Kupują po kilka par butów sportowych miesięcznie, choć niektórych z nich nawet nie zakładają na nogi. Potrafią wydać fortunę na te najbardziej oryginalne i najtrudniej dostępne, choć nie gardzą również klasykami. Buty nie mają przed nimi żadnych tajemnic. Witajcie w świecie sneakerheadów.
Jest ciepły letni poranek. Przed jednym ze sklepów w Warszawie, na długo przed jego otwarciem, ustawiła się długa kolejka osób, podobna do tych, które starsze pokolenie pamięta z czasów PRL-u. Tak jak wtedy tak i teraz stworzona jest lista kolejkowa. Jednak tym razem, najbardziej pożądanym towarem nie jest papier toaletowy czy kawałek polędwicy tylko buty. A konkretnie Asics x Afew "Koi".
Zdecyduje los
To edycja limitowana, dostępnych jest tylko 14 par, a chrapkę na nie ma ponad 200 osób. O tym, kto zdobędzie wymarzone "kicksy" decyduje losowanie. Ci, do których uśmiechnęło się szczęście wychodzą ze sklepu ubożsi o 800 zł, ale cieńszy portfel w żadnym stopniu nie przesłania im radości z dokonanego zakupu. A pozostali? No cóż... muszą obejść się smakiem.
Dla sneakerheadów, czyli mówiąc najprościej kolekcjonerów butów sportowych (ang. sneakers) to właśnie limitowane edycje są najbardziej łakomym kąskiem. Są w stanie poświęcić dużo pieniędzy i czasu, aby je zdobyć.
Jak mówi tvn24bis.pl Mateusz Pacocha, właściciel sklepu Run Colors, w naszym kraju jest coraz więcej ludzi chcących zdobyć buty, których produkcja ograniczona jest zaledwie do kilka par.
Co takiego wyjątkowego jest w tych butach? - Wykonanie, detale, mała liczba wyprodukowanych par. U nas ceny takiej limitowanej pary kosztują kilkaset złotych. Za oceanem ceny sięgają kilku tysięcy dolarów. Nie cena butów jest jednak tutaj problemem, ale liczba chętnych osób, która na nie czeka - zaznacza.
Sneakerheadzi kupują po dwie pary tych butów - jedne do chodzenia, drugie na półkę Adam Zdziech, Brand Manager sklepu WSS Chmelna 20
Sneakerheadzi wiedzą o butach niemal wszystko, znają roczniki par ze swojej kolekcji, doskonale orientują się z jakiego okresu pochodzi dany model, znają jego historię. Z uwagą śledzą też daty obuwniczych premier, dzięki czego czemu żadna im nie umknie. Tworzą rozległą siatkę kontaktów wśród innych kolekcjonerów od których kupują lub wymieniają buty.
- Sneakerheadzi, zależnie od stopnia zaangażowania, uwielbiają kupować i chodzić w nowych butach. Po zakupie polują na kolejne, ustawiają się w kolejki kilka godzin wcześniej, aby w dniu premiery danego modelu mieć pewność że uda się je zdobyć, a nawet kupują po dwie pary tych butów - jedne do chodzenia, drugie na półkę - mówi Adam Zdziech, Brand Manager sklepu WSS Chmielna 20 w Warszawie.
Początki
Moda na sneakersy rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych w latach 80-tych. Aby ją zrozumieć należy prześledzić ekonomiczne, społeczne i kulturowe zmiany, jakie zachodziły wówczas w USA. Technologia rozwijała się w szalonym tempie, na rynek trafił Walkman, a IBM pokazał pierwszy komputer osobisty. Pojawili się też Yuppies, nowa grupa społeczna, skupiona na sobie i własnej karierze, która wybierała najczęściej drogie marki ze znanym logo.
Ta dekada to również początek w USA wszechobecnej dzisiaj mody na bycie "fit". W tamtych czasach w kinie rekordy oglądalności biły takie filmu jak "Amerykański Żigolak”"czy "Top Gun", gdzie umięśniona męska sylwetka była silnie eksponowana. Triumfy na wielkim ekranie święcił Arnold Schwarzenegger, były Mr Universe, niemiłosiernie kaleczący jęz. angielski, ale przecież nie to liczyło się najbardziej w jego grze aktorskiej. Panie w celu osiągnięcia wymarzonej formy ćwiczyły przed telewizorem z programem Callanetics, a ich trenerką była Jane Fonda.
Lata 80-te to w końcu wielki wzrost popularności muzyki hip-hopowej, a wraz z nią break-dance’u i skateboardingu. Dzięki MTV muzyka stała się nie tylko dźwiękiem, ale też obrazem, w którym wygląd artysty był kluczowy. Sneakersy stały się jednym ze znaków rozpoznawczym raperów, a w konsekwencji również ich fanów.
W latach 80-tych wielką gwiazdą i idolem młodzieży stał się koszykarz Chicago Bulls Michael Jordan. 1984 jest nie tylko rokiem jego debiutu na parkietach NBA, ale także rokiem premiery butów Nike Air Jordan 1. Do dnia dzisiejszego buty ze słynnym logo "Jumpman", inspirowanym postacią "Jego Powietrzności" są jednymi z najbardziej pożądanych przez sneakerheadów i absolutnym "must have" w ich szafie.
- Hedonistyczny klimat lat 80-tych, większa uwaga przywiązywana do sportu, wyglądu osobistego i trendów, rozwój subkultur, a w szczególności tej hip-hopowej oraz pojawienie się postaci o silnej charyzmie i medialności, które zaczęły firmować buty. Wszystko to przyczyniło się do mody na sneakersy - tłumaczy Katarzyna Żechowicz, absolwentka Uniwersytetu Bolońskiego na kierunku Moda i założycielka marki Shop My Mood.
Nie tylko sofixy
W Polsce moda na sneakersy zaczęła nieśmiało pojawiać się pod koniec lat 90-tych. Nie mogło być inaczej, skoro wcześniej Polacy, schowani za Żelazną Kurtyną, nie znali zagranicznych trendów, a przede wszystkim nie mieli dostępu do towarów z kapitalistycznego świata. Nad Wisłą królowały wtedy sofixy z Radomia, zwane Nike’ami PRL-u. - Komunikacja masowa to klucz do rozprzestrzeniania się trendów. Moda nie powstaje z niczego, ale zawsze wiąże się z jakimś tłem społecznym, gospodarczym lub muzycznym - zaznacza Żechowicz.
Prawdziwy boom na sportowe obuwie nadszedł w latach 2006-2008. - W Polsce powstały wtedy pierwsze sklepy ze stricte specjalnymi wydaniami sneakersów. Teraz każdy 14-latek wie, co to są Air Maxy czy Jordany - podkreśla Zdziech.
Dodaje, że jeszcze kilka lat temu sklepów ze sneakersami było naprawdę niewiele, można było je zliczyć na palcach jednej ręki. - W chwili obecnej w każdym większym mieście w Polsce można znaleźć sklepy, które oferują buty z linii lifestyle, może nie tak limitowane, ale zawsze to coś bardziej oryginalnego niż zwykłe "trampki". Sklepów z bardzo limitowanymi seriami butów największych marek jest w Polsce aktualnie ok. dziesięciu - wylicza.
Pacocha przyznaje, że konkurencja na rynku nie jest duża. - Sklepy w Polsce z naszego segmentu starają się współpracować. Jako jedyni zajmujemy się limitowanymi edycjami, trudno dostępnymi modelami, cieszymy się, że możemy rozwijać tę kulturę w Polsce. Cyklicznie bierzemy też udział w imprezach sneakersowych za granicą: w Amsterdamie, Paryżu, Berlinie, czy Kolonii, gdzie możemy dzielić się naszą pasją z kolegami z zagranicy - mówi.
Klasyka w cenie
Oprócz limitowanych edycji niezmienną popularnością wśród "butofili" cieszą się również historyczne modele, które osiągnęły status kultowych (patrz infografika). - Są to buty o prostym i niezobowiązującym wyglądzie oraz klasycznej sylwetce. Zachowują sportowy klimat przy doskonałej estetyce. Do tego dochodzi ich historia, niektóre modele pamiętają lata 50-te i 60-te - tłumaczy ich fenomen Zdziech.
Niebagatelną rolę w popularyzacji butów odegrała też pop-kultura, na czym skrzętnie korzystają producenci. Sprzedaż butów Nike Cortez poszybowała w górę w 1994 roku po premierze filmu "Forrest Gump". To właśnie w tych sneakersach tytułowy bohater, grany przez Toma Hanksa, biegał od jednego wybrzeża Stanów Zjednoczonych do drugiego.
Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku koszykarskich butów Reebok Pump, w których Dee Brown wygrał w 1991 roku konkurs wsadów podczas Weekendu Gwiazd NBA. W tym samym modelu grał również legendarny Dominique Wilkins.
W modelu Superstar Adidasa występował natomiast słynny Kareem Abdul-Jabbar, rekordzista NBA pod względem liczby zdobytych punktów. Superstary były też ulubionymi sneakersami członków hip-hopowej grupy RUN DMC. Muzycy poświęcili im nawet utwór „My Adidas”.
Modę na Vansy rozprzestrzenili skateboarderzy, a Pumy były najchętniej noszonymi butami przez b-boy’ów (osoby tańczące breakdance).
Czy to uzależnienie?
Eksperci przepytywani przez tvn24.pl przyznają, że od kupowania butów można się uzależnić. Niektórzy sneakerheadzi pojawiają się w sklepie nawet kilka raz w tygodniu. - Mamy sporo takich osób, którzy chcą być na bieżąco z nowościami. Kolekcjonerzy zarówno z Polski, jak i z zagranicy biorą udział w każdej premierze limitowanych butów w naszym sklepie. Staramy się przedstawić klientom najnowsze, najciekawsze wydania butów. Wśród masy ciekawych modeli, trudno wybrać jedne, dlatego wielu klientów, zagląda do nas bardzo często. Cieszymy się, że w Polsce z roku na rok rośnie zainteresowanie limitowanymi edycjami butów - mówi Pacocha.
Hedonistyczny klimat lat 80-tych, większa uwaga przywiązywana do sportu, wyglądu osobistego i trendów, rozwój subkultur, a w szczególności tej hip-hopowej oraz pojawienie się postaci o silnej charyzmie i medialności, które zaczęły firmować buty. Wszystko to przyczyniło się do mody na sneakersy Katarzyna Żechowicz, ekspertka ds. mody
Zdarzają się sytuacje, że sneakerheadzi nie postrzegają butów jako zwykłej części garderoby, często nawet ich nie noszą. - Buty to dla nich obiekt designu, który opowiada jakaś historię, wiąże się z jakimś wydarzeniem lub osobą. Fakt, że dany but pochodzi z edycji limitowanej jeszcze bardziej "podkręca" do zdobycia czegoś wyjątkowego - zaznacza Żechowicz.
Z osiedla na czerwony dywan
Od kilku lat możemy zaobserwować trend polegający na łączeniu sneakersów w bardziej eleganckich stylizacjach. Nie szokuje już fakt, że sportowe obuwie coraz częściej trafiają na czerwony dywan, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia.
- W modzie nastąpiło ogólne rozluźnienie norm jeśli chodzi o strój wyjściowy. Dzisiaj pokazanie się na ulicy w spodniach dresowych nie wzbudza już zdziwienia. Kiedyś takie wyjście wymagało założenia najlepszych, najnowszych i najładniejszych ubrań – tłumaczy Żechowicz.
Do tego dochodzi kwestia celebrytów. - Bardzo często paparazzi przyłapują ich w codziennych, luźnych sytuacjach, kiedy nie mają na sobie "oficjalnego stroju". Społeczeństwo śledząc portale plotkarskie naśladuje ich zachowania modowe. Jeśli światowej sławy aktorka nosi sneakersy, to dlaczego ja nie miałabym założyć ich na imprezę? – retorycznie pyta Żechowicz.
Dodaje, że od kilkunastu lat obserwujemy silną tendencję mieszania się różnych styli. - O ile poprzednie dziesięciolecia charakteryzują się łatwymi do zdefiniowania trendami, to XXI wiek nie posiada jednej wyraźnej linii. Jest raczej mieszanką wszystkiego, co już gdzieś kiedyś było. Dzisiejsi projektanci chętnie cytują wcześniejsze subkultury, formy, które znamy z szaf naszych mam lub babć - podkreśla.
Czy mężczyzna może być elegancki w sportowym obuwiu? Żechowicz nie ma wątpliwości, że tak. - Według słownika, elegancja to dobry smak w ubiorze i zachowaniu. Stanowi synonim dla klasy, stylu, wysokiej kultury osobistej, gracji, szyku. Żadne z tych określeń nie wyklucza butów sportowych. Sneakersy, mimo że takie mają korzenie, już dawno nie są obuwiem do uprawiania sportu – wyjaśnia.
Autor: Tomasz Leżoń / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shuterstok