W średniowieczne mury podziemnego muzeum w Częstochowie (woj. śląskie) przez prawie dwie godziny wsiąkała woda. Gdy pracownicy zauważyli zacieki, rzucili się do ratowania archeologicznych eksponatów. Większość uratowali. Wapienne ściany schną powoli, nie wiadomo, czy przetrwają. Woda lała się z kranu w publicznej toalecie. Jak przekazuje muzeum, z analizy monitoringu wynika, że odkręcili ją dwaj młodzi chłopcy.
Muzeum Częstochowskie mieści się w podziemiach Starego Rynku. Prezentowane są tam wapienne mury średniowiecznego ratusza, odkryte przez archeologów w 2013 roku oraz historyczno-archeologiczna wystawa multimedialna. Nad muzeum, w pawilonie na powierzchni znajdują się kawiarnia i toalety publiczne.
Obiekt został otwarty wiosną ubiegłego roku, po dwuletniej rewitalizacji, która objęła także płytę rynku i pochłonęła 27 milionów złotych. Teraz muzeum zostało zamknięte do odwołania. Trzeba je znowu remontować. Powód: zalanie wodą. Włodzimierz Tutaj, rzecznik częstochowskiego urzędu miasta w rozmowie z nami twierdzi, że to "akt wandalizmu", a muzeum pisze na swojej stronie o "chuligańskim wybryku".
Policja ustala, co się stało
Do zalania doszło 13 października. W środę 26 października o sprawie zawiadomiono policję, udostępniając nagrania z monitoringu z wewnętrznych i zewnętrznych kamer. Co nagrała kamera na zewnątrz pawilonu?
- Widać, jak dwóch małoletnich chłopców wchodzi do toalety publicznej (znajdującej się w pawilonie nad muzeum - red.), a po kilku minutach opuszcza ją. Po kolejnych kilku minutach widać, jak spod drzwi tej toalety wylewa się woda - mówi podkomisarz Sabina Chyra Giereś, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie. - Ustalić musimy w pierwszej kolejności, czy zdarzenie to ma związek z działaniem osób, czy też przyczyną jest awaria lub usterka techniczna - dodaje.
Chyra-Giereś zaznacza, że monitoring nie wskazuje jednoznacznie na winę dwóch chłopców. Z toalety korzystali także inni ludzie.
Policja ustala także, czy obiekt wpisany jest do rejestru zabytków, ponieważ ten fakt ma wpływ na kwalifikację prawną czynu (wykroczenie czy przestępstwo) oraz na wycenę strat.
Do podziemnego muzeum mogło się dostać trzy tysiące litrów wody
W muzeum przypuszczają, że woda lała się z tak zwanego kranu technicznego, pod którym nie ma umywalki. Służy pracownikom do sprzątania, napełniają pod nim wiadra. Urzędnicy szacują, że do muzeum mogło się dostać nawet trzy tysiące litrów wody.
- Niestety ta woda przesiąkała jakiś czas przez stropy i w kilku miejscach, po prawie dwóch godzinach zaczęły pojawiać się wycieki tutaj u nas, w przestrzeni muzealnej - mówi Katarzyna Ozimek, dyrektorka muzeum.
Na szczęście w tym czasie w podziemiach byli pracownicy muzeum. Gdy zauważyli wycieki, wszczęli alarm. Natychmiast zabrali się do ratowania historycznych i archeologicznych pamiątek. Udało im się wynieść większość eksponatów. Zniszczeniu uległa instalacja elektryczna.
Wapienne mury muszą schnąć powoli
Większą część wody przyjęły zabytkowe mury. Skutki zalania dopiero mogą się na nich pojawić. Trzeba je suszyć powoli. Jak wyjaśnia Ozimek, ekspert do spraw średniowiecznych budowli zakazał używania dmuchaw czy innych urządzeń do suszenia, bo mogłoby one spowodować nieodwracalne uszkodzenie wapiennych ścian i spoiwa łączącego kamienie.
- Te udostępniane od niedawna mury były przez setki lat pod ziemią. Miały zupełnie inne warunki. Najpierw były odkryte, potem znowu zakopane, aby ostatecznie odkryć i przygotować do wyeksponowania - wyjaśnia Ozimek.
Dużo czasu zajęło, by umożliwić zwiedzanie murów. Teraz ten proces będzie trzeba powtórzyć. Muzeum zamknięte jest do odwołania, prawdopodobnie co najmniej do końca roku. Decyzja o otwarciu zapadnie po ekspertyzach konserwatorskich, które ocenią, czy mury są stabilne, nie zagrażają bezpieczeństwu zwiedzających.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: monitoring muzuem