Trzyletni Mikołaj to wyjątkowo kulturalny uciekinier. Nie dość, że uciekając nie zapomniał odstawić taboretu (dzięki któremu wspiął się do zasuwy w drzwiach) na miejsce, to kiedy już "wpadł w ręce" policji - bardzo chętnie wskazał funkcjonariuszom drogę do swojego domu. Zrobił, co miał do zrobienia, więc nie było sensu dłużej zostawać na gigancie - tym bardziej, że mama w końcu mogłaby się zacząć niepokoić...
Niegrzeczny, ale za to jaki samodzielny
Młody Mikołaj - bo tak ma na imię lotniskowy uciekinier - skrzętnie zaplanował swoją podróż. Na lotnisku był kilka dni wcześniej, dzięki czemu nie zdążył jeszcze zapomnieć, w którą stronę trzeba jechać i w jaki autobus wsiąść. Trafił bez problemu, ale - czego już nie przewidział - patrząc na startujące samoloty, wzbudził spore zainteresowanie pozostałych gapiów. W końcu trzylatkiem zainteresowali się policjanci. Mikołaj od razu "poszedł na współpracę" i grzecznie wskazał, gdzie trzeba go odwieźć.
Dlaczego uciekł? - Bo niegrzeczny jestem - przyznaje Mikołaj z rozbrajającą szczerością. Mama Lidia załamuje ręce i przyznaje, że czasem brakuje jej już pomysłów, jak utemperować pomysłowość swojego syna. Cieszy się jednak, że "gigant" trzylatka trwał zaledwie parę godzin.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24