W 2005 r. syn prezydenta Francji Jean Sarkozy miał wjechać swoim skuterem w tył samochodu i uciec z miejsca wypadku. "Miał", bo sąd uznał, że nie wjechał i skazał nie syna prezydenta, a właściciela pechowego samochodu.
Według Francuza, który wniósł pozew przeciwko młodemu Sarkozy'emu, jadąc na skuterze, miał on wjechać w tył samochodu BMW, a następnie, "pokazując obraźliwy gest", odjechać z miejsca incydentu. Podczas przesłuchania na policji nie przyznał się do udziału w kolizji.
Sąd podzielił jego wersję i uznał, że 22-letni Sarkozy "nie jest winien czynów, które mu się zarzuca". Skazał za to właściciela samochodu, stronę cywilną w procesie, na wypłacenie mu dwóch tysięcy euro za "uporczywe prześladowanie".
W zasadzie nikt Jeana nie rozpoznał
Eksperci uznali, że z uwagi na stan BMW po kolizji automobilista nie mógł, jak utrzymywał, doznać szoku.
37-letni Hamed Bellouti podał w sądzie dwie cyfry z numeru rejestracyjnego pojazdu, lecz nie rozpoznał osoby prowadzącej skuter, bo nosiła kask. Twierdził, że dopiero po wniesieniu skargi dowiedział się nazwiska właściciela dwuśladu.
Syn idzie w ślady ojca
22-letni Jean, student prawa, poszedł w ślady ojca i zaangażował się w politykę. Pełni funkcję przewodniczącego Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) w radzie generalnej departamentu Hauts-de-Seine. Przewodzi także lokalnej UMP w Neuilly-sur-Seine, gdzie Nicolas Sarkozy przez prawie 20 lat był merem.
Jean jest synem prezydenta Francji z pierwszego małżeństwa. We wrześniu ożenił się z Jessicą Sebaoun-Darty, należącą do grona spadkobierców czołowej francuskiej sieci sklepów ze sprzętem elektronicznym.
Źródło: PAP