Ostry makijaż, krótkie spódnice i buty balerinki - od 1 maja we wszystkim tym nie będzie można chodzić w Rosji w miejscach publicznych. Takie restrykcje mają nakładać nowe przepisy o "regułach zachowania się w miejscach publicznych" - doniosła piątkowa "Rzeczpospolita". Okazuje się jednak, że takie prawo nie zostało przyjęte, a cała historia to żart internautów.
W piątek "Rzeczpospolita" napisała, że projekt ustawy w październiku przyjął ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Nowe prawo miało wejść w życie 1 maja i zakładało, że Rosjanie będą musieli ubierać się "czysto i schludnie" oraz nie będą mogli zakładać ubrań z napisami "nawołującymi do ekstremizmu i siejącymi niezgodę".
Mandat za zbyt krótką spódnicę
Przepisy miałyby najbardziej dotknąć kobiet. Gdyby weszły w życie, panie musiałyby pożegnać się z wieloma kosmetykami, bo ostry makijaż w miejscach publicznych byłby niedozwolony, a także schować spodnie z niską talią, tzw. biodrówki, krótkie spódnice (krótsze niż 40 cm), oraz wydekoltowane bluzki. Przepis nie obowiązywałby jednak kobiet z dużym biustem.
Co ciekawe, panie pożegnać musiałyby się nawet z popularnymi balerinkami, klapkami, a także sandałami które odkrywają równocześnie stopy i palce.
Za łamanie przepisów miały grozić mandaty - od 500 do nawet czterech tysięcy dolarów.
Rosjanie oburzeni
Wszyscy, zarówno miłośniczki, jak i miłośnicy krótkich spódnic mogą jednak odetchnąć z ulgą. Okazuje się, że rosyjski prezydent nie podpisał żadnej ustawy na temat wytycznych co do ubioru, a kuriozalne przepisy to tylko żart internautów. W ten sposób chcieli zakpić z arcybiskupa Wsiewołoda Czaplina, który ubolewał, że "kobieta nie może przychodzić ubrana do biura jak prostytutka", i stworzyli artykuł o nowym, absurdalnym prawie.
W tekst, mimo iż był żartem, uwierzyło wiele Rosjan. Artykuł wywołał wiele protestów i po raz kolejny podniósł dyskusję o prawach człowieka.
Źródło: Rzeczpospolita, tvn24.pl