Janusz Szymik pierwszy raz został skrzywdzony przez księdza Jana W., ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, gdy miał 12 lat i był ministrantem. Jan W. w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim i poniósł karę. Pokrzywdzony domaga się ukarania duchownych, którzy jego zdaniem tuszowali przestępstwo. - Chcieli mi zabrać traumę, że jej nie odczuwam, że pedofilia sprawiała mi przyjemność. To dla mnie niepojęte - mówił Szymik po pierwszej rozprawie przeciw diecezji bielsko-żywieckiej. Proces ruszył w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej, Szymik żąda trzech milionów złotych odszkodowania.
17 lutego w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej ruszył proces, który diecezji bielsko-żywieckiej wytoczył Janusz Szymik, w dzieciństwie wykorzystywany seksualnie przez ks. Jana W. Szymik domaga się zadośćuczynienia w wysokości trzech milionów złotych.
Mężczyzna był obecny na sali rozpraw. Jak mówił reporterowi TVN24, jego krzywdy są niepoliczalne, koszty psychiczne ogromne. Chciał dialogu z kurią, ale się nie udało. Nie szuka zemsty, tylko sprawiedliwości. Chce też dodać odwagi innym skrzywdzonym przez duchownych.
Przed rozprawą w rozmowie z reporterem TVN24 odniósł się do wniosku mecenas kurii Anny Englert, skierowanego do sądu w odpowiedzi na pozew Szymika. Mecenas zwróciła się między innymi o to, by sąd zbadał, jaką orientację seksualną ma poszkodowany przed laty mężczyzna i czy intymne relacje z księdzem Janem W. mogły przynosić ofierze "między innymi korzyści materialne".
- To jakaś hipokryzja, jakaś sprzeczność - mówił Szymik, przypominając, że wcześniej biskup pomocniczy bielsko-żywiecki Piotr Greger prosił go z kościelnej ambony w Międzybrodziu Bialskim o przebaczenie. - Bardzo mnie to boli, że osoby duchowne, że hierarchia tak postępuje, że chcą zabrać ofierze nawet traumę, że jej nie odczuwam, że ta pedofila sprawiała mi przyjemność, że czerpałem z tego korzyści. To jest dla mnie niepojęte - mówił.
Kuria potem za to przeprosiła. Mecenas Anna Englert obecna była na czwartkowej rozprawie.
Mediacją mogłaby być objęta tylko wysokość zadośćuczynienia
Sędzia Marzena Buszka pytała strony o możliwość mediacji. Pełnomocnik Szymika mecenas Artur Nowak dopuścił taką ewentualność, ale zastrzegł, że objęta nimi mogłaby zostać jedynie wysokość kwoty zadośćuczynienia, a nie samo finansowe naprawienie krzywdy.
Mecenas Anna Englert w imieniu diecezji wskazała, że jest na to zbyt wcześnie. Wskazywała m.in., że ks. Jan W., który miał się dopuścić wykorzystywania, w latach 1988-1989 był duchownym archidiecezji krakowskiej. Diecezja bielsko-żywiecka powstała w 1992 r. Nie wykluczyła zarazem przystąpienia do mediacji po wydaniu przez sąd wyroku wstępnego, który przesądzi zasadę odpowiedzialności.
Mecenas Nowak wnioskował o przesłuchanie w tej sprawie m.in. emerytowanego biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego. Chodzi o ustalenie tego, od kiedy wiedział on o nadużyciach ks. Jana W. wobec Szymika i co zrobił z tą sprawą. Mecenas twierdził bowiem, że W. miał mówić, iż już w 1993 r. uzyskał deklarację od hierarchy, że jeśli "będzie cicho, to nic się nie stanie”.
Sędzia Buszka wyznaczyła terminy kolejnych rozpraw. Odbędą się 6 i 8 września. Na pierwszym terminie przesłuchani zostaną m.in. biskup Tadeusz Rakoczy i żona Szymika, a na drugim m.in. ksiądz Jan W.
Był ministrantem
Do przestępstwa doszło, gdy Szymik był ministrantem. Po raz pierwszy został skrzywdzony przez ks. Jana W., ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, gdy miał 12 lat. Duchowny w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim. Miało dojść do kilku kontaktów. Został za to ukarany.
Interwencje u biskupa Rakoczego i kardynała Dziwisza
Portal onet.pl we wrześniu 2021 roku opublikował teksty, w których Szymik opowiadał o przypadkach wykorzystywania seksualnego przez ks. Jana W. chłopców, w tym również i jego. Wspominał, że udał się w tej sprawie do ówczesnego ordynariusza bielsko-żywieckiego bp. Tadeusza Rakoczego, przekazał mu spisane wspomnienia z lat 1984-1989 i poprosił o interwencję, która nie nastąpiła.
Wobec braku działań Szymik opowiedział o wszystkim księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu, który wspominał potem, że wręczył osobiście metropolicie krakowskiemu kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi list z opisem konkretnych przypadków księży dopuszczających się molestowania nieletnich, w tym Jana W.
Dziwisz wydał oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie wobec ogromnej krzywdy, która została wyrządzona Szymikowi. Zaznaczył zarazem, że nie przypomina sobie, by otrzymał dokumenty w tej sprawie.
Szymik skierował list do papieża Franciszka, w którym prosił o powołanie niezależnej komisji i jak najszybsze wyjaśnienie jego sprawy, a także o ukaranie hierarchów: biskupa Rakoczego i kardynała Dziwisza, którzy nie podjęli działań.
Odmówili śledztwa przeciwko duchownym
W październiku 2020 r. zakończył się etap diecezjalny dochodzeń w sprawie zasygnalizowanych zaniedbań biskupa Rakoczego. Pod koniec maja 2021 roku Archidiecezja Krakowska zakomunikowała, że Stolica Apostolska – w następstwie formalnych zgłoszeń – przeprowadziła postępowanie dotyczące sygnalizowanych zaniedbań biskupa. Podjęto wobec niego decyzję m.in. o zakazie uczestniczenia w jakichkolwiek celebracjach lub spotkaniach publicznych. Otrzymał "nakaz prowadzenia życia w duchu pokuty i modlitwy". Po tej decyzji Watykanu, w czerwcu ub. r., ofiara księdza W. złożyła pozew w bielskim sądzie.
W marcu ubiegłego roku Państwowa Komisja ds. Pedofilii skierowała do prokuratury zawiadomienie w sprawie sześciu duchownych, którzy mieli nie poinformować organów ścigania o molestowaniu dzieci przez podległe im osoby.
Śledczy odmówili wszczęcia postępowania przygotowawczego, gdyż nie było znamion czynu zabronionego. W uzasadnieniu wskazano, iż w momencie, gdy hierarchowie mieli otrzymać informacje o wykorzystywaniu Janusza Szymika, nie istniał jeszcze obowiązek zawiadomienia o tym organów ścigania. Onet wskazywał, że poszkodowany informował o wszystkim w 1993 r., a potem w 2007, 2012 i 2014 r. Obowiązek denuncjacji pedofilii został wprowadzony w lipcu 2017 r. Duchowni mieli też wiedzieć, że Szymik złożył zawiadomienie do prokuratury. W takiej sytuacji obowiązek denuncjacji nie istnieje.
Zażalenie od postanowienia prokuratury złożyła państwowa komisja. Żywiecki sąd rejonowy rozpatrzy je 28 lutego.
Źródło: TVN24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24