Weszli do lasu w pięciu, wyszli w czterech. To zdarzenie z niedzieli. Średnio co dwa dni policja z Tarnowskich Gór szuka grzybiarza. - W tym roku najdłuższa akcja trwała kilka godzin, ale w minionych latach ludzie błądzili nawet trzy dni, czasem kończyło się to śmiercią - ostrzegają policjanci.
Okolice Tarnowskich Gór za Gliwicami w stronę Częstochowy to raj dla grzybiarzy na Śląsku, polecany na tematycznych portalach. Passssss000 na grzyby.pl chwali się, że w minioną sobotę w ciągu godziny zebrał tam 150 maślaków, podgrzybków, prawdziwków i zajęczaków. Koniec października z wynikiem 30 grzybów na godzinę, to minimum - tak wynika z wpisów internautów.
- Nam się wydaje, że grzybiarzy jest tam więcej - mówi Rafał Biczysko, rzecznik tarnogórskiej policji.
Od półtora tygodnia co dwa dni policjanci z pomocą strażników leśnych i strażaków muszą szukać zaginionych podczas grzybobrania.
"Już nie mam sił, boję się o życie"
Niedziela, czterech mężczyzn wzywa policję do Miasteczka Ślaskiego pod Tarnowskie Góry. - Powiedzieli, że wyszli do lasu w pięciu i kolega zaginął - mówi Biczysko.
Po 50 minutach poszukiwań udało się skontaktować z zaginionym. Okazało się, że jest w swoim mieście w Rudzie Śląskiej w barze przy piwie.
- Jeśli wychodzimy na grzyby w grupie, to trzymajmy się razem - apelują policjanci.
Zwłaszcza do ludzi starszych. W czwartek w tym samym mieście, co rudzianin, zaginął 70-latek. Tym razem sam zadzwonił na policję, którzy telefonicznie doprowadzili go do drogi. Tam poprosił o wskazówki, gdzie się znajduje przejeżdżającego kierowcę. Okazało się, że zasłabł i wtedy stracił orientację w terenie. Samochód, którym przyjechał, był zaparkowany kilka kilometrów od miejsca, gdzie wyszedł na drogę.
Policjanci z pomocą strażników leśnych lokalizują zagubionego grzybiarza po kominach i słupach, które on widzi, czasem musi im wystarczyć położenie słońca.
Tak było też z 30-letnim bytomianinem. Przerażony oświadczył policji przez telefon, że zgubił się w lesie w Miedarach i od ponad 3 godzin szuka drogi wyjścia z lasu. - Już nie mam sił, boję się życie i zdrowie - miał powiedzieć.
Policjantom pomagali strażacy. Kierujący poszukiwaniami komendant komisariatu ze Zbrosławic za pomocą wskazówek, udzielanych telefon wyprowadził mężczyznę na drogę w Połomi, kilka kilometrów od miejsca, gdzie mężczyzna pozostawił samochód i wszedł do lasu.
"Nie wiem, skąd wyszedłem"
Wszystkie tegoroczne akcje "grzyb" skończyły się szczęśliwie, najdłuższa trwała kilka godzin. Ale Biczysko ostrzega, przypominając zdarzenia z zeszłych lat, że wyprawa na grzyby może skończyć się śmiercią. - Lasy tu takie, ze można wyjść pod Łodzią - mówi.
Ludzie błądzili po trzy dni. Policjanci przypominają, żeby ciepło się ubrać, zabrać ze sobą wodę i coś do jedzenia, mieć naładowaną komórkę, przyda się scyzoryk z latarką.
- Najważniejsze, żeby powiadomić bliskich, kiedy i z którego miejsca wychodzimy do lasu - dodaje na koniec rzecznik.
Ostatnie telefony na tarnogórską policję zaczynają się od słów: „zgubiłem się w lesie”, a potem dyżurny, na pytanie, z jakiej miejscowości grzybiarz wyszedł do lasu, słyszy w słuchawce: "nie wiem".
Przodownicy Europy. Polacy kochają i grzyby, i grzybobranie:
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja