Batalia, polegająca na obrzucaniu się tonami cytrusów, budzi coraz więcej zastrzeżeń. Uczestnikom zarzuca się brutalność i agresję. W tym roku rannych zostało 113 osób. Coraz częściej "wojownikom" wyrzuca się również marnotrawstwo.
Poturbowanym uczestnikom zabawy oraz obserwującym ją turystom, którzy także ucierpieli trafieni owocami, pomocy udzielano w specjalnym punktach medycznych.
Na "pomarańczową bitwę" w ostatnią niedzielę karnawału przybyło 60 tysięcy ludzi. To mniej niż w ubiegłych latach. Prawdopodobnie turystów głównie zniechęciła deszczowa pogoda. Nie bez znaczenia jest też obowiązkowa opłata dla wszystkich uczestników zabawy spoza miasta. Jej wysokość to 6 euro od osoby.
"Bitwa na pomarańcze" związana jest ze średniowieczną legendą. Głosi ona, że w XII wieku młoda dziewczyna z Ivrei, córka młynarza, odrzuciła zaloty bogatego despoty. Oprócz tego pozbawiła go życia odcinając mu głowę. W ten sposób uwolniła miasto od jego tyranii. Pomarańcze są symbolem głowy despoty.
Przez lata legenda ewoluowała i tak od 1930 roku dziewczęta obrzucają cytrusami chłopców, by zwrócić ich uwagę.
Źródło: PAP, Reuters, IAR, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters