W niedzielnej "Kawie na ławę" politycy jak zwykle starli się ostro, ale nie dało się też nie dostrzec, że jednocześnie byli w szampańskich humorach, sypali żartami jak z rękawa i nabijali się z siebie bezlitośnie. Największą radość wzbudziła tusza "Rysia" Kalisza, nazwisko "Adasia" Szejnfelda oraz autoironia "Gienia" Kłopotka. Prym wśród żartownisiów wiódł Jacek Kurski.
"Kawa na ławę" zaczęła się poważnie, a nawet ostro - od sporu Ryszarda Kalisza z Adamem Szejnfeldem o zasługi Lewicy na polu negocjacji Polski z Unią Europejską i wstąpienia naszego kraju do Wspólnoty. Z ust spokojnego zwykle Adama Szejnfelda padło nawet słowo "cholera".
Potem było już o wiele luźniej. Jacek Kurski żałował, że na filmach przygotowanych z okazji objęcia przez Polskę prezydencji zabrakło pamiętnego momentu, gdy Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller wyrywają sobie sznurek od wciąganej na maszt unijnej flagi. Później poseł PiS rozkręcił się już na dobre.
Jacku, nie wiesz, jakie ma wzięcie Rysiu u pań Eugeniusz Kłopotek
"Rysiu ma wzięcie u pań"
Najpierw naśmiewał się z tuszy Ryszarda Kalisza, mówiąc: Lubię siedzieć przy tobie, bo każdy, kto siedzi przy tobie, jest szczupły. - Trochę kultury osobistej - odparował Kalisz. Na te słowa włączył się Eugeniusz Kłopotek: - Jacku, nie wiesz, jakie ma wzięcie Rysiu u pań.
Kurski naśmiewał się również z nazwiska Adama Szejnfelda, w związku z czym poseł PO postanowił etymologię nazwy wyjaśnić: - Ja jestem zadowolony ze swojego nazwiska, ono jest piękne, ładne. Zresztą w tłumaczeniu oznacza "piękne pole", więc brzmi sympatycznie, a nawet można powiedzieć "po polsku", bo my w Polsce lubimy piękne pola, wieś - uznał.
Sam Eugeniusz Kłopotek wykazał się natomiast niemałą dozą autoironii, zgłaszając "pewną wątpliwość" i przyznał rozbrajająco: - Nie byłbym sobą, gdybym żadnej wątpliwości nie miał.
Ten komentarz również wywołał gromki śmiech zaproszonych gości i prowadzącego.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn