- Kilka godzin bił psa, kopał, deptał, trzymał na smyczy na plecach jak worek podduszając go, by na koniec zadać mu dwa ciosy nożem. Pies konał przez nieokreślony czas - opisuje prokurator. Obrońca: pies nie cierpiał, bo wszystko trwało jeden dzień.
Jeśli wyrok się uprawomocni, Łukasz N. spędzi w więzieniu w sumie pięć i pół roku. Pół roku dostał za uszkodzenie samochodu. Rok - za pobicie konkubiny. Cztery i pół roku - za zabicie psa Nero ze szczególnym okrucieństwem.
Choć Nero należał do pobitej kobiety, znał Łukasza N. - Ufał mu - podkreślał dzisiaj w sadzie rejonowym w Tychach oskarżyciel posiłkowy.
W procesie brali udział przedstawiciele dwóch organizacji zajmujących się prawami zwierząt: OTOZ i Fundacji Ocalenie. Mówili, że z tak brutalnym potraktowaniem zwierzęcia jeszcze się nie spotkali.
Zabił psa, bo rozstał się z kobietą
Prokurator Paweł Marcinkiewicz w mowie końcowej zaznaczył, że to "okrucieństwo było nietypowe". - Kilka godzin bił psa, kopał, deptał, trzymał na smyczy na plecach jak worek podduszając go, by na koniec zadać mu dwa ciosy nożem. Pies konał przez nieokreślony czas - opisuje.
Oskarżony przyznał się do winy. Ale...
- Był w ciężkim stanie psychicznym po tym jak rozstał się z partnerką i przestał widywać się z dziećmi. Myślał nawet o samobójstwie. Pies nie cierpiał, bo wszystko trwało jeden dzień - mówi Leszek Przybyłka, obrońca Łukasza N.
Jednak sędzia Agnieszka Żydek-Bortlik nie znalazła usprawiedliwienia dla Łukasza N. Tym bardziej, że był on już karany z ustawy o ochronie praw zwierząt, wyszedł warunkowo z więzienia i zabił Nero w okresie próbnym.
- Miał świadomość, że źle robi i mógł postąpić inaczej. Jest wielokrotnie karany i nie ma poszanowania dla prawa ani zasad społecznych - uzasadniała sędzia.
Poza więzieniem Łukasz N. został także obarczony karami finansowymi. Ma zapłacić dwa tysiące złotych nawiązki na rzecz konkubiny, sześć tysięcy na organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt.
Nie wolno mu posiadać zwierząt przez 15 lat. To maksymalny okres, jaki można orzec w polskim prawie.
Obrona już zapowiada apelację, bo "wyrok jest bardzo surowy".
Początkowo się nie przyznawał
- To był duży kundel, znał tego człowieka - mówiła o Nero Katarzyna Skrzypczyk, rzeczniczka bieruńskiej policji. - Mężczyzna był mocno nietrzeźwy - dodała.
32-latek z początku nie przyznawał się do czynu. - W końcu przyznał się i wskazał miejsce zakopania psa. Jednak nie wyjaśnił, dlaczego to zrobił - mówiła Skrzypczyk.
Policję powiadomiła właścicielka psa. Mieszkała z 32-latkiem. Opowiedziała policjantom, że dziesięć dni przed zabiciem psa, mężczyzna groził jej śmiercią i pobił ją. Ostatecznie, jak opisuje policja, "skumulował agresję" na psie kobiety i był wyjątkowo okrutny. Mężczyzna czekał na wyrok w areszcie.
Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja