Szef KE, a także liderzy ugrupowań w PE przesyłali w piątek gratulacje brytyjskiemu premierowi Davidowi Cameronowi z powodu zwycięstwa w wyborach parlamentarnych. Europejscy politycy przypominali, że Londyn nie może negocjować najważniejszych swobód w UE.
- Przewodniczący (KE Jean-Claude) Juncker pogratulował premierowi Cameronowi wyniku wyborów w Zjednoczonym Królestwie - powiedział w Brukseli rzecznik Komisji Europejskiej Margaritas Schinas. Zadeklarował przy tym, że Komisja jest gotowa "do konstruktywnej pracy" z nowym brytyjskim rządem, a Juncker chciałby się spotkać z Cameronem wkrótce.
Zdecydowane zwycięstwo
W czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii współrządząca dotychczas Partia Konserwatywna Camerona zapewniła sobie absolutną większość i będzie mogła rządzić samodzielnie. Szef brytyjskiego rządu zapowiadał, że jeśli wygra wybory, przeprowadzi referendum ws. modelu członkostwa jego kraju w UE, a wcześniej będzie dążył do zmian w UE.
Schinas przypomniał, że szef KE chciałby uczciwego porozumienia z Wielką Brytanią, a Komisja będzie życzliwie analizować ewentualne brytyjskie propozycje w sprawie zmian w UE. - Przypominaliśmy o tym wiele razy, że zmiana traktatów (unijnych - red.) nie jest łatwym zadaniem, ale to również część długoterminowej perspektywy, jak urządzamy UE (...). Jest jasne, że są to działania, które Europejczycy mogą robić na mocy obowiązującego prawa i jeśli nadejdzie na to czas, państwa członkowskie zdecydują, czy chcą wykonać duży krok konstytucyjny - oświadczył rzecznik Komisji.
Zaznaczył przy tym, że cztery swobody, na których opiera się UE (wolny przepływ towarów, usług, kapitału i osób), nie podlegają negocjacjom.
Piłkę na Cameron
Podobną opinię wyraził lider największej frakcji w Parlamencie Europejskim chadek Manfred Weber. - W sprawie referendum piłka jest po stronie Camerona. Musi przedstawić swoje żądania, ale wolności UE nie będą negocjowane - podkreślił we wpisie na Twitterze, w którym również pogratulował brytyjskiemu premierowi. Również Zieloni w PE pogratulowali Cameronowi, ostrzegając jednocześnie, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE miałoby dramatyczne i negatywne konsekwencje nie tylko dla Zjednoczonego Królestwa, ale też całej Europy. Szef frakcji Konserwatystów i Reformatorów w PE Syed Kamall ocenił w oświadczeniu, że jego macierzysta partia w Wielkiej Brytanii po zwycięstwie w wyborach ma teraz mandat, aby domagać się zmian w UE przed obiecanym referendum w tej sprawie w 2017 r.
Zmieni UE?
Sam Cameron zapowiadał na marcowym szczycie unijnym, że jeśli wróci do Brukseli po wyborach, to będzie miał bardzo silny mandat, żeby zmieniać UE. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk odpowiadał mu, że formułowane przez Wielką Brytanię postulaty zmian są w porządku, dopóki po pierwsze nie naruszają fundamentów UE, np. wolnego przepływu ludzi, a po drugie - nie rozpoczynają spekulacji, czy nie warto zmienić traktatów unijnych. W piątek Tusk nie odniósł się do zwycięstwa konserwatystów w Wielkiej Brytanii. Pod naciskami eurosceptycznego skrzydła we własnej Partii Konserwatywnej oraz pod wpływem wzrostu popularności antyunijnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Cameron obiecał, że doprowadzi do renegocjacji warunków brytyjskiego członkostwa w UE, np. w takich sprawach, jak imigracja, i przywróci Londynowi uprawnienia, których zrzekł się na rzecz Unii. Zapowiadał też, że w razie wygranej konserwatystów w maju referendum w tej sprawie odbędzie się w 2017 r.
Autor: tol / Źródło: PAP