Policjanci nie mówią na razie, z jaką prędkością jechał 36-latek, który we wtorkowy wieczór potrącił na pasach dwie kobiety. Jedna zmarła na miejscu, druga w szpitalu. - 90 km/h jechał jak nic - powiedział TVN24 świadek wypadku.
Trwa ustalanie przyczyn śmiertelnego wypadku, do którego doszło w Dąbrowie Górniczej na ulicy Legionów Polskich, tuż za skrzyżowaniem z ul. św. Barbary w Dąbrowie Górniczej.
Kilka metrów od miejsca modlitwy
Przed godz. 21 we wtorek w dwie kobiety, które - według wstępnych ustaleń policji - znajdowały się na oznakowanym przejściu dla pieszych uderzył dostawczy renault.
- Wracały z modlitwy w zborze Świadków Jehowy - mówi Mariusz Miszczyk, rzecznik dąbrowskiej policji. Zbór znajduje się na rogu ul. Legionów i św. Barbary, kilka metrów od miejsca wczorajszej tragedii.
Kierowca renault jechał w tym samym kierunku, co szły piesze, z Będzina do centrum Dąbrowy. Potrącił kobiety lewym bokiem auta.
64-latka zmarła na miejscu mimo podjętej reanimacji. 59-latkę w ciężkim przewieziono do szpitala w Sosnowcu. Niestety, nie udało jej się uratować. Śmierć stwierdzono w tym samym dniu.
Spieszył się na zielone światło?
36-letni kierowca renault był trzeźwy. Pobrano mu krew do badań pod kątem zażycia narkotyków.
- Nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego nie zauważył pieszych - informują policjanci. Na razie nie podają, ile na liczniku miał renault. Będzie to dzisiaj ustalać na miejscu biegły.
- Usłyszeliśmy duży huk - opowiedział dziennikarzowi TVN 24 Łukasz Zarychta, świadek wypadku, który znajdował się na stacji na wysokości feralnego przejścia. - Wyszliśmy z kolegą z ciekawości, zobaczyć co się stało, spytaliśmy, czy trzeba pomóc. Obie kobiety jeszcze żyły. Rozmawiałem z kierowcą renault. To on dzwonił po karetkę. Był w szoku. Nie był w stanie stwierdzić, na którym przejściu potrącił te kobiety. 90 km/godz. jechał jak nic. Na pewno nie było to 50 na godz.
Miszczyk: - Legionów to ruchliwa ulica. Ale to przejście za skrzyżowaniem, na którym doszło do wypadku, jest doświetlone, ma wysepkę wyłączoną z ruchu na środku. Jadąc od Będzina trzeba wjechać w dołek, ale samo przejście jest już na górce, widoczne. Była szarówka, ale nie padało. Będą rozważane różne możliwości, dlaczego nie zauważył pieszych. 50 m za tym przejściem jest przejście z sygnalizacją świetlną. Może skupił się na tych światłach, żeby zdążyć je przejechać jeszcze na zielonym albo chociaż na żółtym. Chociaż na tej ulicy powinien ściągać nogę z gazu. Jego ograniczenie do 50 km/ godz. I już raz na Legionów, też na przejściu doszło do tragicznego potrącenia.
Ludzie: strach tu chodzić
Mieszkańcy Dąbrowy z okolicy śmiertelnego wypadku powiedzieli TVN24, że tylko dzięki obecnej tam ekipie telewizyjnej mogli dzisiaj bezpiecznie i szybko przejść po pasach na Legionów. - To cud, że zginęło tutaj tak mało osób. Kierowcy nie zatrzymują się przez pasami. Może dzięki wam coś się tutaj zmieni? - ma nadzieję Aneta Winter.
Inna mieszkanka z kolei - Danuta Żuber powiedziała, że na tym samym przejściu zostały potrącone dwie niepełnosprawne kobiety.
Dąbrowianie liczą na to, że zainstalowane zostaną chociaż światła ostrzegawcze, bo w okolicy są plac zabaw, przedszkole, liceum, szpital. - Trzy tygodnie temu dopiero odświeżyli pasy na wniosek mieszkańców. Nie było ich widać - mówi pani Danuta.
Policjanci zabezpieczają nagranie z monitoringu. Śledztwo prowadzi prokuratura. - Sprawca na razie nie został przesłuchany. Jego stan emocjonalny na to nie pozwala - wyjaśniła Aleksandra Nowara, rzeczniczka śląskiej policji.
Do tragicznego wypadku doszło na ul. Legionów Polskich w Dąbrowie Górniczej:
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice