Strażacy przez ponad dwie godziny poszukiwali w potoku w powiecie cieszyńskim kierowcy i pasażera osobowego seata, który stał w wodzie pusty. W sierpniu zeszłego roku w tym samym miejscu utonął 60-letni pasażer dostawczego opla, a kierowca został za ten wypadek skazany przez sąd.
Wtorek 20 września. Po godzinie 17.20 służby zostały zaalarmowane, że w potoku Bładnica w miejscowości Godziszów (w powiecie cieszyńskim) znajduje się auto osobowe seat. W środku nikogo nie było.
Do Godziszowa wysłano strażaków z pięciu jednostek, między innymi z sąsiednich Bładnic. Strażacy ochotnicy z tej miejscowości relacjonują: - Po przybyciu na miejsce zdarzenia dowódca akcji postanowił wszcząć poszukiwania od miejsca zdarzenia wzdłuż rzeki Bładnicy aż do Skoczowa.
Dodają, że akcja trwała ponad dwie godziny. - Po krótkim czasie kierujący działaniem ratowniczym dostał informacje od świadka zdarzenia, że kierowca i pasażer uciekli w pobliskie pola. Dowódca przekierował w podany teren strażaków, lecz nikogo nie znaleźli - opisują.
Można przejeżdżać przez bród rzeki, ale nie po obfitych deszczach
- Dwie osoby miały wyjść z koryta rzeki i oddalić się stamtąd - potwierdza Krzysztof Pawlik, rzecznik policji w Cieszynie. - Ustaliśmy właściciela pojazdu, który wskazał, że jego syn miał w tym dniu kierować autem i że był on widziany po zdarzeniu przez ojca.
Policja prowadzi teraz dochodzenie pod kątem wykroczenia drogowego.
Rzeka prawdopodobnie porwała auto, gdy kierowca pokonywał ją w miejscu tak zwanego brodu. To płytki, utwardzony odcinek, wykorzystywany do przeprawy. Jak mówi Pawlik, przejeżdżanie przez Bładnicę jest w tym miejscu dozwolone, zwłaszcza że po obu jej stronach są posesje. Jednak nie powinno się tego robić po długotrwałych czy obfitych deszczach, gdy nurt rzeki wzmaga się. W sierpniu zeszłego roku w tym samym miejscu w podobnych okolicznościach utonął 60-letni pasażer opla.
- Kierowca seata powinien powiadomić służby, że doszło do próby nieumiejętnego przejazdu, żebyśmy wiedzieli, że nikt nie ucierpiał. Jeśli jest pojazd w wodzie, my musimy domniemywać, że były tam także osoby i musimy podjąć czynności ratownicze - wyjaśnia Pawlik.
Przeprawa przez bród, która zakończyła się śmiercią i wyrokiem
30 sierpnia 2021 roku przez bród Bładnicy usiłował przejechać 43-letni kierowca opla movano z trzema osobami na pokładzie. Poziom wody w rzece również wtedy był wysoki. Dostawcze auto nie dotarło na drugi brzeg. - Wszyscy wysiedli. Trzy osoby bezpiecznie wróciły na brzeg. Silny nurt porwał czwartego z nich - 60-latka z województwa warmińsko-mazurskiego - mówił nam wtedy Krzysztof Pawlik.
Strażacy wyłowili mężczyznę dopiero z Wisły w Kiczycach. Ratownicy podjęli próbę reanimacji, ale ta zakończyła się niepowodzeniem.
43-latek był równocześnie brygadzistą swoich pasażerów, pracowali na pobliskim torowisku. W styczniu bieżącego roku Prokuratura Rejonowa w Cieszynie oskarżyła go o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz o to, że będąc odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i higienę pracy, naraził pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Groziło mu osiem lat więzienia.
Wyrok zapadł 12 kwietnia. Sąd Rejonowy w Cieszynie uznał 43-latka za winnego obu zarzucanych przestępstw i skazał go na karę jednego roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby wynoszący dwa lata, nakładając obowiązek informowania sądu o przebiegu okresu próby pisemnie co sześć miesięcy. Ponadto sąd orzekł wobec oskarżonego grzywnę: 200 stawek dziennych po 20 złotych, a także nawiązkę w wysokości 20 tysięcy złotych na rzecz następcy prawnego zmarłego pokrzywdzonego oraz obciążył go kosztami postępowania.
- Strony - prokurator i oskarżony - uznały ten wyrok za słuszny i nie domagały się sporządzenia jego pisemnego uzasadnienia - przekazał nam Jarosław Sablik, rzecznik Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OSP Bładnice