłączenie ze sprawy innego oskarżonego sąd się nie zgodził - to osoba, która ma ponad 20 zarzutów, wiele z nich wspólnych z innymi zasiadającymi na ławie oskarżonych. Następna rozprawa 22 lipca.
Wprowadzali ludzi w błąd
Według ustaleń śledztwa w latach 2004-2009 w woj. śląskim działało kilkanaście powiązanych ze sobą osób, które w imieniu własnym lub prowadzonych przez siebie firm, pod pozorem prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na "pośrednictwie kredytowym", "restrukturyzacji zadłużeń" i udzielaniu krótkoterminowych "pożyczek" pod zastaw nieruchomości, doprowadzało nieświadomych niczego ludzi do zawierania niekorzystnych zobowiązań finansowych. Następstwem podpisywania umów była najczęściej utrata przez nich nieruchomości.
Według prokuratury, do zawierania tych umów dochodziło na skutek wprowadzenia w błąd pokrzywdzonych - najczęściej osób znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, w podeszłym wieku, nieporadnych życiowo, naiwnych lub obdarzających innych nadmiernych zaufaniem. Nie zdawały one sobie sprawy z rzeczywistego celu i charakteru zawieranej umowy, sposobu jej zabezpieczenia i nie rozumiały znaczenia działania polegającego na wystawieniu weksli własnych i udzieleniu pełnomocnictwa notarialnego do zbycia należącej do nich nieruchomości - wskazała prokuratura.
Większości oskarżonych w tej sprawie grozi kara pozbawienia wolności do lat 15.
Autor: FC/gp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24