Jeśli nie ma ludzi, którzy wspieraliby protesty byłych pracowników, to jest to najbardziej widoczna recenzja, jak te osoby oceniają media publiczne. Nie chce im się wychodzić z domu, żeby bronić tych mediów - powiedziała na antenie TVN24 socjolożka dr Helena Chmielewska-Szlajfer. - To znaczy, że te media nie reprezentowały sobą takiej wartości, żeby warto było jej bronić - oceniła.
W miniony wtorek Sejm podjął uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. Resort kultury poinformował w środowym komunikacie, że minister Bartłomiej Sienkiewicz, powołując się na Kodeks spółek handlowych, odwołał 19 grudnia br. dotychczasowych prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz ich rady nadzorcze.
Gościnią TVN24 była dr Helena Chmielewska-Szlajfer, socjolożka z Akademii Leona Koźmińskiego. Komentowała sytuację w mediach publicznych.
- Mamy do czynienia z przełomem, a on jest niezbędny wtedy, kiedy chcemy dużej zmiany. To jest coś, co nowa rządząca koalicja zapowiadała. Zmiany w mediach publicznych były tym, co miało się wydarzyć najszybciej. Rzeczywiście odbywa się to w sposób dość spektakularny i przełamuje to, co się działo dotychczas. Wielu osobom jest to potrzebne, żeby zobaczyć, że ta zmiana rzeczywiście zachodzi - wyjaśniła na antenie TVN24.
Protesty w obronie mediów publicznych. "Nie ma obywatelskiego wsparcia"
Socjolożka zauważyła, że "jednocześnie są ludzie, którym forma się nie podoba". Odniosła się w ten sposób do tego, że politycy PiS twierdzą, że zmiany w mediach publicznych są niezgodne z prawem.
- Chwilowo jesteśmy w środku biegu wydarzeń. Jak rozumiem, niedługo media publiczne przejdą okres naporu i sytuacja się tam unormuje. Widać, że jest to różna forma protestu od tego, co się działo w latach ubiegłych, kiedy mieliśmy inna rządzącą koalicje. Wtedy na ulicach były setki tysięcy ludzi. Tutaj widać, że te protesty są wyłącznie protestami członków partii lub samych pracowników. Nie ma obywatelskiego wsparcia, jakie było widać w latach ubiegłych. To jest kluczowa różnica, bo dziś widać, że chodzi o dbanie o swój własny interes - oceniła.
Jak dodała, "jeśli nie ma ludzi, którzy wspieraliby protesty byłych pracowników, to jest to najbardziej widoczna recenzja, jak te osoby oceniają media publiczne". - Nie chce im się wychodzić z domu, żeby bronić tych mediów. To znaczy, że te media nie reprezentowały sobą takiej wartości, żeby warto było jej bronić - stwierdziła dr Helena Chmielewska-Szlajfer.
Sytuacja w TVP. "Jesteśmy w absolutnych chaosie prawnym"
Gościni TVN24 oceniła również "przy okazji telewizji publicznej najwyraźniej widać myślenie o państwie jako stanie posiadania".
- To jest rzecz, jaką się dysponuje wedle woli, a prawo traktuje się luźno. Dlatego mamy tak duży problem prawny, jeśli chodzi o zmianę władz w mediach publicznych. Poprzednia władza PiS wprowadził stan, w którym mamy szereg praw, które są uznawane za niekonstytucyjne - powiedziała.
Wytłumaczyła, że "w związku z tym jesteśmy w absolutnym chaosie prawnym, te zmiany wymagają wielkiej gimnastyki prawnej".
- To, co pokazuje poseł Macierewicz, obrazuje, że żyje w pewnym sensie zupełnie w innym świecie. Nie jest on odosobniony. Takich osób w partii PiS jest więcej - podała przykład.
Odniosła się do prezydenta Andrzeja Dudy, który w sobotę wieczorem podjął decyzję o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej na rok 2024.
- Jego decyzje są dość swobodne, jeśli chodzi o traktowanie prawa. Można wspomnieć kwestie ułaskawienia posłów Kamińskiego i Wąsika przed zapadnięciem wyroku. W tym momencie prezydent Duda stawia weto przeciwko, jak twierdzi, zmianom w mediach, wylewając dziecko z kąpielą - oceniła, wspominając o zawetowanych tym samym podwyżkach dla pracowników budżetówki.
- Te osoby nie są zachwycone jego pomysłem. Pytanie, co chce pan prezydent wskórać. Na pewno udało mu się zaznaczyć swoją obecność. Z mojej perspektywy było wiadome, że pan prezydent nie będzie skory do współpracy z nową koalicją - zaznaczyła dr Helena Chmielewska-Szlajfer.
W sobotę wieczorem prezydent podjął decyzję o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej na rok 2024, w której znalazły się 3 mld zł na media publiczne. "Nie może być na to zgody wobec rażącego łamania Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa" - uzasadnił. Dodał, że po świętach złoży do Sejmu własny projekt, dotyczący m.in. podwyżek dla nauczycieli i pozostałych wydatków zaplanowanych w ustawie okołobudżetowej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl