Zabił na pasach dwie dziewczynki, Lena miała 14 lat, Wiktoria 13. Do więzienia nie trafi

Wyrok po tragedii na przejściu dla pieszych (wideo archiwalne)
Przejście było oznaczone, droga oświetlona. Kierowca potrącił trzy osoby
Źródło: Fakty TVN

- Byłem w szoku, gdy usłyszałem wyrok - mówi ojciec czternastolatki, która zginęła na przejściu dla pieszych. Śmierć poniosły wtedy dwie dziewczynki, a trzeci pieszy został ranny. Prokurator chciał dla kierowcy winnego wypadku trzech lat bezwzględnego więzienia. Sędzia dał rok w zawieszeniu na trzy lata. Oskarżyciel posiłkowy: znając polskie orzecznictwo nie byłem zaskoczony.

20 listopada 2017 roku na przejściu dla pieszych w Mikołowie audi potrąciło trójkę pieszych, dwie nastolatki i 20-letniego Michała. Wszyscy się znali, szli razem.

13-letnia Wiktoria zginęła od razu. 14-letnia Lena była reanimowana w karetce. Zmarła po godzinie. 20-latek uszedł z życiem, doznał urazu głowy i złamania nogi.

31-letni Arkadiusz O., kierowca audi właśnie usłyszał wyrok.

Prokuratura najpierw wnioskowała o areszt tymczasowy, a potem żądała trzech lat bezwzględnego więzienia, nie zgadzając się na wniosek o dobrowolne poddanie się karze - pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Sąd Rejonowy w Mikołowie najpierw odrzucił wniosek o areszt, a teraz skazał kierowcę na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, przychylając się tym samym do wniosku obrony.

- Byłem w szoku, jak to usłyszałem. Mama Wiktorii rozkleiła się - powiedział nam pan Piotr, ojciec Leny.

„Nagle usłyszałem huk”

Ojciec Leny i mama Wiktorii przychodzili na wszystkie rozprawy. Na pierwszej Arkadiusz O. przepraszał ich i płakał.

Dotąd nie był karany. W chwili wypadku był trzeźwy. Po śladach hamowania biegły ocenił, że jechał z prędkością 67-85 kilometrów na godzinę. To znaczy, że z dozwoloną - w okolicy feralnego przejścia obowiązywało 70. Przed sądem przyznał się do stawianego zarzutu.

Wyjaśniał, że nie zauważył pieszych. - Wracałem ze sklepu z córką. Padał śnieg. Po ruszeniu ze świateł, jadąc lewym pasem z prędkością nieprzekraczającą dozwolonej, nagle usłyszałem huk. Przednia szyba samochodu była wybita. Zatrzymałem się na poboczu. Po wyjściu z samochodu okazało się, że potrąciłem dziewczynkę. Przystąpiłem do reanimacji - mówił na pierwszej rozprawie.

Drugiej dziewczynki mógł nie zauważyć - przeleciała przez bariery na drugą jezdnię.

Poza karą więzienia w zawieszeniu sąd orzekł po 100 tysięcy złotych dla rodzin ofiar oraz 50 tysięcy dla trzeciego poszkodowanego, a także pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów.

- Poprosiłem o pisemne uzasadnienie wyroku, celem zapoznania się z motywami i wywiedzenia apelacji. Moi mocodawcy, rodzice dziewczynek oceniają ten wyrok za zbyt łagodny - mówi oskarżyciel posiłkowy Dariusz Kawalec, pełnomocnik rodziców Leny i Wiktorii.

- Czy ja byłem zaskoczony? Uczestniczę w analogicznych sprawach po jednej i po drugiej stronie. W polskiej rzeczywistości orzeczniczej, jeśli sprawca jest trzeźwy i nie przekroczył znacząco prędkości, zapadają właśnie takie wyroki - dodaje Kawalec.

„Nie widzieliśmy zagrożenia”

Przejście dla pieszych, na którym zginęły dziewczynki, znajduje się na drodze krajowej 44, która łączy Mikołów z Katowicami, Tychami i Krakowem. Dwujezdniowej i bardzo ruchliwej.

Kilka miesięcy przed tragedią mieszkańcy apelowali o postawienie tam sygnalizacji świetlnej. Pisali do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że przejście jest niebezpieczne dla pieszych, bo kierowcy łamią przepisy, jeżdżąc za szybko. Tymczasem mieszkający w domkach jednorodzinnych mikołowianie musieli dostać się na drugą stronę do urzędów i sklepów. Lena chodziła przez te pasy codziennie do szkoły.

- Nie widzieliśmy wtedy zagrożenia. Odpowiedzieliśmy mieszkańcom, że przejście jest prawidłowo oznakowane, a sygnalizacja bezzasadna - mówił nam Marek Prusak, rzecznik GDDKiA w Katowicach.Mimo to na prośbę mieszkańców przed przejściem postawiono dodatkowe, odblaskowe znaki. Jeszcze przed tragedią. Lena i Wiktoria były pierwszymi ofiarami na tym przejściu.

- Teraz tam jest jeszcze fotoradar, ale skierowany tylko w jedną stronę - mówi pan Piotr.

Autor: mag/gp / Źródło: TVN24 Katowice

Czytaj także: