Strach się bać? Obserwacje naukowców sugerują, że nie zawsze. Badania dowodzą, że odczuwanie strachu w bezpiecznym środowisku, na przykład podczas oglądania horroru, może mieć pozytywny wpływ na nasz organizm. "Im bardziej przerażająco, tym lepiej" - przekonuje socjolożka Margee Kerr, jednocześnie przestrzegając: pamiętajmy, że nie każdy lubi się bać. Wpływa na to wiele czynników.
Eliot Bessette, niezależny naukowiec, który na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley obronił pracę doktorską na temat strachu w horrorach i nawiedzonych domach, wyjaśniając w wywiadzie dla portalu Global News, dlaczego niektórzy ludzie czerpią przyjemność z odczuwania kontrolowanego strachu, powoływał się na Arystotelesa, który przekonywał, że "celem przeżywania tragedii jest katharsis". Bessette twierdzi, że lubimy oglądać horrory, bo zapewniają nam one przeżywanie silnych emocji.
Badanie strachu w podziemnym laboratorium
Zaskoczenie lub strach zwiększają nie tylko poziom adrenaliny w organizmie, ale i substancji chemicznych, które zapewniają organizmowi energię i gotowość do działania. Zdaniem Margee Kerr, socjolożki z Uniwersytetu Pittsburskiego, to dobry refleks w stresowych sytuacjach pozwolił ludzkości przetrwać tysiąclecia. Kerr spędziła ponad dekadę na badaniu, co sprawia, że część ludzi czerpie przyjemność z oglądania horrorów czy czytania wiadomości o makabrycznych doniesieniach.
Aby dowiedzieć się, co sprawia, że w określonych sytuacjach strach może być czymś pożądanym, wspólnie z neurobiologiem i kognitywistą Gregiem Sieglem z Uniwersytetu Pittsburskiego stworzyła laboratorium w piwnicy budynku w okolicach Pittsburgha: pełne przerażających świateł, nagłych dźwięków i animowanych postaci. Zwiedzający je śmiałkowie w ciągu 35 minut byli między innymi dotykani, krępowani i "wystawieni na działanie elektryczności". W badaniu wzięły udział 262 osoby, które przed wejściem do laboratorium wypełniły ankietę dotyczącą swoich oczekiwań oraz samopoczucia.
Strach niczym wysiłek fizyczny
Zebrane dane EEG pokazały, że większość uczestników badania po opuszczeniu laboratorium była w lepszym nastroju niż przed rozpoczęciem badania. "Im bardziej przerażająco, tym lepiej" - odnotowała w tekście opublikowanym przez portal "The Conversation". Jak wyjaśniła, intensywne i przerażające czynności, przynajmniej w kontrolowanym środowisku, mogą do pewnego stopnia "wyłączyć" mózg, a to z kolei prowadzi do lepszego samopoczucia. "Nasze odkrycia sugerują, że przejście przez tego rodzaju ekstremalnie przerażające miejsce zapewnia korzyści podobne do biegu na pięć kilometrów lub pokonania trudnej ściany wspinaczkowej" - dodała.
Według Kerr jest jeszcze jeden powód, dla którego potrafimy docenić dreszczyk strachu. Przekonuje, że czynności takie, jak oglądanie horrorów, pozwalają nam mierzyć się z egzystencjalnymi lękami dotyczącymi na przykład tego, dlaczego złe rzeczy dzieją się bez powodu. Oglądanie horroru może służyć też budowaniu większej samoświadomości i odporności. "To okazja do przeżycia strachu na własnych warunkach, w środowisku, w którym możemy bezpiecznie przekraczać nasze granice. Nie zajmujemy się walką o przetrwanie, możemy więc obserwować swoje reakcje i zmiany w ciele, uzyskując lepszy wgląd w siebie".
Nie każdy lubi się bać
Kerr przestrzega jednak, by nie zachęcać do oglądania horrorów czy wizyt w gabinetach strachu przyjaciół, którym to nie sprawia przyjemności. "Bez względu na potencjalne korzyści, horrory i inne przerażające rozrywki nie są dla wszystkich" - przekonuje. To, czy lubimy się bać, zależy m.in. od genów, wychowania i osobistych doświadczeń. Dodaje też: "Niezależnie od upodobań (lub ich braku) do wszystkich rzeczy związanych z horrorami lub dreszczem strachu, ciekawość i otwartość na przygody może przynieść korzyści każdemu".
Źródło: The Conversation, Global News
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock