Bruce Lee przewróciłby się w grobie. O tym, że tradycja biegania po ścianach jest w Chinach wyjątkowo silna, wie każdy, kto zachwycał się seriami filmów kung-fu z Hong Kongu, które zalegały na półkach polskich wypożyczalni w kategorii karate. Teraz po murach biega już młode pokolenie Chińczyków, ale nie poczuwa się do dokonań przodków. Nie, oni uprawiają parkour.
Parkour staje się jednym z najpopularniejszych sportów wśród chińskiej młodzieży miejskiej. W jednym klubie trenuje zazwyczaj kilkuset młodych ludzi. I choć oni zachwyceni są francuską modą, to starsze pokolenie nie ma wątpliwości, że takie cuda widziało już wcześniej.
Shaolin-parkour?
- To wygląda jak kung-fu z klasztoru Shaolin. Daje mnóstwo nadziei, jest bardzo, bardzo fajne - powiedziała 61-letnia Wu Suhui, która nigdy wcześniej nie widziała chłopców uprawiających parkour.
24-letni trener Zhang Tianlin tłumaczy, że nowy sport świetnie robi nie tylko mięśniom, ale też umysłowi. - To bardzo relaksujące i odstresowaujące zajęcie - uważa. - To jest też sposób na zbliżenie się do natury. Bardzo ekologiczny - kiedy możesz biec, wtedy biegniesz. Nie musisz wsiadać do autobusu - dodaje młody adept parkouru Yao Ying.
Z francuskiej armii
Francuskie korzenie biegania po ścianach budynków sięgają I wojny światowej, kiedy to oficer marynarki Georges Hebert wprowadził do treningu wojskowego proste ćwiczenia oparte na bieganiu, skakaniu, wspinaniu się po budynkach. W 1987 jego metodę zastosowała grupa gimnastyków pod Paryżem i stamtąd parkour wyszedł na świat.
Kiedy po ścianach zaczynali biegać adepci chińskiego kung-fu, nie wie chyba nikt.
Źródło: Reuters