Prokuratura przyjmuje dwie wersje: albo podejrzany 28-latek potrącił śmiertelnie 34-latka i nie zatrzymał się po wypadku, albo zrobił to, co zeznał, czyli najechał na ciało 34-latka, którego zabił ktoś inny.
Z wtorku na środę, 12 lutego, mieszkaniec ulicy Zgrzebnioka w Tychach zawiadomił policję, że na jezdni leży człowiek.
34-letni mężczyzna nie dawał już oznak życia.
- Stwierdzono zgon. Na miejsce przybyli prokurator i z jego udziałem przeprowadzone zostały oględziny - mówi Monika Stalmach-Ćwikowska, prokurator rejonowy w Tychach. - Te oględziny, a następnie sekcja zwłok mężczyzny, wykazały u niego obrażenia, które - jak stwierdzili biegli - prawdopodobnie odpowiadają skutkom wypadku komunikacyjnego - dodaje.
Jednak na miejscu nie było żadnego pojazdu, który mógłby uczestniczyć w zdarzeniu.
Dwie wersje zdarzenia
Policja opublikowała komunikat, że poszukuje ewentualnych świadków zdarzenia.
Następnego dnia po południu - około osiem, dziewięć godzin po do znalezieniu zwłok 34-latka - do tyskiej komendy zgłosił się 28-letni mężczyzna.
- Twierdził, że w godzinach nocnych faktycznie przejeżdżał tamtą ulicą i w pewnym momencie poczuł, że jego samochód najechał na jakąś przeszkodę. Z niewiadomych przyczyn nie zatrzymał się i odjechał do domu - mówi Monika Stalmach-Ćwikowska.
28-latek był trzeźwy, jednak pobrano mu krew do badań, by sprawdzić, czy był trzeźwy też w chwili najechania na 34-latka.
Prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym, przez co najmniej najechanie na ciało mężczyzny i ucieczki z miejsca wypadku. Zawnioskowała też do sądu o tymczasowy areszt, ale sąd zadecydował, że wystarczające będą środki o charakterze wolnościowym: dozór policji i poręczenie majątkowe.
28-latek nie był wcześniej karany.
Prokuratura bierze pod uwagę wiele wersji tego, co mogło się zdarzyć na Zgrzebnioka. Dwie podstawowe: to podejrzany 28-latek potrącił śmiertelnie 34-latka, albo było tak, jak zeznał, a 34-latka zabił ktoś inny.
Dlatego wciąż poszukiwani są świadkowie.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice