Cofanie na autostradzie to "głupotka" - ocenia manewr Sławomira Nitrasa Jan Dziedziczak z PiS. Z kolei europoseł PO Tadeusz Zwiefka podkreśla, że dokument, którym Nitras "wykręcił" się od płacenia mandatu... wcale do tego nie uprawnia.
W piątek po południu w okolicy bawarskiej miejscowości Trogen policja skontrolowała samochód, który jechał autostradą do tyłu. Okazało się, że to świeżo upieczony europoseł PO Sławomir Nitras. Mandatu nie zapłacił, bo pokazał policjantom - jak sam relacjonuje - paszport dyplomatyczny.
- Europosłowie nie mają paszportów dyplomatycznych, bo Unia nie jest krajem. Mają jedynie dokument, który nazywa się laissez-passer - tłumaczy starszy stażem eurodeputowany PO Tadeusz Zwiefka. Jak precyzuje, nie zwalnia on jednak od płacenia mandatów. - On potwierdza jedynie immunitety w zakresie obowiązków wykonywanych przez europosła w ramach jego pracy - tłumaczy.
Niemieccy policjanci jednak albo o tym nie wiedzieli, albo okazali się wyjątkowo wyrozumiali.
"Głupotka"
Wyrozumiali są także przeciwnicy polityczni. - To taka głupotka - komentuje jazdę pod prąd Jan Dziedziczak z PiS. Jednocześnie jednak przypomina, że kiedy kilka miesięcy temu Jacek Kurski popisał się innym nietypowym drogowym manewrem, PO potraktowała to znacznie poważniej. - Zabawne jest to, co mówili politycy PO jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy sprawa dotyczyła innego polityka spoza ich partii - stwierdził Dziedziczak.
Politykowi PiS chodzi zapewne o wyczyn Jacka Kurskiego, który w listopadzie 2008 r. podczepił się pod konwój przewożący zatrzymanych przez CBA gangsterów z Trójmiasta i z dużą prędkością przejechał z nim kilkadziesiąt kilometrów. Gdy funkcjonariusze zauważyli, że od pewnego czasu jedzie za nimi samochód, z obawy, że może dojść do próby odbicia przestępców, zatrzymali samochód posła. Później Kurski tłumaczył, że spieszył się na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, ale polityczni przeciwnicy nie zostawili na nim suchej nitki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24