Przekroczyli pole minowe, zostali brutalnie przesłuchani przez pograniczników i wzięci jako zakładnicy. Przez piekło, którego doświadczają miliony uchodźców na całym świecie, przeszli ci, którzy decydują o ich losach. Nie opuszczając luksusowego kurortu Davos, były premier Portugalii i sekretarz generalny ONZ mogli na własnej skórze poczuć, jak to jest być uchodźcą.
Krótki spacer z eleganckich korytarzy Światowego Centrum Ekonomicznego wystarczył, by politycy i wielcy tego świata znaleźli się w zupełnie innej rzeczywistości strachu, biedy i niebezpieczeństwa, czyli tego, czego na codzień doświadczają miliony uchodźców politycznych na świecie. Ich losu spróbował m.in. Antonio Guterres, były premier Portugalii i Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców, a także sekretarz generalny ONZ Ban Ki-Moon.
Politycy wzięli udział w specjalnie zorganizowanym "Rajdzie Uchodźcy". Przedsięwzięcie zostało przygotowane przez ONZ i inne organizacje humanitarne oraz samych uchodźców.
W skórze uchodźcy
Godzinny "rajd" pozwala wczuć się w skórę politycznego zbiega - poczynając od ucieczki z domu, przedarcie się przez pole minowe, pertraktacje z uzbrojonymi po zęby strażnikami granicznymi aż po życie codzienne w obozie uchodźców.
Jak powiedział po rajdzie Guterres, zdecydował się na udział w akcji, żeby przypomnieć światu o najbardziej potrzebujących. - To ważne, żeby zrozumieć, że żyjemy w świecie humanitarnych katastrof. Coraz więcej ludzi cierpi z powodu zmian klimatu, kataklizmów i kryzysu ekonomicznego. Musimy o tym pamiętać - przekonywał.
Źródło: Reuters