Rodzice z dziećmi przebiegli przez jezdnię w miejscu niedozwolonym. Przyłapali ich policjanci. Rodzice zarejestrowali komórką interwencję. Wideo stało się dowodem w sprawie, ale przeciwko nagrywającym. Zapadł prawomocny wyrok.
Sąd Okręgowy w Częstochowie ogłosił dzisiaj wyrok w sprawie Joanny B. i Roberta R., oskarżonych o naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie dwóch policjantów w celu zmuszenia ich do zaniechania czynności służbowej. Mieli ich szarpać, kopać i wulgarnie wyzywać.
- Sąd podtrzymał wyrok z pierwszej instancji. Uznał, że apelacja nie zasługiwała na uwzględnienie, że kara też jest należyta, nie znalazł żadnych błędów w postępowaniu - powiedział sędzia Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Sąd Rejonowy uznał, że nagranie, którego dokonali i które zaprezentowali jako dowód oskarżeni, jest zgodne z zeznaniami policjantów i świadków.
Obojgu oskarżonym wymierzył po dziesięć miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania społecznie nieodpłatnej pracy w wymiarze 30 godzin miesięcznie.
Mają także przeprosić pokrzywdzonych, czyli dwóch częstochowskich policjantów, poprzez umieszczenie stosownych przeprosin na stronie komendy policji, wpłacić po tysiąc złotych na rzecz pokrzywdzonych i pomocy postpenitencjarnej.
Wyrok jest już prawomocny.
Rzadko się zdarza tak prosty dowód
Rodzice nagrywali policyjną interwencję i film opublikowali potem w internecie. Został dowodem w sprawie.
- Rzadko się zdarza, żeby sąd dysponował takim prostym dowodem. Mamy nagranie, które mówi wszystko i nie ma powodów, by sąd dał wiarę oskarżonym - mówił sędzia Mateusz Matuszewski, ogłaszając wyrok pierwszej instancji w listopadzie zeszłego roku.
Podkreślał, że gdyby oskarżeni nie podważali zasadności interwencji, nie doszłoby do procesu, bo policjanci nie zamierzali ich karać, tylko pouczyć.
- To oskarżeni eskalowali konflikt, kpili sobie z policjantów. Podawali w wątpliwość nawet nie tyle samo popełnienie wykroczenia, co kompetencje funkcjonariuszy, trywializowali całe zdarzenie. Używali przemocy i gróźb. A policjanci byli bardzo spokojni, co sąd zdziwiło. Byli bardzo długo spokojni - zaznaczył sędzia Matuszewski.
W końcu - co również widać na nagraniu - gdy para nie stosowała się do próśb i poleceń, policjanci musieli użyć siły. Sędzia podkreślał wielokrotnie, że zadziałali legalnie, tak jak byli do tego uprawnieni, zatrzymując i konwojując oskarżonych do radiowozu.
Dodał, że postronni świadkowie, wskazywani przez obronę, nie wnieśli nic do sprawy. Jako nieistotny odrzucił argument, że po zatrzymaniu rodziców na ulicy pozostało dziecko bez opieki.
Powiedział: - Nie ma się co dziwić, że dziecko się popłakało. To nie jest powszechne zjawisko, że idziemy na spacer i kończymy na komendzie. Ale to nie policjanci sprokurowali tę sytuację, ale sami oskarżeni pozbawili się możliwości opieki nad dziećmi.
Od wyroku odwołali się tylko oskarżeni. Sąd drugiej instancji nie mógł więc, jak podgreśla Dominik Bogacz, podwyższyć kary.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne