Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał byłego policjanta Marka G., oskarżonego o zabójstwo swojej żony, na 25 lat więzienia. Tym samym zmienił wyrok sądu pierwszej instancji. Proces był poszlakowy. Nigdy nie udało się odnaleźć ciała kobiety. Jej mąż utrzymywał, że Anna G. zaginęła. Wyrok jest prawomocny.
Anna G. zniknęła w lipcu 2012 roku. Po dwóch dniach jej mąż, policjant z Sosnowca, Marek G. zgłosił zaginięcie kobiety. Do aresztu trafił dopiero niemal trzy lata później. Następnie mężczyzna został oskarżony o zamordowanie swojej żony. Proces był poszlakowy. Nie było ani świadków, ani ciała kobiety.
Sąd Apelacyjny skazał G. na 25 lat więzienia, czyli dokładnie taki wymiar kary o jaki wnioskował oskarżyciel publiczny i oskarżyciele posiłkowi. - W tej sprawie nie ma żadnych wątpliwości, że oskarżony dopuścił się zabójstwa swojej żony z zamiarem bezpośrednim – powiedziała sędzia Karina Maksym. Jak dodała, G. zaplanował zabicie żony, która stała na jego drodze do zbudowania nowego związku z kochanką. Sąd podkreślał, że oskarżony zdawał sobie sprawę, że w przypadku rozwodu sąd orzekłby jego winę, miałby też ograniczone kontakty z dzieckiem.
Prokuratura: zabił, włożył do walizki, wywiózł i zakopał
Zdaniem oskarżenia i sądu Marek G. zabił żonę, a później włożył ją do walizki, wywiózł i zakopał, prawdopodobnie używając kupionej wcześniej zaprawy murarskiej. Jak podawała prokuratura, po zabiciu żony oskarżony wysłał paczkę z jej włączonym telefonem, by przez logowania zasugerować, że kobieta wyjechała za granicę.
G. twierdził, że o nadanie przesyłki prosiła go Anna i nie wie, co było w kopercie. Na telefonie nie było żadnych śladów linii papilarnych, ale na wewnętrznej stronie koperty był odcisk palca G.
Sam oskarżony w rozmowie z reporterem "Superwizjera" TVN mówił: - Gdyby ktoś obiektywnie spojrzał i dokładnie przeczytał te akta, to okazałoby się, że żadna z tych tak zwanych poszlak nie jest niczym, co można uznać za dowód.
Dostał 15 lat, ale prokuratura chciała więcej
We wrześniu 2018 roku Marek G., za zamordowanie swojej żony Anny, został skazany na 15 lat więzienia. Wówczas prokuratura wnosiła o wyrok 25 lat pozbawienia wolności. Z kolei obrona chciała uniewinnienia mężczyzny. G. został także skazany za przekroczenie uprawnień, bo bezprawnie przeszukiwał policyjne bazy danych. Jednak to nie miało związku z zabójstwem jego żony. Byłego policjanta uniewinniono za to od namawiania do składania fałszywych zeznań.
Od wyroku się odwołano. W swojej mowie końcowej prokurator Zbigniew Jamrozy przekonywał, że jedynie kara 25 lat pozbawienia wolności będzie adekwatna do czynu mężczyzny. Przypomniał, że G. jest prawnikiem i policjantem, który powinien był stać na straży prawa. Tymczasem - według oskarżenia - starannie zaplanował zbrodnię.
Mecenas Arkadiusz Ludwiczek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, przyznał, że w tej sprawie jest wiele wątpliwości i na wiele pytań nie ma odpowiedzi. Nie wiadomo, gdzie jest ciało i co dokładnie zdarzyło się w domu państwa G. Niezależnie od tego - jak podkreślał mecenas - nie ma wątpliwości, że Anna G. nie żyje i że przyczynił się do tego jej maż. Jak dodał, świadczą o tym połączone w całość dowody pośrednie.
- W karze powinno znaleźć odzwierciedlenie to, że młody, wykształcony człowiek wykorzystał swoją wiedzę, by zabić swoją żonę – powiedział Ludwiczek. Matka Anny nie była w stanie wystąpić przed sądem. Płacząc, powiedziała, że nie pozwala na to jej stan emocjonalny.
G. chciał uniewinnienia
Sam oskarżony poprosił o uniewinnienie. Jak powiedział, od czterech lat odpiera zarzuty, które nie są oparte na dowodach, a jedynie na pojedynczych zdaniach, które są wypaczane i dopasowywane do tez oskarżenia. Powtórzył, że żona po prostu opuściła dom i mogła później paść ofiarą przestępstwa. W maju, na poprzednim posiedzeniu, sąd wysłuchał wystąpień trzech obrońców oskarżonego. Jak przekonywali adwokaci, śmierć Anny G. nie jest niepodważalnym faktem, a kategoryczne przyjęcie, że kobieta nie żyje, jest błędem. W opinii obrońców, żona Marka G. mogła wyjść z domu po kłótni z mężem i rozpocząć nowe życie. Nie jest wykluczone, że padła później ofiarą przestępstwa, z jakiegoś powodu straciła pamięć lub trafiła do sekty – wskazywali. Obrona chce uniewinnienia lub powtórnego procesu. CZYTAJ WIĘCEJ O SPRAWIE ANNY G. W MAGAZYNIE TVN24
Autor: tam/gp / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne