Ojciec i syn podejrzani są o nielegalne składowanie i transportowanie niebezpiecznych substancji. Śledczy znaleźli ponad sto tysięcy litrów farb i rozpuszczalników w beczkach i mauzerach, które mężczyźni porzucali w kilku miejscowościach.
Policja z Mikołowa mówi o odkryciu "tykającej bomby ekologicznej, która realnie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka, może spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi i wyrządzić nieodwracalne szkody w świecie roślinnym lub zwierzęcym".
Śledztwo rozpoczęło się 25 czerwca.
- Dotarła do nas informacja, że w kilku miejscach w powiecie mikołowskim ktoś porzucił beczki z nieznaną substancją - mówi Ewa Sikora, rzeczniczka policji w Mikołowie.
Beczki znajdowały się na dworcu kolejowym w Orzeszu, na stacji paliw, w lesie.
Po dwóch dniach biegli wydali opinię, że w pojemnikach znajdują się farby i rozpuszczalniki. Mogło dojść do tragedii, bo beczki na stacji paliw były rozszczelnione.
Podejrzany, na posesji ojca miał tego dużo więcej
Sprawą zajęli się policjanci z mikołowskiego wydziału do walki z przestępczością gospodarczą. Praca operacyjna i analiza dowodów doprowadziła ich do 39-latka. Na posesji w Mikołowie, należącej do jego 65-letniego ojca, odkryli 40 pojemników typu mauzer o pojemności 1000 litrów, ponad 80 metalowych beczek o pojemności 200 litrów oraz około 100 beczek z tworzywa sztucznego o pojemności 30 litrów. Łącznie ponad 90 tysięcy litrów, jak się później okazało, odpadów w postaci farb i rozpuszczalników pochodzenia acetonowego służących do produkcji poligraficznej.
Łącznie, biorąc pod uwagę wszystkie cztery miejsca, zabezpieczono 115 tysięcy litrów substancji.
Policja zatrzymała syna i ojca. Głównym podejrzanym okazał się 39-latek. Akta sprawy wskazują, że od około dwóch lat nielegalnie składował odpady na terenie posesji ojca, na co tamten wyraził zgodę. Zajmował się również ich transportem, nie mając wymaganego w tym zakresie pozwolenia.
Według śledczych porzucone i ujawnione odpady na terenie powiatu mikołowskiego pochodzą z posesji 65-latka. Równocześnie zaznaczają, że w tej kwestii sprawa jest rozwojowa.
Trwają wyjaśnienia, skąd 39-latek nabył tak potężną ilość zagrażających środowisku odpadów.
Syn na wolności, ma zakaz kontaktowania się z ojcem
Zatrzymani mężczyźni usłyszeli zarzuty z artykułu 183 Kodeksu karnego - nieodpowiedniego postępowania z odpadami. Obaj przyznali się do zarzucanych im czynów. Grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności.
Wobec 39-latka Sąd Rejonowy w Mikołowie zastosował dozór policyjny oraz konieczność zawiadomienia policji o ewentualnym wyjeździe i terminie jego powrotu. Ma też zakaz kontaktowania się z 65-letnim ojcem.
Na poczet kar oraz kosztów utylizacji policjanci zabezpieczyli mienie należące do podejrzanych o łącznej wartości 800 tysięcy złotych.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja