Wynajmowanie przez bogatych Chińczyków surogatek w USA stało się "miniprzemysłem", który prężnie się rozwija. Uczestniczą w nim agencje zajmujące się macierzyństwem zastępczym, kancelarie prawne, kliniki in vitro, agencje niań, a nawet osoby odpowiadające za odbieranie noworodków ze szpitali.
"Rodzice mogą wysłać swój materiał genetyczny za granicę i sprowadzić dziecko z powrotem, co kosztuje do 200 tys. dolarów za dziecko" - pisze dziennik.
Według "WSJ" ta "branża" rozwija się na tyle dobrze, że przyciąga wpływowych inwestorów. Jednym z nich jest kontrowersyjny miliarder Peter Thiel. To kojarzony z amerykańską prawicą inwestor Facebooka i współzałożyciel Palantira (amerykańska firma tworząca produkty do analizy dużych zbiorów danych). Thiel wspiera sieć klinik in vitro w Azji Południowo-Wschodniej, a od niedawna również w Los Angeles.
Pierwszy ojciec Chin. "Dwadzieścioro lub sto" dzieci in vitro
W artykule opisano m.in. przypadek twórcy gier komputerowych Xu Bo. W 2023 roku podczas wirtualnego wystąpienia przed sądem w Los Angeles w sprawie wniosku o pozwolenie na rodzicielstwo zastępcze stwierdził, że "chce 20 zrodzonych w ten sposób synów, aby przejęli interes".
Jak informuje "WSJ", dzieci znajdowały się w miejscowości Irvine niedaleko Los Angeles pod opieką niań. Biologiczny tata nawet ich nie widział, "bo był zbyt zajęty". Sprawę wykryli urzędnicy zajmujący się sprawami o zapłodnienie in vitro - nazwisko ojca powtarzało się wielokrotnie. Sędzia odmówiła Xu Bo przyznania praw rodzicielskich.
Xu Bo nazywa siebie "pierwszym ojcem Chin" i jest znany jako głośny krytyk feminizmu. Według "WSJ" jego firma podała w mediach społecznościowych, że ma on nie dwadzieścioro, a ponad 100 dzieci urodzonych w USA dzięki surogacji.
Teraz chodzi o stworzenie rodzinnych dynastii. "Przykład Elona Muska"
Przypadek Xu nie jest odosobniony. Jak powiedział dziennikowi Nathan Zhang, założyciel i prezes jednej z sieci klinik leczenia niepłodności, która obsługuje Chińczyków, wcześniej jego klientela składała się głównie z rodziców próbujących ominąć politykę jednego dziecka. Po zniesieniu przepisu w 2015 roku liczba chińskich petentów nie spadła. Nowi "idą za przykładem Elona Muska", który ma kilkanaścioro dzieci (choć poczętych naturalnie, z różnymi partnerkami).
- Coraz większa liczba "szalenie bogatych" klientów zleca ciąże dziesiątkom, a nawet setkom surogatek w USA, mając na celu "stworzenie niepokonanej dynastii rodzinnej" - powiedział Zhang. Wymienił przypadek jednego biznesmena, który chciał w ten sposób sprawić sobie 200 dzieci, lecz Zhang odmówił.
Inny właściciel agencji w Kalifornii powiedział gazecie, że pomógł zrealizować zamówienie Chińczyka, który chciał spłodzić 100 dzieci. Według "WSJ" klienci agencji nie muszą nawet przyjeżdżać do USA, a nadzór nad przemysłem praktycznie nie istnieje.
"Niemożliwe jest ustalenie, czy rodzice współpracują jednocześnie z wieloma surogatkami, w różnych agencjach i kancelariach prawnych" - pisze dziennik.
Co z dziećmi narodzonymi podczas drugiej prezydentury Trumpa?
Większość stanów nie zakazuje takiego procederu. 14. poprawka do konstytucji gwarantuje obywatelstwo USA niemal każdemu dziecku urodzonemu na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Donald Trump już pierwszego dnia drugiej kadencji wydał rozporządzenie zawężające to prawo - dokument czeka na rozpatrzenie przez Sąd Najwyższy. Nie jest jasne, czy w wypadku potwierdzenia legalności dekretu będzie on miał zastosowanie do dzieci surogatek. Administracja Trumpa już w 2020 roku wydała instrukcje nakazujące odmowę wydawania wiz kobietom, które podejrzewa się o chęć urodzenia dziecka w USA. Była to reakcja na praktykę popularną m.in. wśród Rosjanek.
Autorka/Autor: fig/ToL
Źródło: PAP, "WSJ"
Źródło zdjęcia głównego: Amorn Suriyan/Shutterstock