Europejski Komitet Regionów ostrzegł w poniedziałek instytucje unijne, że budowa gazociągu Nord Stream 2 może utrudnić rozwój portu Szczecin-Świnoujście, wyrządzić szkody środowisku i przeszkodzić w osiągnięciu celów polityki energetycznej.
Stanowisko tej sprawie przyjęła w poniedziałek działająca w Komitecie grupa do spraw Nord Stream 2, której przewodniczy marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz. Dokument trafi teraz do Komisji Europejskiej, Rady UE (rządy krajów UE) i Parlamentu Europejskiego jako oficjalne stanowisko unijnych samorządów.
Nord Stream 2 a polskie porty
W punkcie 4. konkluzji podkreślono, że gazociąg może utrudnić plany rozwoju portu Szczecin-Świnoujście, który jest "fundamentalnym składnikiem" gospodarki Pomorza Zachodniego i znaczącym pracodawcą w tym regionie. "Istniejący gazociąg Nord Stream 1 spowodował trudności w technicznej rozbudowie portu. Budowa kolejnego rurociągu może (...) prowadzić do częściowej izolacji portu i nadać mu charakter peryferyjny" - czytamy w stanowisku KR. W dokumencie podkreślono również, że Nord Stream 2 może stanowić przeszkodę dla osiągnięcia celów polityki energetycznej Unii Europejskiej, zakładającej dywersyfikację źródeł i szlaków dostaw gazu. "Projekt budzi poważne zaniepokojenie w odniesieniu do unii energetycznej, która obejmuje bezpieczeństwo energetyczne, solidarność i zaufanie, w pełni zintegrowany europejski rynek energii. Potencjalne koszty uzależnienia od jednego czy dominującego dostawcy gazu (...) zostałyby poniesione również przez społeczności lokalne" - oświadczono w dokumencie.
Szkody dla środowiska naturalnego
Ponadto zwrócono uwagę na potencjalnie szkody, które projekt wyrządzi środowisku naturalnemu. Zdaniem unijnych samorządowców budowa kolejnego rurociągu pociąga też za sobą zagrożenie związane z zatopioną w Bałtyku bronią chemiczną. Dostępne badania wskazują, że na dnie akwenu spoczywa ponad 40 ton toksycznych substancji, zwłaszcza w okolicach głębi Gotlandzkiej i Bornholmskiej. Planowana trasa inwestycji przebiega blisko tych obszarów. Komitet Regionów ostrzega, że układanie rur na dnie Morza Bałtyckiego może doprowadzić do przemieszczenia się osadów broni chemicznej w kierunku plaż w krajach nadbrzeżnych. "Prace budowlane mogą potencjalnie powodować (...) ruch toksycznych związków w procesach hydrologicznych. To z kolei stwarza zagrożenie zarówno dla środowiska, jak i dla ludzi" - zaznaczyli samorządowcy. Przywołali też raport niemieckiego Instytutu Thuenena, według którego pozostałości broni chemicznej powodują drastyczny wzrost zapadalności na raka wśród ryb żyjących w Morzu Bałtyckim.
Marszałek Geblewicz podkreślił, że ingerencja w dno morskie Morza Bałtyckiego jest niezwykle ryzykowna. - Zalegają tam pozostałości amunicji i broni chemicznej z czasów II wojny światowej. Ponadto - według licznych badań - podmorska infrastruktura o tak znaczącej kubaturze zakłóca naturalne ekosystemy, co wpływa negatywnie na populacje między innymi bałtyckich ryb; może to uderzyć w interesy lokalnych rybaków - zaznaczył polityk. Komitet Regionów jest traktatowym organem doradczym instytucji europejskich reprezentującym unijne samorządy. Komisja Europejska, Rada UE i Parlament Europejski są zobowiązane do zasięgania jego opinii w procesie tworzenia prawa dotyczącego samorządów; nie jest ona jednak dla nich wiążąca.
Stanowisko Niemiec bez zmian
Tymczasem szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas oświadczył w poniedziałek, że wycofanie się Niemiec z budowy gazociągu Nord Stream 2 nie zatrzyma projektu, a jedynie zmniejszy możliwości lobbowania przez Berlin na rzecz tego, by część dostaw gazu przechodziła przez Ukrainę. Po ostrzelaniu i zajęciu przez Rosję trzech ukraińskich okrętów w pobliżu zaanektowanego Krymu niektórzy politycy rządzącej w Niemczech chadecji wezwali do ponownego zastanowienia się nad uczestnictwem w budowie gazociągu przez Morze Bałtyckie. W niedzielę Annegret Kramp-Karrenbauer, główna kandydatka do zastąpienia kanclerz Angeli Merkel w roli przywódczyni CDU, oświadczyła, że wycofanie politycznego poparcia dla Nord Stream 2 byłoby "zbyt radykalne", ale Niemcy mogą rozważyć ograniczenie ilości gazu, który byłby nim transportowany. Maas z koalicyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) uważa, że Rosja nadal będzie dążyć do jego budowy, nawet jeśli niemieckie firmy by się wycofały. - On nadal będzie budowany, ale nie będzie nikogo, kto będzie opowiadał się za alternatywnym transportem gazu przez Ukrainę. To dlatego uważamy, że jest ważne, byśmy pozostali zaangażowani politycznie - powiedział dziennikarzom Maas po rozmowach ze swoim słoweńskim odpowiednikiem Miro Cerarem.
Budowa gazociągu
Zgodnie z obecnym planem gazociąg ma być gotowy pod koniec 2019 roku i wtedy też Rosja zamierza ograniczyć przesyłanie gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.
Budowie Nord Stream 2 sprzeciwiają się obok Polski także kraje bałtyckie oraz Ukraina. Swój sprzeciw zgłaszają również Stany Zjednoczone. Mówił o tym w piątek w Polsce sekretarz stanu USA ds. energii Rick Perry.
Projekt określił mianem "politycznego gambitu, który służy Federacji Rosyjskiej do uzyskania dalszej możliwość wpływu na Europę, a nawet dzielenia Europy". Amerykański polityk dodał, że "Nord Stream 2 już wypełnił ważne rosyjskie cele, czyli podzielił Europejczyków i podważył powiązania europejskie". Podkreślił przy tym, że "potrzebne jest połączenie sił i konsekwentna opozycja wobec tego projektu".
W budowę drugiej nitki gazociągu Nord Stream omijającego Polskę i Ukrainę, oprócz rosyjskiego Gazpromu zaangażowanych jest pięć zachodnich firm energetycznych: austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream 2 | Thomas Eugster