Czteroletni chłopiec wieziony motocyklem zginął w zderzeniu z samochodem, który wyjechał z drogi podporządkowanej. Ojciec dziecka, który kierował motocyklem, jest w szpitalu. Policja: - Jeszcze nie wiadomo, kto ponosi winę za tę tragedię.
Na chodniku przy ul. Mikulczyckiej w Zabrzu ludzie palą znicze.
"Kubuś" - napisali. I datę śmierci: "28.05.17". Chłopiec miał cztery lata. Jechał z 29-letnim ojcem w kierunku ul. 11 Listopada, gdy uderzyli w tył volkswagena caddy. Reanimowano go na miejscu, ale bez skutku.
Ojciec trafił do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu, urazem nogi i potłuczeniami.
Istotna będzie prędkość motocykla
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 29-latek uderzył w tył volkswagena, który wyjeżdżał z ul. Przystankowej w kierunku wjazdu na drogę krajową 88 z zamiarem skrętu w lewo w ulicę Mikulczycką.
Oględziny na miejscu prowadziła grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora.
Wezwany został również biegły z zakresu ruchu drogowego. Opinia specjalistów będzie miała istotne znaczenie w ustaleniu dokładnego przebiegu wypadku i wskazaniu winnego.
Jak podkreśliła Agnieszka Żyłka z zabrzańskiej komendy, nie jest jeszcze przesądzone, kto zawinił w wypadku. Choć to volkswagen wyjeżdżał z drogi podporządkowanej, istotne jest ustalenie prędkości, z jaką jechał motocykl, i to, czy kierowca auta mógł go zauważyć i zareagować.
Obaj kierowcy byli trzeźwi. Zarówno ojciec, jak i syn mieli na głowach kaski.
Żyłka zaznaczyła, że zgodnie z przepisami ruchu drogowego, dzieci do lat 7 można wieźć motocyklem, ale z zachowaniem szczególnej ostrożności i z prędkością nie większą niż 40 km/h.
Autor: mag/jb / Źródło: TVN 24 Katowice/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice