Obezwładnił nożownika z Chorzowa. "Myślałem, że mi serce z klaty wyskoczy"

Doprowadzenie podejrzanego
Świadek opowiedział reporterowi TVN24 o zatrzymaniu nożownika
Źródło: TVN24
47-latek usłyszał zarzut zabójstwa 52-letniego obywatela Ukrainy w Chorzowie. Napastnik zaatakował nożem, został zatrzymany przez świadków. Do jednego z nich dotarł reporter TVN24. - Miałem przeświadczenie, że nie będę mógł jutro spojrzeć w lustro, jeśli odejdę - opowiadał pan Przemysław Banaś, który wytrącił nóż z ręki nożownika.

O postawieniu zarzutów napastnikowi poinformował w niedzielę Aleksander Duda z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

- 47-letni mężczyzna usłyszał w chorzowskiej prokuraturze zarzut zabójstwa w związku ze zdarzeniem, które miało miejsce w piątek w okolicach ronda przy ulicy Siemianowickiej w Chorzowie - powiedział prokurator Duda. - Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i nie składał wyjaśnień - dodał.

Przekazał również, że prokuratura wnioskowała o zastosowanie wobec podejrzanego tymczasowego aresztu na trzy miesiące.

- Sąd Rejonowy w Chorzowie podzielił stanowisko oraz argumentację prokuratora i zastosował wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Podejrzanemu za zabójstwo grozi kara od 10 do 30 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego pozbawienia wolności - przekazał później rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Napastnika obezwładnili świadkowie, z jednym z nich rozmawiał reporter TVN24
Źródło: TVNM24

Poprosił o plastikową rurkę

Chodzi o atak, do którego doszło w piątek przy ulicy Siemianowickiej. Napastnik został ujęty przez świadków zdarzenia.

Z dwoma z nich rozmawiał reporter TVN24 Jerzy Korczyński. Przemysław Banaś, pracuje w pobliskim ośrodku opiekuńczo-wychowawczym. Grał z młodzieżą w piłkę, kiedy usłyszał, że coś się dzieje na ulicy.

- Poprosiłem koleżankę, żeby popilnowała dzieci i podbiegłem zobaczyć, co się dzieje. Zobaczyłem, że ten sprawca stoi nad ofiarą. Ta ofiara jeszcze machała rękami, tryskała krew, widać było, że już kilka razy dostał. Leżał na ziemi, próbował się obronić, a sprawca chciał go znowu dźgnąć - relacjonował Przemysław Banaś.

Mężczyzna od dziecka ćwiczy sztuki walki (karate, kick boxing, boks), dlatego wiedział, co robić. - Wiedziałem, że jeżeli napastnik ma nóż, to nie podchodzimy do niego, trzymamy dystans (mniejszy niż - red.) półtora metra. Do tego dystansu potrzebowałem kija - opisywał.

Zauważył furgonetkę budowlaną, krzyknął do stojących przy niej mężczyzn, by dali mu rurkę PCV. Kiedy spojrzał napastnikowi w twarz, zobaczył "amok". - On nie reagował, cały czas był zdeterminowany, miał mnóstwo agresji w stosunku do tego leżącego - dodał.

Pan Przemysław mówił, że nie był pewien, czy napastnik nie dźgnie kolejnej osoby. A wiedział, że o tej godzinie młodzież może wychodzić z ośrodka, w którym pracuje.

- Nagle zobaczyłem, że wymierzył nożem w moim kierunku. Do momentu, kiedy nie miałem tej rurki w ręce, to się bardzo bałem o swoje życie, myślałem, że mi serce z klaty wyskoczy. Bałem się tak bardzo, jak wszyscy, którzy tutaj byli. Miałem jednak takie przeświadczenie, że nie będę mógł jutro spojrzeć sobie w lustro, jak będę się golił, jeśli odejdę - powiedział.

Poszkodowany leżał we krwi

Drugi z wychowawców, Sebastian Wróbel, skupił się na pomocy poszkodowanemu.

- Widziałem, że Przemek już tu zaczął działać z napastnikiem. Wiedząc i znając Przemka, jak potrafi zadziałać, wiedziałem, że to będzie skuteczne i nie skupiłem się na tym, żeby do niego dołączyć, tylko aby pomóc poszkodowanej osobie, która leżała cała we krwi - mówił w rozmowie z reporterem TVN24.

Pan Sebastian starał się zatamować krwawienie, a kiedy 52-latek przestał oddychać, zaczął reanimację. Pomógł mu policjant, który przyjechał na miejsce. Na zmianę reanimowali rannego mężczyznę do czasu przyjazdu karetki pogotowia. Niestety poszkodowanego nie udało się uratować.

"Wszyscy go znaliśmy, nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii"
Źródło: TVN24

Świadkowie o napastniku: wszyscy go znaliśmy

Pan Przemysław i pan Sebastian przyznają, że znali z widzenia podejrzanego o zabójstwo 47-latka.

- Ja pracuję w domu dziecka około 20 lat Od około 10 lat on tutaj się kręci, kojarzyłem go. Odbierałem go zawsze jako osobę raczej potrzebującą pomocy, raczej zagubioną, raczej wykluczoną społecznie niż napastnika - stwierdził pan Przemysław.

- Wszyscy go znaliśmy, nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii. Czy można mu było pomóc? Myślę, że na pewno można było pomóc. Trzeba na przyszłość znaleźć tę dziurę w całym systemie, którą trzeba uleczyć, żeby do takich sytuacji nie dochodziło - dodał pan Sebastian.

Nóż zabrał z pobliskiego sklepu

Po obezwładnieniu przez świadków na miejscu pojawiła się policja, która zatrzymała 47-latka. Rannego mężczyzny, mimo kilkudziesięciominutowej reanimacji, nie udało się uratować. Ofiara to 52-letni obywatel Ukrainy.

Jak podała policja, napastnik to mężczyzna w kryzysie bezdomności. - Ludzie dawali mu jedzenie i nie zwracali uwagi na to, że on tam gdzieś coś krzyknie, bo to było bardziej w powietrze niż personalnie - mówił jeden z mieszkańców.

Według relacji jednej z kobiet mężczyzna miał zabrać nóż z pobliskiego sklepu i wybiec z nim w kierunku ofiary. Motyw ataku nie jest znany.

ch
Atak nożownika w Chorzowie. Mężczyzna został zatrzymany (wideo z 23.08.2025)
Źródło: TVN24
Czytaj także: